Bitwa na Wiśle 1627 r.

Początek XVII w. przyniósł wznowienie działań antymoskiewskich. Rosja przechodziła właśnie kryzys dynastyczny. Przeciw carowi Borysowi Godunowowi wystąpił rzekomy syn Ivana IV, Dymitr. Poparty przez polskiego magnata Jerzego Mniszcha, który wydał za niego swą córkę Marynę, osiadł na tronie w 1605 roku. Wiele osób w Polsce zdecydowanie opowiadało się przeciw popieraniu tego awanturnika politycznego. Początkowo niechętny tej sprawie był również Zygmunt III. Wkrótce jednak zwolennicy „dymitriady” zdołali pozyskać króla.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Bitwa na Wiśle 1627 r.

Post autor: Artur Rogóż »

Pod koniec listopada 1627 r. flota polska dowodzona przez Arndta Dickmanna pokonała szwedzką eskadrę blokującą wejście do portu gdańskiego. Starcie to przeszło do historii jako bitwa na redzie gdańskiej lub bitwa pod Oliwą. Niespełna rok później okręty bazujące na Wiśle zmierzyły się z piechotą Gustawa II Adolfa. Tym razem jednak, mimo zaciętej obrony, straty polskie były znaczne.


Rok 1627 przyniósł królowi szwedzkiemu Gustawowi II Adolfowi wiele niepowodzeń na lądzie i na morzu. Nauczony przykrymi doświadczeniami monarcha zorganizował w 1628r. wielką na owe czasy armię, składającą się z 50 700 żołnierzy. Pod koniec maja 22-tysięczny korpus wylądował w Piławie. Polacy mogli mu przeciwstawić jedynie kilkanaście tysięcy wojska różnego autoramentu. Dowodził nim znakomity żołnierz, hetman Stanisław Koniecpolski. Mimo tak znacznej przewagi Gustaw II Adolf nie zdecydował się na obleganie Gdańska. Dziesięciotysięczny oddział został jednak na początku lipca wysłany w okolice miasta, aby zaatakować polską flotę.

Polskie siły morskie składały się w tym czasie z kilkunastu większych i mniejszych okrętów. Na ich czele stała Komisja Morska, spełniająca zadania późniejszych admiralicji. Flotą dowodził zaś nadkapitan Fentross, dowódca „Króla Dawida”. Został on wybrany przez dowódców okrętów na miejsce poległych admirałów Dickmanna i Wittego. Marynarze służący na polskich jednostkach byli dobrze wyszkoleni, brakowało jednak pieniędzy na żołd, amunicję i proch.

Flota Zygmunta III Wazy cumowała w pobliżu twierdzy Wisłoujście. Nie było to jednak bezpieczne miejsce, gdyż wrogie okręty, blokujące ujście rzeki od maja 1628 r, podpływały w pobliże Latarni i otwierały ogień. Aby temu zaradzić część floty przebazowano bliżej Gdańska, w okolice Szańca Wapiennego, część zaś została na swych dawnych pozycjach.

5 lipca 1628 r. wieczorem wojska szwedzkie obsadziły prawy brzeg Wisły niedaleko szańca zwanego Mleczna Karczma (Milchkrug). Podciągnięto również lekkie działa skórzane konstrukcji pułkownika Wurmbrandta. Na polskich okrętach podniesiony został alarm. Komisarze morscy rozpoczęli przygotowania do obrony. Na naradzie, zwołanej dla dowódców okrętów padł rozkaz, aby nie wdawać się w pojedynki ogniowe ze szwedzką artylerią, lecz wycofać się w bezpieczne rejony rzeki. Jednocześnie starano się pożyczyć z Gdańska proch, amunicję i muszkieterów.

Około godz. 2 w nocy rozpoczęła się bitwa. Polscy artylerzyści i muszkieterowie ze „Świętego Jerzego” otworzyli ogień do wybiegających z lasu Szwedów. Rozpoczęła się kanonada. Jedna z kul wystrzelonych ze skórzanych armat trafiła w komorę prochową „Żółtego Lwa”. Na okręcie nastąpił wybuch. Zginęło 7 marynarzy. Reszcie załogi udało się opuścić rozbity okręt. Na pomoc rozbitkom wysłane zostały łodzie ratunkowe. Tymczasem „Święty Jerzy” wdał się w pojedynek artyleryjski z wrogimi bateriami ukrytymi na brzegu rzeki. Kilkadziesiąt pocisków wystrzeliła w tamtą stronę również zdobyczna pinka „Feniks”. Na okręcie tym jednak wkrótce wybuchł pożar. Dowódca „Świętego Jerzego” mimo wyraźnych rozkazów, nie chciał wycofać swej jednostki w górę rzeki. Dopiero osobista interwencja komisarzy morskich spowodowała, że odszedł około godziny 6 rano od nabrzeża. Okręt nie wycofywał się jednak, lecz ogniem swych dział osłaniał akcję ratowania „Feniksa”. W tym czasie poległ dowódca floty, nadkapitan Fentross. Został on trafiony gdy płynął w dół rzeki, aby objąć dowództwo nad akcją obronną i ewakuacją.

