Beresteczko, 28−30 czerwiec 1651 − opracowanie

Początek XVII w. przyniósł wznowienie działań antymoskiewskich. Rosja przechodziła właśnie kryzys dynastyczny. Przeciw carowi Borysowi Godunowowi wystąpił rzekomy syn Ivana IV, Dymitr. Poparty przez polskiego magnata Jerzego Mniszcha, który wydał za niego swą córkę Marynę, osiadł na tronie w 1605 roku. Wiele osób w Polsce zdecydowanie opowiadało się przeciw popieraniu tego awanturnika politycznego. Początkowo niechętny tej sprawie był również Zygmunt III. Wkrótce jednak zwolennicy „dymitriady” zdołali pozyskać króla.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Beresteczko, 28−30 czerwiec 1651 − opracowanie

Post autor: Artur Rogóż »

Beresteczko, 28−30 czerwiec 1651 − jedna z największych bitew w polskiej historii
opracowanie za zgodą http://historycznebitwy.info
Bitwa pod Beresteczkiem odbyła się w dniach 28−30 czerwca 1651 r. w czasie powstania Chmielnickiego. W starciu tym armia polska dowodzona przez króla Jana Kazimierza rozbiła armię buntowników pod wodzą Bohdana Chmielnickiego.
Wybuch i przebieg powstania Chmielnickiego

Wojnę polsko-kozacką zapoczątkował Bohdan Chmielnicki, pisarz wojska zaporoskiego, syn podstarościego czehryńskiego Michała. Wszedł w konflikt z Danielem Czaplińskim o drugą żonę Bohdana: Czapliński uwiódł ją, próbował zabić syna Chmielnickiego, którego strasznie pobił (podobno nawet go zabił), a także usiłował zorganizować zamach na Bohdana. Kozak poszedł do króla ze skargą, ale nic nie zdziałał. Odmowa polskiego króla uregulowania zatargu zdenerwowała Chmielnickiego i po niej zaczął namawiać kozaków zaporoskich do buntu przeciw Polsce.
Bohdan Chmielnicki

Bohdan Chmielnicki

Główną przyczyną społeczno-ekonomiczną buntu było niezadowolenie Kozaków z małych przywilejów oraz małej wolności osobistej (traktowano ich jak chłopów). Bunt rozpoczął się wiosną 1648 r., a Bohdan Chmielnicki został obrany hetmanem zaporoskim. Kozacy na początku odnosili zwycięstwa nad Polakami. Miejscami klęsk wojsk polskich były m.in. Żółte Wody, Korsuń oraz Piławce, ale już w 1649 r. ataki Kozaków zostały odparte. Zbaraż, w którym załoga polska licząca 14 tys. wojska, dowodzona przez Jeremiego Wiśniowieckiego, Aleksandra Koniecpolskiego, Stanisława Lanckorońskiego, Andrzeja Firleja, Mikołaja Ostroroga oraz Marka Sobieskiego, musiała bronić się przed 200−250 tys. armią kozacko-tatarską, utzrymała się do czasu rokowań. Prawdziwym bohaterem był tam Jeremi, który bronił głównej części zamku.

