Józef Beck

Obszerny opis dziejów całości życia oraz dokonań wybitnej postaci.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Józef Beck

Post autor: Artur Rogóż »

ózef Beck (1894-1944) - polski polityk, minister spraw zagranicznych RP w chwili wybuchu II wojny światowej, bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego
Urodził się 4 października 1894 roku w Warszawie. Był synem Józefa Becka, który... także był synem Józefa Becka. Ojciec Józefa juniora prężnie działał w Związku Robotników Polskich w Warszawie. Był nawet więźniem politycznym. Poglądy rodziny, w której tradycji niepodległościowe były bardzo mocne, co wpłynęło oczywiście na kształtowanie osobowości i poglądów przyszłego ministra. Rodzina Becków zamieszkała w Limanowej, gdzie młody Józef spędził dzieciństwo i młodość. Nie pobierał tam jednak nauk w miejscowych placówkach oświatowych, ponieważ nie wystepuja odpowiednie wpisy do ksiąg szkolnych. To może wskazywać na możliwość uczenia na własną rękę. Po zdaniu matury młody Beck stanął przed poważnym wyborem, jakim była jego droga życiowa. Najpierw studiował na Politechnice Lwowskiej, później pobierał nauki w Akademii Eksportowej w Wiedniu. Ukończył również Wyższą Szkołę Wojenną w Warszawie. W 1914 roku, po wybuchu I wojny światowej, zaniechał edukacji we Lwowie i udał się do Wiednia, a następnie wstąpił do Legionów Polskich. Tam dał się poznać jako niezły żołnierz i wywiadowca. Działał w Polskiej Organizacji Wojskowej na terenie Ukrainy. W 1916 roku otrzymał Krzyż Virtuti Militari. W legionowej służbie poznał Józefa Piłsudskiego, który zwrócił uwagę na błyskotliwość i inteligencję Becka. Przyszły minister pełnił służbę adiutanta u boku Piłsudskiego, a znajomość ta miała procentować w przyszłości. Po zakończeniu działań zbrojnych w 1918 roku postanowił powrócić do Polski. W listopadzie przyjechał do Warszawy. Nie zrezygnował z kariery wojskowej i wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Następnie rozpoczął szeroko zakrojoną działalność polityczną. W latach 1922-23 pełnił funkcję attaché wojskowego w Paryżu i Brukseli. Wciąż jednak rozwijał swoje umiejętności na polu militarnym, kończąc w 1925 roku warszawską Wyższą Szkołę Wojenną i uzyskując stopień pułkownika artylerii konnej. Gdy w 1926 roku władzę w Polsce przejmował Józef Piłsudski, Beck opowiedział się po jego stronie, co otworzyło mu drzwi do dalszej kariery. Jako były współpracownik marszałka, miał już wyrobioną pozycję w oczach przywódcy II Rzeczypospolitej. Natychmiast po przewrocie majowym otrzymał pierwsze poważne stanowisko. Przez cztery lata od zamach stanu był szefem gabinetu Ministra Sprawa Wojskowych, innymi słowy Gabinetu Marszałka. Dalej jego kariera nabrała rozmachu, gdy w 1930 roku został wicepremierem w gabinecie Piłsudskiego, a 6 grudnia mianowano go podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Marszałek znalazł w osobie Becka wiernego słuchacza i pilnego ucznia, dlatego też planował, iż kiedyś obejmie on tekę ministerialną w MSZ. Wydawało się, iż Piłsudski dużo więcej czasu poświęca właśnie Beckowi niż ówczesnemu ministrowi Augustowi Zaleskiemu, który dzierżył w swych rękach stery polskiej polityki zagranicznej.