Próby wyprowadzenia płonącego „Feniksa” spod obstrzału zakończyły się fiaskiem. Okręt osiadł na wschodnim brzegu Wisły. Szalupy zabrały ciężko rannych do Gdańska, część załogi próbowała walczyć z pożarem, artylerzyści zaś nie opuścili swych stanowisk i nadal strzelali do Szwedów. Z pomocą przybyły im łodzie z „Arki Noego i Delfina. Na ich pokładach znajdowały się oddziały piechoty morskiej z uzbrojone w broń palną, lekkie działka i hakownice. Marynarze ci mieli atakować Szwedów chcących wedrzeć się na unieruchomione okręty. Na polu walki pojawiło się także 20 muszkieterów z załogi Latarni. Obsadzili oni zachodni brzeg Wisły i stamtąd starali się razić nieprzyjaciela. Ich akcja okazała się jednak nieskuteczna z powodu zbyt dużego dystansu dzielącego walczących. Poczyniono również starania o sprowadzenie oddziałów piechoty morskiej z Sopotu i Gdańska. Żołnierze ci nie zdążyli już jednak dotrzeć na pole bitwy. Nie udało się również dowieść na czas prochu z Gdańska.

Tymczasem polskie jednostki wycofywały się w górę rzeki. W okolicach Wisłoujścia znajdował się płonący „Fenkis” i wciąż walczący Święty Jerzy. Okręt otrzymał już kilka trafień, a wiatr, do tej pory sprzyjający wycofującym się Polakom, ucichł. Obłoki dymów po wystrzałach armatnich coraz bardziej zasnuwały rzekę i ograniczały widoczność. W tej sytuacji dalszy pojedynek ogniowy z dobrze wstrzelaną artylerią szwedzką groził zupełną klęską. Dowódca galeonu zdecydował się wycofać. Okręt jednak ugrzązł na mieliźnie na zachodnim brzegu Wisły. Natychmiast podjęto próby ściągnięcia go z tej pułapki. Dowódca „Świętego Jerzego” wysłał na wschodni brzeg Wisły szalupę. Na jej pokładzie znajdował się kilkuosobowy oddział dowodzony przez szypra Barthela, który umocował cumę na brzegu. Dzięki niej udało się ściągnąć „Świętego Jerzego” na głębsze wody rzeki. Marynarze dostali się jednak pod silny ostrzał kilkudziesięciu szwedzkich piechurów, którzy wybiegli na brzeg Wisły. Kapitan okrętu zignorował rady oficerów, którzy sugerowali, aby schronić się w Wisłoujściu, i zdecydował się na przebijanie do Gdańska. Aby tego dokonać, należało przepłynąć naprzeciw stanowisk artylerii Gustawa Adolfa. W czasie kilku godzin bitwy Szwedzi zdążyli już podciągnąć cięższe armaty. Ich pociski trafiały w kadłub polskiego galeonu poniżej linii wodnej. Okręt zaczął nabierać wody i wkrótce powtórnie osiadł na mieliźnie. Tym razem jednak stał się łatwym celem dla dział i muszkietów piechoty. Zginęło kilku oficerów polskiej floty, w tym również i odważny lecz niezdyscyplinowany kapitan Teschke. Niedługo w komorze linowej wybuchł pożar, który powoli rozchodził się po całym okręcie. Nie udało się na czas zorganizować pomocy dla walczących na „Świętym Jerzym” ludzi. Marynarze zaczęli opuszczać zagrożony okręt wpław i na szalupach. Większość z nich znalazła się na zachodnim brzegu rzeki i ukryła się w przybrzeżnych zaroślach. Nie mogli jednak opuścić tego schronienia, gdyż „polowało” na nich wielu szwedzkich muszkieterów. Dwóch członków załogi, artylerzystów, pozostało na galeonie i usuwało kartacze z komory prochowej. Na pokład wyszli już po odpłynięciu ostatnich łodzi i zostali na ostrzeliwanym i płonącym jednostce aż do godziny ósmej, kiedy to zabrała ich na ląd nadpływająca łódź. Niedługo potem szwedzcy żołnierze podpłynęli na łodziach do płonącego okrętu i jeszcze bardziej podsycili ogień. „Świętego Jerzego” nie udało się już uratować.

Tymczasem z ogarniętego płomieniami „Feniksa” zeszła załoga. Dowódca okrętu, Hans Meylckens, wyjednał pomoc od kapitana „Arki Noego”. Marynarze służący na Arce” zawieźli z „Feniksa” cumy na wschodni brzeg Wisły. Dzięki ich akcji udało się ściągnąć uszkodzoną jednostkę z mielizny.. Część załogi ponownie weszła na pokład i opanowała ogień. Wkrótce jednostka odzyskała możność manewrowania i zaczęła wycofywać w bezpieczniejsze miejsca. W tym czasie artylerzyści z „Tygrysa” i „Wodnika” wdali się w pojedynki artyleryjskie aby osłaniać odwrót uszkodzonego „Feniksa”.

Po opuszczeniu rejonu walk przez polskie jednostki Szwedzi jeszcze kilka godzin operowali w okolicach „Mlecznej Karczmy”, wieczorem jednak wycofali się w stronę twierdzy Głowy Gdańskiej.

Po zażegnaniu niebezpieczeństwa z „Żółtego Lwa” i „Świętego Jerzego” podniesiono armaty, stanowiące najcenniejsze wyposażenie okrętów polskich. Wkrótce wraki popadły w zapomnienie. Przez niemal 4 stulecia zasadniczo zmieniło się ukształtowanie terenu, na którym spoczywają (np. powstało Westerplatte). Dziś leżą one już nie na dnie rzeki, ale na suchym lądzie i czekają na odkrycie.
Robert Gucman
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bitwy, wojny i kampanie”