Mieszko I opisany na nowo. Rewolucyjna wizja początków Polski
: 17 gru 2013, 00:05
Mieszko I, pierwszy polski władca, mógł być potomkiem książąt wielkomorawskich, wychowanym w rodzinie chrześcijańskiej. A jeśli tak, to chrzest Polski w 966 roku mógł być głównie gestem dyplomatycznym. Rewolucyjną wizję początków Polski przedstawia prof. Przemysław Urbańczyk, archeolog z Polskiej Akademii Nauk i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w rozmowie z Markiem Rabijem.
Newsweek Historia: Niezłe zamieszanie rozpętał pan książką „Mieszko Pierwszy Tajemniczy”. Z księgarń znika błyskawicznie, ale część naukowców uważa, że uprawia pan nie historię, lecz spekulacje.
Prof. Przemysław Urbańczyk: „Mieszko” rzeczywiście sprzedaje się znacznie lepiej niż większość prac czysto naukowych, ale czy to źle? Zarzuty adwersarzy sprowadzają się właściwie do tego, że nie ograniczam się do zebrania suchych faktów i źródeł, lecz poddaję je analizie i zestawiam z ustaleniami innych dyscyplin naukowych. Rzeczywiście, badając początki państwa na ziemiach polskich, wykraczam poza klasyczny warsztat historyka, dla którego najważniejsze są źródła pisane.
Ale jakimi źródłami literackimi i archiwalnymi dysponujemy dla epoki Mieszka I? Mamy strzępy relacji arabskich podróżników i geografów, kilka wzmianek w niemieckich kronikach oraz archiwa papieskie w Rzymie. Jest wreszcie młodsza o przeszło dwa stulecia kronika Galla Anonima, o którym wiemy, że swoim dziełem miał stworzyć legendę legitymizującą władzę potomków Mieszka I. Bez nowoczesnej krytyki tego materiału, polegającej na zestawieniu jej z badaniami archeologicznymi i koncepcjami antropologicznymi, nie posuniemy się w zrozumieniu, dlaczego w połowie X stulecia w Wielkopolsce nagle zakwitł twór wcześniej niespotykany na tym obszarze – państwo z silnym ośrodkiem władzy w Poznaniu. Stawiam pytania, formułuję tezy i jestem gotów do dyskusji na ich temat. A jeśli ktoś uważa, że nie tak powinna wyglądać ta książka, to powtórzę to, co napisałem w przedmowie do „Mieszka Pierwszego Tajemniczego”: niech napisze lepszą.
Newsweek Historia: Już to brzmi prowokująco, a w argumentach naukowych idzie pan jeszcze dalej, właściwie wypowiadając wojnę klasycznej polskiej mediewistyce.
Prof. Przemysław Urbańczyk: Dobrze, że nie mówi pan o początkach Polski, bo to, co się wtedy działo, nie miało nic wspólnego z ideą polskości, która wykluła się znacznie później. Jako archeologa zawsze fascynowało mnie, że ślady państwowości na naszych ziemiach pojawiają się tak gwałtownie. Pośród lasów na terytorium dzisiejszej Wielkopolski, z dala od głównych traktów handlowych ówczesnego świata, w kilkadziesiąt lat rozkwita całkiem spore, sprawnie zarządzane i bardzo agresywne państwo. W Poznaniu powstaje murowany pałac i świątynia, co w owym czasie było oznaką dużej zamożności. Aż prosi się o pytanie: skąd twórcy tego państwa czerpali inspiracje?
Newsweek Historia: Twierdzi pan, że pomysł na państwo Mieszko I „odziedziczył” po władcach wielkomorawskich, z którymi był zapewne blisko spokrewniony, skoro swemu drugiemu synowi dał na imię Świętopełk – po przedostatnim i ostatnim władcy Wielkiej Morawy. Jednak na tę sensacyjną tezę nie ma pan dowodów w źródłach.
Prof. Przemysław Urbańczyk: W źródłach pisanych owszem, ale wspomniałem już, że szczupłość przekazów pisemnych z tej epoki zmusza nas do szukania wskazówek gdzie indziej. Jeśli np. sięgniemy po onomastykę, czyli dział językoznawstwa zajmujący się badaniem nazw własnych, okaże się, że nazwę Poznań można wywieść od wielkomorawskiego rodu Poznanów. A Sandomierz – od wielkomorawskiego imienia Sudomir. Książęta wielkomorawscy musieli sprowadzać z północy niewolników, których sprzedawali następnie na rynki arabskie. Kiedy zacząłem tropić ten ślad, uderzyło mnie, że w polskiej nauce nie zajmowano się nim na poważnie. Badacze zwykle uważali, że inspiracja dla narodzin pierwszego organizmu państwowego na naszych ziemiach przyszła z Cesarstwa Niemieckiego albo z dalekiej Skandynawii, ewentualnie z Rusi. Tak jakby trop południowy, słowiański, był dla nas mniej honorowym rozwiązaniem. A przecież tzw. teoria normańska ma zaczepienie wyłącznie w późnej kopii dokumentu z końca X wieku, w którym wymieniono tajemniczego Dagome, pana ziem pokrywających się mniej więcej z zasięgiem władzy Mieszka I. Ów słynny „Dagome iudex” („sędzia Dagome”) miał być pochodzenia skandynawskiego, bo Dagome ma źródłosłów północnogermański. Ale w znaleziskach archeologicznych z tych terenów sprzed końca X w. nie ma wiele nordyckiej biżuterii lub uzbrojenia typowego dla wikingów. Po co zresztą wikingowie, koczowniczy morski lud, mieliby się osiedlać i tworzyć państwo w Wielkopolsce, kilkaset kilometrów od morza?
