Królowie skandaliści - Jagiellonowie

Dynastia Jagiellonów władała państwem polsko-litewskim przez następne dwieście lat, tworząc w pewnym momencie (II połowa XV wieku) jedno z największych imperiów europejskich - Jagiellonowie rządzili w Polsce, na Litwie, w Czechach i na Węgrzech.
MarcinP
Posty: 152
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 08 gru 2010, 07:24

Królowie skandaliści - Jagiellonowie

Post autor: MarcinP »

Polską rządziło jeszcze sześciu Jagiellonów po śmierci Władysława Jagiełły: jedni gorzej, drudzy lepiej.
Nie spowodowali krzykliwych skandali jak Piastowie, a tym bardziej królowie elekcyjni. Jan Olbracht coprawda wolał tańczyć i bawić się niż uprawiać sztukę rycerką czy aktywnie rządzić. Marcin Bielski podaje, że po powrocie z nieudanej wyprawy mołdawskiej "niczym się innym nie bawił jeno biesiady, gry, tańce z białogłowami." Nic w tym zresztą stasznego - gość musiał odreagować. Zygmunt Stary, król polskiego "złotego wieku" miał szansę naprawić błąd swego przodka Władysława Jagiełły i zlikwidować państwo krzyżackie. Długo z nim walczył, przeważnie był zwycięzcą, ostatecznie zezwolił na jego sekularyzację przyjmując w 1525 roku hołd pruski. Odebrał to jako swój wielki sukces, ale nic poza tym, bo od tego nowego państwa do Prus Wschodnich to był już tylko jeden krok.



Główną troską Zygmunta był brak potomstwa. Dopiero jego druga żona Bona Sforza urodziła mu syna gdy już miał 53 lata. Ochrzczono go imieniem Zygmunt i na życzenie królowej dano mu drugie imię, choć takiego zwyczaju nie było w Polsce, imię cesarskie Augustus. Nastąpiła szeroko zakrojona akcja rozpieszczania małego Auguścika. Bona wymusiła na mężu by w wieku 9 lat koronował go na króla Polski, niezliczone dwórki Bony stawały na głowie, by się przypodobać temu dziecku-cudowi. Dość szybko uświadomiły go, że nie bociany przynoszą dzieci i powstało dla niego we fraucymerach królowej pogotowie seksualne. Starsza Włoszka Diana di Cordona fachowo wprowadziła go w tę dziedzinę życia, wiele innych było chętnych, on nikim nie gardził, przygód szukał i poza dworem wiążąc się na krótko z mieszczką krakowską Weissówną. Był nieodrodnym synem swej mamy: lubił się bawić jak ona, bo razem z biskupem Dantyszkiem patronowała "Stowarzyszeniu Braci i Sióstr Swawolnych". Jak by nie było były to czasy renesansowego rozpasania, ale nawet i to nie usprawiedliwiało w pełni tych szaleństw. Gdy Zygmunt August osiągnął wiek dojrzały trzeba mu było znaleźć żonę, bo przecież potrzebny był syn, następca tronu. Wybrano mu Elżbietę Habsbużankę. Była córką cesarza Ferdynanda I i Anny Jagiellonki.

Habsburgowie byli bardzo wyrachowaną rodziną. Utrzymała się na tronie cesarskim nie przy pomocy potęgi militarnej, ale manipulacji małżeństwami. Członkowie rodziny żenili się ze sobą, co jakiś czas sięgali do potężnych rodów europejskich by wzmocnić swe wpływy i pomóc trochę genetyce czy eugenice, czyli dobremu biologicznemu dopasowaniu się małżonków.Ta pomoc była nieświadoma, nie było wtedy wiedzy na ten temat. Tak to wysłano Ludwika Pięknego do Hiszpanii, by dodać do swych posiadłości wzrastający w potęgę nowy kraj, stamtąd jego syn wrócił, by objąć tron cesarski. Następnym "zastrzykiem" genetycznym było związanie się jego z Jagiellonami poprzez małżeństwo z Anną. Ale "zastrzyki" te były zbyt rzadkie, by ocalić ród przed degeneracją. Brzydota fizyczna wkradała się do rodziny - wysunięta mocno do przodu żuchwa dolna to ich znak rozpoznawczy. Habsburgowie chorowali bardziej i częściej niż inne rodziny królewskie. Filip Piękny nie był wyjątkowo pięknym, ale tylko wyróżniał się na plus urodą od reszty mężczyzn w rodzinie. Był chory i umarł wcześnie. Klęską rodzinną była padaczka. Na to cierpiała pierwsza żona Zygmunta Augusta 17-letnia Elżbieta. Była to bardzo strzeżona tajemnica. Służka Elżbiety czuwała dzień i noc by usuwać panią od ludzi gdy widziała zbliżające się symptomy ataku. Elżbieta pokochała swego 23-letniego męża, ale wszelkie podniecenie mogło wywołać atak i tak się stało podczas współżycia z mężem. To był podwójny szok dla króla. Czuł się oszukany, bo mu nie powiedziano o chorobie żony, i przestraszony tym atakiem. Kiedyś powszechnie wierzono, tak jak i dzisiaj na najbardziej zabitych deskami wsiach polskich, że taka osoba jest opętana przez diabła. Nie wiem czy tak myślał król, faktem jest, że już nigdy nie zbliżył się do żony.

