Złote żniwa - recenzja

Zamieszczony katalog zawiera książki z dziedziny historii Polski. Jest to swoisty przewodnik po literaturze poświęconej historii naszego państwa. Katalog jest podzielony na kategorie, aby usprawnić wyszukanie konkretnej pozycji.
ziomeka
Posty: 443
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 01 cze 2010, 03:37

Złote żniwa - recenzja

Post autor: ziomeka »

Jan Tomasz Gross - Złote żniwa

Jeszcze przed oficjalną premierą „Złotych żniw” Jana Tomasza Grossa i Ireny Grudzińskiej-Gross pojawiły się w mediach zarzuty, że polski historyk z Princeton zamiast historii uprawia w niej publicystykę. Faktycznie, ta poświęcona przejmowaniu żydowskiego majątku przez Polaków książka okazuje się w większym stopniu publicystyczna niż wcześniejsze prace tego autora. Co nie zmienia faktu, że jest książką uczciwą, także w wymiarze historycznym.

Burza rozpętała się w styczniu, kiedy niezredagowany do końca tekst „Złotych żniw” trafił do kilku redakcji prasowych. Głównemu autorowi książki, Janowi Tomaszowi Grossowi, postawiono szereg zarzutów. Trudno się temu dziwić, bo na debatę dotyczącą bolesnych relacji polsko-żydowskich spora część społeczeństwa wciąż nie jest gotowa. Zarzuty pojawiały się także wobec poprzednich książek Grossa: „Sąsiedzi: Historia zagrały żydowskiego miasteczka” o mordach na Żydach w Jedwabnem (Fundacja Pogranicze, 2000), oraz „Strach: Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści” (Znak, 2008) opowiadającej o zabijaniu Żydów na Kielecczyźnie. Dziś, kiedy emocje opadły, przedstawione w tamtych książkach fakty historyczne zaczynają naturalnie funkcjonować w powszechnej świadomości oraz na lekcjach historii. Podobnie stanie się zapewne z informacjami zawartymi w „Złotych żniwach”.

Najnowsza książka Grossa (on jest jej głównym autorem) porusza kolejny trudny temat w stosunkach polsko-żydowskich: przejmowania żydowskiego majątku przez Polaków w czasie II wojny światowej. Autor dotyka drażliwych kwestii, jak motywowane czynnikami materialnymi zbrodnie dokonywane na Żydach w Polskich wsiach, pozyskiwanie i handel pożydowskim majątkiem w okolicach obozów koncentracyjnych, czy bezczeszczenie zwłok setek tysięcy pomordowanych ofiar przez tak zwanych „kopaczy”, przeczesujących tereny obozów w poszukiwaniu kosztowności. Podobnie jak w swoich poprzednich książkach, Gross piętnuje kościół katolicki, który jego zdaniem mógł uratować tysiące ludzkich istnień, gdyby nie zachował biernej postawy.

Książka składa się z szeregu krótkich, czasem nawet 2-3 stronicowych rozdziałów. Niektóre z nich to typowe teksty historyczne, inne skłaniają się w kierunku publicystyki, filozofii, a nawet analizy literackiej.

Punktem wyjścia „Złotych żniw” jest zbiorowa fotografia wieśniaków i żołnierzy, wykonana prawdopodobnie w drugiej połowie lat 40. na terenie byłego obozu śmierci w Treblince, a opublikowana po raz pierwszy w „Dużym Formacie” w 2008 roku. Przed ukazaną na fotografii grupą ludzi widać stos złożony z ludzkich czaszek i kości. Ta fotografia wywołała dyskusję publicystów, z których prawie wszyscy podkreślali jej niejednoznaczność, a spora część zarzucała autorowi, że ten jednoznacznie stwierdza, iż ludzie ci przekopywali obóz w poszukiwaniu kosztowności. Inna możliwość wskazuje, że byli to ludzie sprowadzeni do porządkowania rozkopanych wcześniej mogił. Pochodzący z okolic Treblinki właściciel zdjęcia twierdził, że przedstawia ono „kopaczy złapanych przez milicję”. Gross, który także skłania się ku wersji z „kopaczami”, uczciwie przyznaje, że zdjęcie jest „tajemnicze i domagające się wyjaśnienia”. Przede wszystkim jednak nie traktuje go w kategoriach materiału dowodowego, lecz w wymiarze symbolicznym: zestawienie spokojnych ludzi z czaszkami i kośćmi pomordowanych ofiar musi budzić w czytelniku oczywiste skojarzenia, a nawet, jak pisze autor, „wywoływać primordialny strach”. I co najważniejsze skłania do myślenia.