Niedługo potem Kozacy ponownie wyprawili się na Polaków. Bohdan rozbił obóz niedaleko Tarnopola i czekał tam na przybycie tatarskich sprzymierzeńców. Na naradzie w polskim obozie, pod przewodnictwem króla, wzięli udział najwybitniejsi hetmani i wodzowie w Polsce. Planowano przesunąć się w stronę Lwowa i stanąć obozem pod Glinianami. Miało to zabezpieczyć także południową granicę Polski, obawiano się bowiem, że Rakoczy może, będąc w zmowie z Chmielnickim, próbować ataku na tyłach armii polskiej. Wiśniowiecki był innego zdania. Ponieważ Chmielnicki tkwił ciągle pod Tarnopolem, oczekując przybycia głównych sił tatarskich, książe radził szybki manewr pod Tarnopol i tam wydanie Kozakom bitwy, zanim zdążą przybyć Tatarzy. Plan ten, ze wszech miar słuszny, miał jednak tę wadę, że był planem Jeremiego, którego nienawidził Adam Kisiel. Zgłosił wniosek przeciwny, twierdząc, że „głaskaniem Chmielnickiego można jeszcze cokolwiek wskórać, że w obozie jest jeszcze za mało szlachty” − czyli najlepiej będzie tkwić pod Sokalem i czekać na dalszych pospolitaków. Pomysł Kisiela spodobał się większości szlachty i postanowiono nie ruszać się spod Sokala. Stracono więc szansę narzucenia Chmielnickiemu bitwy przed nadejściem głównych sił tatarskich. Z drugiej jednak strony dało to czas na lepsze zoorganizowanie stale powiększających się sił królewskich. Wojsko podzielono na 10 pułków. Jednym z nich, złożonym z trzech chorągwi husarskich i 9 kozackich dowodził Wiśniowiecki.
Powstanie Chmielnickiego

Powstanie Chmielnickiego

W połowie czerwca nadeszła wiadomość, że Chmielnicki połączył się już z ordą i ruszył całością sił na północ, kierując się na obóz sokalski. Uzyskawszy tę wiadomość wysłał król Koniecpolskiego z zadaniem opanowania przepraw na Styrze. 22 czerwca wojsko przeprawiło się przez Styr i rozłożyło obóz na wschodnim brzegu rzeki. Odwrót nad rzekę miał być ubezpieczony przez trzy umocnione fortyfikacjami mosty. Stojąc na tej bezpiecznej pozycji oczekiwano przybycia Chmielnickiego. On zaś nie chciał uderzać na zajmujące tak wygodne pozycje wojska polskie i postanowił je stamtąd wywabić, dlatego rozpuścił plotkę, że zląkł się wojsk polskich i cofa się w głąb Ukrainy. Podstęp zapewne by się udał, lecz król po swoich imieninach, obdarowany sowicie przez senatorów, mimo otrzymania wielu kosztownych prezentów, w nastroju był nie najlepszym i żal mu było opuszczać dogodną pozycję. Z drugiej strony chciał ścigać uchodzącego, ale wahał się jeszcze trzy dni, po czym 27 czerwca rozkazał zwinąć obóz, kierując się na Dubno.

Król, chcąc zaskoczyć Kozaków, szedł za nimi, ale gdy doszedł do odległości mili od Beresteczka, wysłał podjazd, który został rozgromiony przez przednią straż wojsk kozackich. W tej sytuacji zaskoczenie przeciwnika nie było już możliwe, więc Jan Kazimierz nakazał wojsku cofnąć się na pozycje beresteckie i tu czekać na wroga. Tegoż dnia siły królewskie wzmocniło pospolite ruszenie kilku spóźnionych województw. Przez całą noc z 27/28 czerwca sypano szańce. W następnych dniach miała rozegrać się największa w dziejach polsko-kozackich bitwa między tymi stronami.
Przebieg bitwy
28 czerwiec 1651 r.
Bitwa pod Beresteczkiem - 28 czerwiec 1651 r.

Bitwa pod Beresteczkiem
28 czerwiec 1651 r.

Prawym skrzydłem dowodził Mikołaj Potocki, centrum, gdzie znajdowały się oprócz jazdy również artyleria i tabory, dowodził osobiście król, lewym skrzydłem Jeremi Wiśniowiecki z hetmanem polnym Kalinowskim. Po trwających parę godzin harcach nieprzyjaciel uderzył całą swoją siłą na lewe skrzydło polskie. Siłę tego uderzenia osłabił znacznie Aleksander Koniecpolski, który na czele swej jazdy zastąpił Tatarom drogę. Na zwracających skrzydło w stronę jazdy Koniecpolskiego ordyńców uderzył na czele 6 lekkich chorągwi Jeremi, któremu w pomoc z husarią ruszył Czarniecki. W ślad za Wiśniowieckim ruszyli pospolitacy z województwa sandomierskiego. Uderzenia tego Tatarzy, którzy nigdy zresztą jeździe polskiej nie dorównywali w otwartym polu, nie wytrzymali. Na uciekających natarł jeszcze raz Koniecpolski i część pułku marszałka koronnego. Zwycięstwo, odniesione wprawdzie tylko nad przednią strażą tatarską, napawało otuchą.
29 czerwiec 1651 r.
Bitwa pod Beresteczkiem - 29 czerwiec 1651 r.