Był w owym czasie Wielkim Księciem Litwy, wybrał się tam z Elżbietą, by przedstawić Litwinom ich nową panią i trochę porządzić. W ramach swoich obowiązków służbowych znalazł się w Gieranojach, by rozwikłać problemy spadkowe po śmierci ostatniego z rodu Stanisława Gasztołda. Tam spotkał wdowę po nim Barbarę, córkę hetmana litewskiego Jerzego Radziwiłła i tak to się zaczął jeden z największych romansów w naszej historii i w oczach ludzi im współczesnych. Dość szybko przemienił się on w jeden z największych skandali dynastycznych. Ale o tej miłości prawie nikt poza Radziwiłłami i ich służbą na razie nie wiedział. Słodkie tete-a-tete w puszczy w domkach rozkoszy i na na dworze w Trokach trwało i umacniało się, podczas gdy Elżbieta coraz bardziej zapadała na zdrowiu. By nie stracić posagu po niej, Zygmunt August wybrał się do Krakowa, a ona w czasie tej podróży po wielokrotnych atatkach padaczki umarła z wyczerpania w Wilnie w wieku lat dziewiętnastu.

Barbara Radziwiłłówna musiała być piękną kobietą, bo nawet jej przeciwnicy, a były to prawie wszystkie rody magnackie z wyjątkiem Radziwiłłów, nie miały pod tym względem zastrzeżeń. Ta wrogość płynęła stąd, że związek króla z poddaną wywyższały jej rodzinę. Taka sobie zwykła zazdrość. Odgrywano się na niej nazywając ją magna meretrix Lithuaniae - wielką nierządnicą Litwy. W historiografii polskiej uchodziła na niewinną zakochaną po uszy w swym wspaniałym kochanku, a później małżonku Zygmuncie Auguście. Prawda zwykle jest pośrodku. Ten romans był chyba "nakręcony" przez Radziwiłłów, a Barbara nie była wielką cnotką. Mając starszego o 15 lat męża dopuszczała do swojej "łożnicy" niejednego młodzika. Była kobietą doświadczoną, ale to wcale nie znaczy, że nie mogła serdecznie pokochać króla i to ze wzajemnością. Na to zakochanie króla w Barbarze mamy wiele niezbitych dowodów i nie mamy dowodów, że ze strony Barbary była to tylko zimna gra polityczna.

O jej urodzie do dzisiaj krążą legendy. Była blondynką - karnacja najbardziej pożądana w czasach renesansu. Współczesny jej autor mówi: "była słusznego wzrostu, smukła, jej szczupła talia kontrastowała z szerokimi biodrami. Twarz miała owalną, ciemne wielkie oczy." Te oczy musiały tworzyć wspaniały kontrast z jej jasną cerą. Kochała się w drogich sukniach i biżuterii. Lubiła kolor czerwony, więc nie tylko jej suknie i niektóre ozdóbki były tego koloru, ale i obicie karety. Kochała perły, miała ich niezliczoną ilość. Po jej śmierci królowa angielska przez podstawionego człowieka wykupiła całą tę kolekcję. Niektórzy twierdzą że twarz obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej jest twarzą Barbary. Jeśli w tym jest coś z prawdy to był to najlepszy wybór, bo trudno byłoby znaleźć w obu narodach Rzeczpospolitej piękniejszą modelkę.