Newsweek Historia: Niezłe zamieszanie rozpętał pan książką „Mieszko Pierwszy Tajemniczy”. Z księgarń znika błyskawicznie, ale część naukowców uważa, że uprawia pan nie historię, lecz spekulacje.
Prof. Przemysław Urbańczyk: „Mieszko” rzeczywiście sprzedaje się znacznie lepiej niż większość prac czysto naukowych, ale czy to źle? Zarzuty adwersarzy sprowadzają się właściwie do tego, że nie ograniczam się do zebrania suchych faktów i źródeł, lecz poddaję je analizie i zestawiam z ustaleniami innych dyscyplin naukowych. Rzeczywiście, badając początki państwa na ziemiach polskich, wykraczam poza klasyczny warsztat historyka, dla którego najważniejsze są źródła pisane.
Ale jakimi źródłami literackimi i archiwalnymi dysponujemy dla epoki Mieszka I? Mamy strzępy relacji arabskich podróżników i geografów, kilka wzmianek w niemieckich kronikach oraz archiwa papieskie w Rzymie. Jest wreszcie młodsza o przeszło dwa stulecia kronika Galla Anonima, o którym wiemy, że swoim dziełem miał stworzyć legendę legitymizującą władzę potomków Mieszka I. Bez nowoczesnej krytyki tego materiału, polegającej na zestawieniu jej z badaniami archeologicznymi i koncepcjami antropologicznymi, nie posuniemy się w zrozumieniu, dlaczego w połowie X stulecia w Wielkopolsce nagle zakwitł twór wcześniej niespotykany na tym obszarze – państwo z silnym ośrodkiem władzy w Poznaniu. Stawiam pytania, formułuję tezy i jestem gotów do dyskusji na ich temat. A jeśli ktoś uważa, że nie tak powinna wyglądać ta książka, to powtórzę to, co napisałem w przedmowie do „Mieszka Pierwszego Tajemniczego”: niech napisze lepszą.
Newsweek Historia: Już to brzmi prowokująco, a w argumentach naukowych idzie pan jeszcze dalej, właściwie wypowiadając wojnę klasycznej polskiej mediewistyce.
Prof. Przemysław Urbańczyk: Dobrze, że nie mówi pan o początkach Polski, bo to, co się wtedy działo, nie miało nic wspólnego z ideą polskości, która wykluła się znacznie później. Jako archeologa zawsze fascynowało mnie, że ślady państwowości na naszych ziemiach pojawiają się tak gwałtownie. Pośród lasów na terytorium dzisiejszej Wielkopolski, z dala od głównych traktów handlowych ówczesnego świata, w kilkadziesiąt lat rozkwita całkiem spore, sprawnie zarządzane i bardzo agresywne państwo. W Poznaniu powstaje murowany pałac i świątynia, co w owym czasie było oznaką dużej zamożności. Aż prosi się o pytanie: skąd twórcy tego państwa czerpali inspiracje?
Newsweek Historia: Twierdzi pan, że pomysł na państwo Mieszko I „odziedziczył” po władcach wielkomorawskich, z którymi był zapewne blisko spokrewniony, skoro swemu drugiemu synowi dał na imię Świętopełk – po przedostatnim i ostatnim władcy Wielkiej Morawy. Jednak na tę sensacyjną tezę nie ma pan dowodów w źródłach.
Prof. Przemysław Urbańczyk: W źródłach pisanych owszem, ale wspomniałem już, że szczupłość przekazów pisemnych z tej epoki zmusza nas do szukania wskazówek gdzie indziej. Jeśli np. sięgniemy po onomastykę, czyli dział językoznawstwa zajmujący się badaniem nazw własnych, okaże się, że nazwę Poznań można wywieść od wielkomorawskiego rodu Poznanów. A Sandomierz – od wielkomorawskiego imienia Sudomir. Książęta wielkomorawscy musieli sprowadzać z północy niewolników, których sprzedawali następnie na rynki arabskie. Kiedy zacząłem tropić ten ślad, uderzyło mnie, że w polskiej nauce nie zajmowano się nim na poważnie. Badacze zwykle uważali, że inspiracja dla narodzin pierwszego organizmu państwowego na naszych ziemiach przyszła z Cesarstwa Niemieckiego albo z dalekiej Skandynawii, ewentualnie z Rusi. Tak jakby trop południowy, słowiański, był dla nas mniej honorowym rozwiązaniem. A przecież tzw. teoria normańska ma zaczepienie wyłącznie w późnej kopii dokumentu z końca X wieku, w którym wymieniono tajemniczego Dagome, pana ziem pokrywających się mniej więcej z zasięgiem władzy Mieszka I. Ów słynny „Dagome iudex” („sędzia Dagome”) miał być pochodzenia skandynawskiego, bo Dagome ma źródłosłów północnogermański. Ale w znaleziskach archeologicznych z tych terenów sprzed końca X w. nie ma wiele nordyckiej biżuterii lub uzbrojenia typowego dla wikingów. Po co zresztą wikingowie, koczowniczy morski lud, mieliby się osiedlać i tworzyć państwo w Wielkopolsce, kilkaset kilometrów od morza?