Bitwa pod Beresteczkiem
29 czerwiec 1651 r.

Następnego dnia oczom Polaków ukazały się główne siły kozacko-tatarskie. Na widok zbliżającego się nieprzyjaciela jazda polska znów wyszła z okopów. Obydwie potęgi stanęły naprzeciw siebie. Nie ulega wątpliwości, że bitwa berestecka była największym starciem polsko-kozackim, do którego obie strony zmobilizowały olbrzymie siły. W tym dniu silne natarcie tatarsko-kozackie uderzyło na lewe skrzydło polskie (Kalinowskiego i Wiśniowieckiego). Ruszyły na pomoc chorągwie z centrum i prawego skrzydła. Korzystając z zamieszania po stronie polskiej, Tatarzy nowymi siłami uderzyli w centrum, któremu pośpieszył z pomocą Wiśniowiecki, bowiem wreszcie uporał się z gniotącym go dotąd przeciwnikiem. Skoncentrowana w centrum artyleria polska silnym ogniem zatrzymała natarcie, które zmieniwszy nagle kierunek, uderzyło z furią na prawe skrzydło polskie, odnosząc poważne sukcesy, biorąc między innymi chorągiew husarską hetmana wielkiego. Wczesnym popołudniem bitwa ucichła. Jej bilans był nader niekorzystny dla strony polskiej. Poległo wielu spośród starszyzny wojskowej m.in. Adam Hieronim Kazanowski, pisarz polny koronny, oraz Jerzy Ossoliński, starosta lubelski. Straty tatarskie także były niemałe, zginął m.in. podskarbi tatarski, niemniej Tatarzy utrzymali pole polskiemu dowodzeniu, a właściwie jego brakowi. Każdy dowódca dowodził swoim tylko oddziałem, odpierał ataki i przychodził sąsiadom z pomocą wtedy, kiedy chciał. Wojsko schodziło z pola do okopu znużone, pobite, z poczuciem klęski. Pogłębiał ją jeszcze brak zaufania do wodzów. Wojsko było zniechęcone i bliskie demoralizacji.
30 czerwiec 1651 r.
Bitwa pod Beresteczkiem - 30 czerwiec 1651 r.

Bitwa pod Beresteczkiem
30 czerwiec 1651 r.

Na następny dzień miało dojść do rozstrzygającego starcia. Zebrali się więc dowódcy na naradę, aby opracować jakąś koncepcję walki i ustalić zasady dowodzenia. Równocześnie trzeba było zadbać o podniesienie na duchu wojska. Ponieważ po ostatnich walkach szczególnie obawiano się Tatarów „nad samym obozem pokazał się Święty Michał na powietrzu z Najświętszą Maryą Panną, który jakby za chanem gonił, grożąc mu mieczem”. Po opowiadaniu o tym wojskom w obozie, uweseleni ludzie jakby niezwyciężonego nabrali serca. Zarówno obrady dowódców jak i „cud na niebie widoczny” odniosły swój skutek. Wczesnym rankiem pod osłoną mgły wyprowadzano z obozu wojsko, ustawiając je na modę holenderską w szachownicę. Każde pole czarne w tej szachownicy stanowił tzw. skwadron złożony z 6 chorągwi. Jako odwód dla centrum pozostawił król w zamkniętym obozie 3000 węgierskiej piechoty. Takie rozstawienie wojska dawało silne ogniem spieszone centrum i dwa ruchliwe skrzydła jazdy. Pod osłoną mgły również nieprzyjaciel przegrupował swe szyki. Lewe skrzydło zajęli Tatarzy, prawe jazda kozacka. Stosunkowo słabe centrum przy potężnych skrzydłach stanowiła grupa posiłkowa tatarsko-wołosko-turecka pod dowództwem Nuradyna. Za wojskiem na wzgórzach rozciągnął się tabor kozacki. Gdy mgła ustąpiła, obydwie armie ujrzały się stojące naprzeciw siebie gotowe do walki.

