Z międzywojennych gazet

Chcąc omówić gospodarkę II RP, najpierw należy zbadać tło historyczne oraz czynniki, które miały wpływ na gospodarkę niepodległej już Polski w momencie zakończenia I Wojny Światowej.
Marshal
Posty: 268
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 11 gru 2010, 04:54

Z międzywojennych gazet

Post autor: Marshal »

Oto dziwne, ciekawe fragmenty z gazet, które były czytane w II RP.
U zbiegu ul. Basztowej i placu Matejki z początkiem 1925 r. pojawiła się pewnej nocy kamienna tablica z napisem: Nieznanemu żołnierzowi – nieznany ofiarodawca. Tekst oraz okoliczności wmurowania płyty miały świadczyć, iż ów ofiarodawca rzeczywiście pragnie pozostać anonimowy. Całej historii nadał ogromny rozgłos postulujący budowę Grobu Nieznanego Żołnierza Ilustrowany Kuryer Codziennny. W dziesiątkach artykułów i reportaży wychwalano szlachetność, skromność i patriotyzm tajemniczego, bezinteresownego ofiarodawcy. Superlatywów było tak wiele, iż Kraków rychło zrozumiał, iż tablicę ufundował właściciel IKC-a. Krakowska ulica proponowała więc nową wersję napisu: Nieznanemu żołnierzowi – nieznany Marian Dąbrowski.

Dąbrowski, mimo gorących namów ze strony współpracowników, nie zgodził się, by na odsłoniętym 3 czerwca 1925 r. Grobie Nieznanego Żołnierza znalazło się jego nazwisko.

Mieczysław Czuma & Leszek Mazan, Opowieści z krainy centusiów

Właścicielka mieszkania przy ul. Złotej nr. 16 p. Frydmanowa, wszedłszy do pokoju zajmowanego przez sublokatora Edwarda Kwiryna, byłego oficera, obecnie urzędnika P.K.O, którzy przed kilku dniami wyprowadził się do Łodzi, znalazła na parapecie między oknami granat ręczny. Dozorca domu Władysław Stępowski, z zachowaniem wszelkich ostrożności, włożywszy granat do kubełka napełnionego do połowy wodą zaniósł go do 8 komisariatu.

„Nowy Kurier Polski”, 1926

Do lekarza dentysty dr. K przyszedł wczoraj dobrze ubrany jegomość lat około 40, prosząc o wyrwanie zęba.

- Ile kosztuje taka operacja? – spytał.

- Bez znieczulenia 5 zł, a ze znieczuleniem 15 zł.

- Proszę „ze znieczuleniem”, ale tak żeby na długo nic mnie nie bolało.

Lekarz zastrzyknął pacjentowi większą dawkę środka znieczulającego i poprosił go, aby czas jakiś poczekał na działanie w poczekalni, a on tymczasem przyjmie następnego chorego.

Po kilkunastu minutach lekarz wyszedł i – w poczekalni nie zastał swego pacjenta.

Tegoż dnia w kawiarni kolega – dentysta, a bliski sąsiad dr. K opowiadał:

- Wyobraźcie sobie, kolego, miałem dziś pacjenta o stalowych nerwach. Wyrwałem mu ząb, wydłubywałem korzeń dłutem – ani pisnął.

- Nic się nie dziwię – wyjaśnił dr. K – ja mu znieczuliłem, a do kolegi poszedł na rwanie. Zaoszczędził sobie 10 zł.

Na taki spryt zdobyć się, gdy boli ząb, to sztuka.

„Dobry Wieczór”, 1929

Stanisław O., kancelista kolejowy, pokłócił się wczoraj ze swą połowicą i demonstracyjnie wyskoczył z okna swego mieszkania na czwartym piętrze przy ul. Przemysłowej. Inny człowiek niechybnie zabiłby się na miejscu w takim wypadku, ale nasz samobójca potłukł się tylko stosunkowo nieznacznie. Zamiast na bruk ulicy spadł bowiem na sąsiedni balkon. Pewien szofer, stojący na ulicy. przyglądał się temu czynowi samobójcy i zaalarmował kogo należało. Wkrótce też przybyło Lekarskie Pogotowie Ratunkowe (telef. 66-66) i wzięło pod swoją dobroczynną opiekę niefortunnego samobójcę.