Śmierć żony króla, Elżbiety, rozwiązała szereg problemów. Kochankowie już nie musieli się kryć ze swoimi uczuciami, wzięli ślub w 1547 r., co prawda na razie tajemny, by powoli wprowadzić rodziców i naród w tę nową sytuację, bo nie tylko magnateria i władze kościelne, ale Zygmunt Stary i Bona byli przeciwni temu małżeństwu. Może przełkniętoby ten ślub, ale Zygmunt August uparł się koronować Barbarę, uczynić ją królową Polski, sprowadzić jako prawowitą żonę na dwór królewski. Sejm piotrkowski z 1548 r. i Izba Poselska stanowczo domagały się unieważnienia tego małżeństwa. Król mając wszystkich (z wyjątkiem oczywiście Radziwiłłów) przeciwko sobie stanowczością i energią zmusił oponentów do uległości i 7 grudnia 1550 r. Barbarę koronowano na królową Polski. Zmarła w roku następnym; król jako pielgrzym przeszedł pieszo za trumną drogę z Krakowa do Wilna, bo to była jej ostatnia wola, by tu ją pogrzebać. Zmarła najprawdopodobniej na raka szyjki macicy, choć jej wrogowie utrzymywali, że na syfilis, a wrogowie Bony, że ona ją otruła.

Zygmunt August był już innym, odmienionym człowiekiem. Nie protestował gdy mu za żonę dano siostrę Elżbiety Habsburżanki, wdowę Katarzynę. Gdy okazało się że i ona ma ataki padaczki, przepędził ją ze swego dworu. Bona, obrażona na syna, po śmierci męża wróciła do swego rodowego księstwa w Bari i tu została otruta przez osobę nasłaną przez Habsburgów.

Król nigdy nie otrząsnał się po śmierci swej ukochanej. Odreagowywał przez powrót do swego młodzieńczego stylu życia. Pokojowiec Kniazik i piwniczy Jakub przejęli funkcję akwizytorów kochanek. Znamy nazwiska niektórych jak choćby Zuzanna Orłowska czy Anna Zajączkowska. Najważniejszą z nich była Barbara Giżanka, która pojawiła się na zamku dzięki bardzo sprytnie uknutej intrydze. Niejaki Mikołaj Mniszech zauważył, że jedna z zakonnic, bernardynka, jest bardzo podobna do Barbary Radziwiłłówny. Wykradziono ją zza klauzury i zaproponowano królowi seans spirytystyczny. Uczestniczyli w nim astrologowie i prawdopodobnie czarnoksiężnik Twardowski (na księżyc musiał się przenieść nieco później!). W świetle płonących świec ukazała się królowi zjawa Barbary (oczywiście była to ucharakteryzowana Giżanka). Król zemdlał z wrażenia, wezwano cyrulika, jakoś króla ocucił, może przez spuszczenie mu "złej krwi", bo od tego najczęściej w owych czasach zaczynały się kuracje. Za kilka tygodni Mniszech powiedział królowi, że spotkał kogoś podobnego do Barbary, też Barbarę, czy nie chciałby jej poznać. Oczywiście chciał i poznał i miał z nią córkę. Sprowadziła do siebie rodzinę i przez jakiś czas ona rządziła Polską, czyli podejmowała wszystkie ważniejsze decyzje państwowe. Zawiązał się spisek wśród magnaterii by skończyć z tą hańbą. Król ostrzeżony o tym spisku wysłał Giżankę i rodzinkę na Podlasie; ci mieli wystarczająco dużo czasu, by ograbić skarbiec i dwór królewski. Sam, już bardzo chory, podążył za nimi; dojechał tylko do Knyszyna i tam 7 lipca 1572 r. zmarł. Sprawę kradzieży szybko wyciszono, chodziło przecież o utrzymanie mitu świetności rodu Jagiellonów. Smutny to był koniec tego dobrego i mądrego króla, króla Unii Lubelskiej, od której mamy już Rzeczpospolitą nie dwóch, lecz jednego narodu. Skończył się ród królewski Jagiellonów, kończyła się powoli świetność kraju. Były jeszcze zrywy, ale ogólnie mówiąc droga prowadziła w dół i dwieście lat póżniej zaczęło się wymazywanie Polski z mapy Europy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polska Jagiellonów ogólnie”