Do godziny trzeciej armie wciąż stały naprzeciw siebie. Dopiero gdy Kozacy zaczęli prowadzić roboty ziemne, sypiąc wały i zataczając wozy, szykując się do obrony, Jan Kazimierz rozkazał centrum powoli posuwać się naprzód. Wówczas Jeremi przysłał do króla Zygmunta Denhoffa z prośbą o zezwolenie na rozpoczęcie ataku. Ledwie Denhoff zdążył przycwałować do księcia Jeremiego z królewskim pozwoleniem „w trąby i bębny kazawszy uderzyć ruszył się zaraz sam książe z lewym skrzydłem, sam osobą swoją osiemnaście chorągwi kwarcianych, po sześciu na skwadron przywodząc”. Tak rozpoczęła się jedna z najwspanialszych szarż w dziejach polskiej jazdy. Na czele 18 chorągwi pędził książę Jeremi. Był bez zbroi, z gołą głową, z dobytą szablą w ręku. Na ten moment czekał od wielu dni. Na widok nacierającej z furią jazdy polskiej ruszyła do kontrataku jazda kozacka, z boku zaś, na czele swoich, Nuradyn. W ślad za jazdą Wiśniowieckiego ruszyły chorągwie pospolitego ruszenia sandomierskiego i krakowskiego. Na pomoc Jeremiemu król wysłał szlachtę łomżyńską i sieradzką. Przeciw tej zwrócił się teraz Nuradyn. Odciążyło to znacznie księcia. Ale wódz tatarski silnym uderzeniem rozproszył już pospolitaków łomżyńskich i uderzył na krakowskich. Byłby i tych rozbił, ale Jeremi, już uporawszy się z jazdą kozacką, uderzył tak silnie w Nuradynowych ordyńców, że spędził ich z pola. W tym czasie król kazał ruszyć zdecydowanie do przodu całemu centrum. Jeremi, widząc cofających się pod naporem królewskim Tatarów, spędziwszy z pola resztę jazdy kozackiej, natarł wściekle na tabor. Zdobycie taboru utworzonego z 10 rzędów wozów pospinanych łańcuchami nie jest rzeczą prostą dla jazdy. Wykorzystując zaskoczenie i panikę wywołaną porażką jazdy kozackiej, udało się konnicy Wiśniowieckiego rozerwać trzy rzędy wozów! Ale teraz nad księciem zawisło ogromne niebezpieczeństwo. Nacierając z taką furią, nie zorientował się Jerema, że centrum nie nadąża za nim, na skutek czego ma odsłonięte całe prawe swoje skrzydło. W to odsłonięte skrzydło uderzył teraz Nuradyn, który tymczasem zebrał na powrót swych rozproszonych wojowników. Musiał więc książę straciwszy całą chorągiew jazdy, nie tylko poniechać taboru, ale wycofać się na wysokość centrum.

Król denerwował się, że Lanckoroński wciąż nie naciera z prawym skrzydłem. Ale doświadczony wódz wiedział co robi. Gdyby usłuchał królewskiego rozkazu i ruszył do przodu, odsłoniłby całe prawe skrzydło królewskiego centrum i w nie uderzałaby wówczas zaporoska piechota, którą jeszcze na początku bitwy Chmielnicki wysłał, by obchodząc lasem prawe skrzydło polskie, zaatakowała tyły obozu polskiego. Tak więc Lanckoroński pozostając w miejscu, osłonił prawą flankę nacierających teraz razem króla i Wiśniowieckiego.
Jeremi Wiśniowiecki