„Dziennik Poznański”, 1929


W dniu 7 listopada zasiadł na ławie oskarżonych p. Kozłowski, urzędnik Dyrekcji Tramwajów oskarżony o to, iż w trakcie rozmowy o konkursach hippicznych miał rzec o rządzie i ciele dyplomatycznym „darmozjady”. Sąd przesłuchał świadków i oskarżonego, który tłumaczył, iż zapytał: „Czy darmo zjadą” i chciał powiedzieć: „ci jeźdźcy międzynarodowi”, lecz skończyć zdania nie mógł, bowiem pomimo krzyków i protestów pociągnięto go do komisariatu i odpowiedzialności.

W dniu wczorajszym sąd przesłuchał dwu powołanych przez obronę świadków, którzy powiedzieli, iż p. Kozłowski jest człowiekiem pracowitym, spokojnym, niekaranym, przy czym przekonania posiada umiarkowane.

Po wysłuchaniu stron sąd p. Kozłowskiego uniewinnił

„Kurier Poranny”, 1933

(…) Na specjalną uwagę zasługuje część programu w którym popisuje się człowiek – akumulator, p. Zimkiewicz. Każdy, kto się go dotknie, zostaje rażony prądem!

„Kurier Ostrowski”, 1933

Pan Pinczer oskarżony jest o zniewagę i zrzucenie ze schodów pana Lubkiewicza.

Sędzia: Czy powiedział mu pan: gałgan?

Oskarżony: Tak, bo zasłużył na to, a potem zrzuciłem go ze wszystkich schodów.

Sędzia: A czym to oskarżyciel zasłużył sobie na taką kare?

Oskarżony: Ja mam córkę, najwyższy trybunale, czy ma pan córkę?

Sędzia: Co to ma znaczyć?

Oskarżony: Kto nie ma córki, nie zrozumie tego jak należy. Moja córeczka Andzia, inteligentna dziewczynka, manikiruje się i kąpie każdej soboty. W sam raz by się nawet nadawała na żonę wyższego urzędnika lub czegoś podobnego. Córka moja więc nawiązywała znajomość z oskarżycielem, który jest sobie takim małym buchalterzyną w składzie skór. Pan Lubkiewicz chodził często z moją córką na spacery. Andzia wraca do domu, a ja pytam ją: „Już, czy jeszcze nie?”. A ona: „Nie, tatusiu”. Następnej soboty po powrocie ze spaceru pytam ją znów: „Już, czy jeszcze nie?” I znowu nic. Trzeciej soboty powtórzyła się ta sama historia, i dalej nic.

Sędzia: A co właściwie miało nastąpić?

Oskarżony: Panie trybunale, ja myślę, że pan nie ma córki. Co miał Lubkiewicz zrobić? Oświadczyć się. Więc następnej soboty, gdy pan Lubkiewicz przyszedł do nas, rzekłem do niego bez ogródek: „Panie Lubkiewicz, czy pan zamierza pojąć moją córkę za żonę?”. A wie pan, panie sędzio, co on mi na to odpowiedział? Powiedział, bym mu w dzisiejszych czasach nie zawracał głowy takimi rzeczami! A ja mu na to: „Z pana jest gałgan”, i spuściłem go ze schodów bez windy.

Ponieważ pan Pinczer nie chciał cofnąć obelgi, a zrzucenia ze schodów cofnąć nie mógł, otrzymał 30 zł grzywny.

„Tajny Detektyw”, 1936

Zaczerpnięte z:

M.S. Fog, Absurdy polski międzywojennej, Poznań 2008
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”