Kogokolwiek przedstawia zdjęcie, tocząca się wokół niego dyskusja wydaje się typowym „tematem zastępczym”. Nawet jeżeli na zdjęciu nie uwieczniono kopaczy (Gross pozostawia to pytanie otwartym), to fakt masowego rozkopywania terenów obozów śmierci pozostaje przecież bezsporny. Autorzy podają liczne świadectwa bezpośrednich świadków, którzy znaleźli się na terenach obozów wkrótce po ich wyzwoleniu. Ta część książki opiera się w całości na dowodach historycznych, a nie jak chciałoby wielu krytyków tej książki, publicystyce. Michał Kalembasiak i Karol Ogrodowczyk piszą w swojej relacji z Treblinki z września 1945 roku: „Po przybyciu na miejsce stwierdziliśmy, iż w miejscu gdzie znajdował się obóz, zastaliśmy zryte pole przekopane przez okoliczną ludność. Pole było tak zryte, że w niektórych miejscach były doły do 10 m głębokie, w niektórych widniały szczątki kości ludzkich, piszczele, szczęki, nogi itp.” Uderzająco podobne są relacje komisji badającej tereny po obozie w Bełżcu. Szczątki profanowano nie tylko na miejscu obozów, ale także, zabierając na przykład do domu trupie czaszki, aby tam bez świadków „spokojnie je obszukać” – cytuje Gross z wywiadów z mieszkańcami z okolic Bełżca.

Pozostaje pytanie dotyczące skali grabieży. Z braku konkretnych danych liczbowych, do jej zbadania autor stosuje znaną z antropologii metodę „gęstego opisu”, polegającą na opisie nie tylko zachowania ludzi, ale także kontekstu, w jakim działają. Jego wnioski: grabieże były powszechne w całym społeczeństwie. Trudno mi ocenić trafność tej metody. Wolę ograniczyć się do przedstawionych w książce twardych danych historycznych, na podstawie których można stwierdzić, że na terenach otaczających byłe obozy koncentracyjne skala grabieży była ogromna. Czytamy o „karawanach wozów” ciągnących każdego dnia na „płuczkę”, czyli wypłukiwanie kosztowności z prochów nad rzeką, „dokładnie tak jak podczas gorączki złota na dzikim zachodzie” – wspomina były pracownik Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka. Ten sam pracownik stwierdza: „Nie jest tajemnicą, że Pławy, Harmężne i połowa Brzezinki wybudowana jest za żydowskie złoto”. To jedna z wielu relacji świadcząca o tym, że w tego rodzaju działalność zaangażowana była olbrzymia część miejscowych społeczności.

Kolejny zarzut z toczącej się dyskusji: Dlaczego Gross musi pisać akurat o Polakach, robiąc nam złą reklamę na świecie, a nie na przykład o Węgrach, którzy jak wiadomo robili podczas wojny podobne rzeczy? Odpowiedź wydaje się oczywista: ponieważ Grossa bardziej interesują losy własnego kraju. On sam uczciwie przyznaje, że ograbianie ludzi sprowadzonych w wyniku różnych okoliczności do roli bezbronnych ofiar nie jest niczym wyjątkowym w historii świata. Podaje przykłady grabieży mienia żydowskiego podczas II wojny światowej z Grecji, Francji i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. W przypadku Żydów, przyczyny bestialskich grabieży są dwie: skrajne ubóstwo miejscowej ludności (czego akurat nie można powiedzieć o Francuzach) oraz głęboko zakorzeniony antysemityzm (co dotyczy każdego ze wspomnianych regionów). Zresztą przykłady materialnego wykorzystywania ofiar Gross rozszerza poza Żydów, ukazując podobne mechanizmy choćby podczas ludobójstwa w Rwandzie z 1994 roku.

Krytycy zarzucają także Grossowi, że nie przedstawia w swojej książce żadnych nowych faktów. To prawda. Znakomita większość z nich ukazywała się w różnych książkach historycznych, które jednak w Polsce przechodziły bez echa. Trzeba kogoś takiego jak Gross, autor głośnych „Sąsiadów” i „Strachu”, aby wywołać narodową debatę na ten temat. Wartość takiej debaty trudno przecenić. Lecz tylko ona pozwoli wielu Polakom pozbyć się ze swoich szaf głęboko ukrytych demonów. Z korzyścią dla wszystkich.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Książki historyczne”