Jeremi Wiśniowiecki

Losy bitwy, mimo przewagi i inicjatywy polskiej, były jeszcze nie rozstrzygnięte. Chan raniony został w nogę, a widząc śmierć swego brata i wielu dostojników tatarskich, załamał się ostatecznie i rzucił do ucieczki. Widząc białą chorągiew chana, artylerzyści polscy wypalili w jej kierunku z działa. Strzał był precyzyjny − stojący tuż obok chana Tatar spadł zabity z konia. Kiedy na dodatek skwadron cudzoziemski spod komendy Bogusława Radziwiłła dał salwę z muszkietów, w ślad za swym wodzem zaczęła uciekać cała jazda tatarska, zostawiając Kozaków samych na polu bitwy. Widząc co się dzieje, Bohdan Chmielnicki pognał do chana, by go zatrzymać. Niewykluczone, że przymówił mu zbyt ostro, dość, że Islam Gerej wściekł się, kazał ordyńcom związać hetmana zaporoskiego i związanego uwiózł ze sobą w stronę Wiśniowca. Kozaków, którzy za jednym zamachem nie tylko stracili sojusznika, ale wraz z nim naczelnego wodza, ogarnęła panika. Zaczęli uciekać z pola, próbowali schronić się w taborze, który tymczasem cofnął się teraz na prawe skrzydło polskie, dotąd nietknięte. Jakąś grupę Kozaków uciekających do taboru dopadła nawet polska czeladź, bijąc srodze i biorąc łupy. Gdy zapadł zmrok na placu pozostały już tylko chorągwie polskie. Orda uciekła, Kozacy, którym nie udało się w porę umknąć do taboru, polegli. W ręce polskie dostały się też namioty chana, jego rydwan, konie i stada bydła.

Za bohatera dnia powszechnie uznawano Jeremiego, a to z tej racji, że nie tylko rozpoczął szczęśliwie bitwę, prowadząc jazdę do wspaniałej szarży, ale też utrzymał na sobie największe przeciwnatarcie. Nie tak efektownym może jak Jeremi, niemniej też bohaterem dnia był Przyjemski, który ogniem artylerii czynił spustoszenie wśród nieprzyjaciół. Celny zaś strzał w najbliższe otoczenie chana Islam Gereja, kto wie, czy nie zadecydowało o losach bitwy.
Oblężenie taboru

Wprawdzie dzień 30 czerwca zakończył się wspaniałym zwycięstwem polskim, to walka nie była jeszcze zakończona. W taborze zamknęło się więcej Kozaków, niż strona polska miała żołnierzy. Tabor obronny był nie tylko kilkoma rzędami wozów spiętych łańcuchami, ale także samą obronnością miejsca. Zabezpieczało go zakole rzeki, bagno i las. W tych warunkach trudno było szturmować tabor. Postanowiono więc na razie przystąpić do oblężenia, zanim król nie sprowadzi z Zamościa, Lwowa i Brodów potężnych dział, które mogłyby skutecznie razić Kozaków. Na razie przystąpiono do rozmów. Polacy nie wiedzieli, że Chmielnickiego nie ma w taborze, toteż jako jeden z warunków postawili wydanie Chmielnickiego. Kozacy, gdy zrozumieli, że Polacy nic o uprowadzeniu hetmana zaporoskiego nie wiedzą, postanowili z typowym dla nich sprytem wykorzystać i tę sytuację. Szybko zrobili kukłę podobną do Chmielnickiego i przywiązali ją do drzewa, próbując wytargować jak najlepsze warunnki poddania, a w każdym razie możliwie długo przeciągać rokowania, by w tym czasie obmyśleć jakąś drogę ucieczki z matni. Polacy zrazu nabrali się na tę mistyfikację, którą zdradził jakiś zbieg kozacki. Chcąc tabor rzeczywiście zamknąć szczelnym pierścieniem, polecił król Wiśniowieckiemu w 2 tys. żołnierzy obstawić jego tyły. Jeremi zażądał do wykonania tego zadania 15 tys. ludzi. Król upierał się, że wystarczy 2 tys. Doszło do sprzeczki i zadanie polecił Lanckorońskiemu. Ten posłusznie wziął 2 tys. i próbował obstawić tyły. Jak się wkrótce miało okazać, taka liczba żołnierzy stanowczo nie wystarczyła.

