Re: Łysiec I Łysica, czyli jaki Bóg tam mieszkał?
: 06 lut 2011, 04:16
A można prosić o szczegóły odnośnie potępienia J. Rosen- Przeworskiej!? Chciałbym doprawdy wiedzieć coś więcej zanim wyrzucę
jej książki z hukiem na śmietnik. Chciałbym pozatem zwrócić uwagę,że w podanym przeze mnie skrócie nie ma właściwie żadnych poetyckich fantazji. Pozostawiłem jedynie podane przez nią źródła literackie oraz pobieżny opis terenu.
Trwanie wcześniejszych lokalnych dynastii kapłańskich i tradycji kultowych pośród napływowej "obcej" ludności jest prawidłowością
dostrzeganą np. w Grecji. Wystarczy wymienić Eumolpidów w Eleuzis
i misteria Samotraki. Ród kapłański i ceremonie akceptowane przez potężnych nieznanych bogów, decydujących o pomyślności konkretnego terenu, to zbyt cenna wartość dla nowych władców jak na to, aby pozbywać jej się lekkomyślnie.
"Władza" nad danym terytorium wypływała m.in. z zapewniania skutecznej ochrony miejsc świętych i zaakceptowania przez lokalne duchy opiekuńcze osoby władcy. W sumie, nie widzę nic dziwnego w tym, że zeslawizowana i napływowa słowiańska ludność Małopolski trwała przy starych celtyckich nazwach lokalnych bóstw. Wiedza
o "prawdziwym imieniu" zapewnia kontakt z bóstwem, nawet jeśli to
"najprawdziwsze" jest tajemnicą lokalnej dynastii kapłańskiej.
jej książki z hukiem na śmietnik. Chciałbym pozatem zwrócić uwagę,że w podanym przeze mnie skrócie nie ma właściwie żadnych poetyckich fantazji. Pozostawiłem jedynie podane przez nią źródła literackie oraz pobieżny opis terenu.
Trwanie wcześniejszych lokalnych dynastii kapłańskich i tradycji kultowych pośród napływowej "obcej" ludności jest prawidłowością
dostrzeganą np. w Grecji. Wystarczy wymienić Eumolpidów w Eleuzis
i misteria Samotraki. Ród kapłański i ceremonie akceptowane przez potężnych nieznanych bogów, decydujących o pomyślności konkretnego terenu, to zbyt cenna wartość dla nowych władców jak na to, aby pozbywać jej się lekkomyślnie.
"Władza" nad danym terytorium wypływała m.in. z zapewniania skutecznej ochrony miejsc świętych i zaakceptowania przez lokalne duchy opiekuńcze osoby władcy. W sumie, nie widzę nic dziwnego w tym, że zeslawizowana i napływowa słowiańska ludność Małopolski trwała przy starych celtyckich nazwach lokalnych bóstw. Wiedza
o "prawdziwym imieniu" zapewnia kontakt z bóstwem, nawet jeśli to
"najprawdziwsze" jest tajemnicą lokalnej dynastii kapłańskiej.