Koazcy nadal prowadzili rokowania, jednak pod ich osłoną sypali przez bagna groblę. Kiedy dowodzący taborem pułkownik Dziedziała gotów był poddać się, zrzucono go z dowództwa, wybierając na jego miejsce Bohuna. Nowy wódz nie w układach szukał rozwiązania lecz polecił co prędzej kończyć groblę przez bagna. Rąbano więc las, topiono w bagnie wozy, grobla krok po kroku przedzierała się przez topieliska. Po tygodniu oblężenia Bohun wraz ze starszyzną udali się na lustrację obozu i grobli. Wówczas ktoś krzyknął, żę starszyzna ucieka. Zdemoralizowanych klęską w polu, a teraz tygodniowym oblężeniem Kozaków ogarnęła panika. Rozpoczęto − rozrywając wozy − bezładnie uciekać z taboru. Widząc co się dzieje, chorągwie polskiej jazdy od razu ruszyły w pogoń. Była to nie bitwa lecz rzeź. Od polskich szabel padło wiele tysięcy Kozaków, wielu utonęło w wodzie lub w bagnach. Tylko część udało się uratować Bohunowi, wyprowadzając przez groblę na drugą stronę bagien. Teraz okazało się, że do zabezpieczenia tyłu taboru owe 2 tys. wojsk Lanckorońskiego to było za mało. Gdyby król wysłał tam Wiśniowieckiego z 15 tys. ludzi, z obozu kozackiego prawdopodobnie nikt by nie uszedł z życiem.
Jazda kozacka

Jazda kozacka

W czasie, gdy część chorągwi dorzynała bezładnie uciekających w pole, część wdarła się do wnętrza opustoszałego już obozu kozackiego. W ręce polskie wpadły olbrzymie łupy. Zdobyto insygnia wojskowe hetmana zaporoskiego, całą kancelarię Chmielnickiego wraz z korespondencją zagraniczną, wielką ilość żywności i różnych dóbr, w większej części zrabowanych szlachcie i miastom w poprzednich kampaniach. W rozbitym taborze poniósł śmierć gość Chmielnickiego patriarcha jerozolimski, a do niewoli dostał się poseł patriarchy carogrodzkiego, który przywiózł kozackiemu wodzowi złotą szablę i benedykcję z imieniem całej religii greckiej. Tego ostatniego złapał żywcem rotmistrz wołoskiej chorągwi Jeremiego, zatem złota szabla trafiła do Wiśniowieckiego, ten jednak odesłał ją królowi, by monarcha dołożył broń do innych trofeów, wśród których samych chorągwi kozackich było kilkadziesiąt.
Podsumowanie

Zwycięstwo odniesione na polach beresteckich było olbrzymie. 10 lipca król wraz z całym wojskiem śpiewali na pobojowisku Te Deum laudamus, „tymczasem ciurowie i piechota plądrowali obóz nieprzyjaciela”. Było to jedno z największych zwycięstw oręża polskiego. Jak się okazuje, nie wielkość odniesionego zwycięstwa ma decydujący wpływ na dzieje. Dla losów Polski o wiele większe znaczenie miały bitwy nad Żółtymi Wodami czy pod Korsuniem, gdzie po obu stronach w sumie walczyło zaledwie kilkanaście tysięcy ludzi. Wielkość beresteckiego zwycięstwa nie potrafiła zatrzeć skutków żółtowodzkiej czy korsuńskiej klęski. Jak widać decydujące znaczenie ma moment, w jakim zwycięstwo zostało odniesione. Małe zwycięstwo odniesione we właściwym czasie, znaczy więcej niż największe w czasie mniej właściwym. Nie wszystko więc zależy od siły.

Autor tekstu: Michał „Talar” Rożenek

Bibliografia: Jan Widacki, „Kniaź Jarema”
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bitwy, wojny i kampanie”