Józef Beck i marsz. Edward Rydz-Śmigły

Wreszcie 2 listopada 1932 roku Józef Beck został Ministrem Sprawa Zagranicznych. Jego polityka polegała na wyważaniu stosunków między Polską w Niemcami i Związkiem Sowieckim w myśl z taktyką obraną niegdyś przez jego mentora. Zgodnie z życzeniem Piłsudskiego Beck starał się zapobiec konfliktowi z którymkolwiek z państw. Jeszcze zanim na dobre objął funkcję ministra, pracował aktywnie na rzecz porozumienia ze Związkiem Radzieckim. Efektem tych działań było podpisanie pierwszego układu ze Związkiem Sowieckim w dniu 25 lipca 1932 roku. Następnie przyszedł okres porozumienia z zachodnim sąsiadem. III Rzesza pod rządami Adolfa Hitlera starała się początkowo prowadzić politykę dość ugodową, zbierając cennych sojuszników. Wyrazem tego była chęć podpisania paktu o nieagresji z II Rzeczpospolitą. Dlatego też Beck rozpoczął negocjacje w sprawie podpisania dokumentu, co sfinalizowano umową z Niemcami z dnia 26 stycznia 1934 roku. Pakt sygnowali w Berlinie ambasador Józef Lipski oraz Konstantin von Neurath. Takie posunięcia zdecydowanie nie sprzyjały umacnianiu tradycyjnej więzi polsko-francuskiej, za co mocno krytykowano Becka. Dało się bowiem zauważyć, iż II Rzeczpospolita została zepchnięta na dalszy plan w kręgu zainteresowań Francuzów. To mogło popchnąć Polaków w objęcia III Rzeszy. Mimo wszystko jednak polska dyplomacja nie nawiązała bliskich stosunków z Rzeszą, a oskarżenia o zapędy proniemieckie były bezpodstawne. Jednocześnie z radykalizacją działań niemieckich zaostrzeniu uległ kurs Polaków względem Rzeszy. Beck, który po śmierci Piłsudskiego samodzielnie kierował resortem spraw zagranicznych znalazł się w trudnej sytuacji, gdy mocarstwa zachodnie dawały ciche przyzwolenie na agresywne posunięcia państwa niemieckiego, co z kolei godziło w interesy Rzeczypospolitej. To spowodowało wysunięcie żądań Niemców względem Polski. Za Rzeszą przemawiała siła, ale początkowe naciski w kwestii rewindykacji ustaleń wersalkich nie przyniosły efektu. Wreszcie w 1938 roku Hitler zdecydował się na drastyczne posunięcia względem Austrii i Czechosłowacji, anektując pierwszy z krajów i odbierając część terytorium drugiego. Konferencja monachijska zadecydowała o odebraniu Czechosłowacji Sudetenlandu, co było głównym postulatem strony niemieckiej. Łagodne podejście Francji i Wielkiej Brytanii względem żądań niemieckich rozzuchwaliło Hitlera, który teraz rozpoczął kampanię nacisku na Polaków. Swoją drogą, II Rzeczpospolita nie wykazała się refleksem podczas rozmów w Monachium, decydując się na zajęcie czechosłowackiego Zaolzia. Duży wpływ na tę decyzję miał sam Beck. Na początku października siły Wojska Polskiego wkroczyły na to terytorium, co stawiało w oczach Europy Polaków i Niemców jako agresorów, niemalże na równi. Nie było to oczywiście korzystne dla sprawy polskiej, a całe zajście z Zaolziem miało charakter raczej symboliczny, przynosząc jedynie spore straty dyplomatyczne. A w tym momencie poparcie możliwych sojuszników było Polsce niezbędne, bowiem jeszcze na jesieni Hitler i jego minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop wystosowali względem Polaków postulaty przekazania Niemcom terytorium Wolnego Miasta Gdańsk, przyłączenia II Rzeczypospolitej do paktu antykominternowskiego wymierzonego w Związek Radziecki i budowy eksterytorialnej autostrady z Rzeszy do Prus Wschodnich. Akceptacja tych warunków spychałaby Polaków do roli państwa o ograniczonej suwerenności, na co minister nie mógł pozwolić.

Józef Beck i angielski generał Ironside

Niemcy oferowali w zamian tylko przedłużenie na 25 lat paktu o nieagresji ustanowionego za kadencji Becka w 1934 roku. Negocjacje trwały całą wiosnę 1939 roku, zwiastując zaostrzenie kursu Niemiec względem Polaków. Beck, mimo groźby wojny, zdecydowanie sprzeciwił się żądaniom niemieckim odnośnie Gdańska i eksterytorialnej autostrady biegnącej przez polskie ziemie, dając wyraz swemu stanowisku 5 maja 1939 roku, gdy przemawiał Sejmie:
"Słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dn. 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduje się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań - to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da! (...)Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.".
Mimo to nie udało się mu uniknąć konfliktu z III Rzeszą, która 1 września 1939 roku napadła na Polskę. Wcześniej jednak doprowadził do sojuszu polsko-francuskiego i polsko-brytyjskiego. Szczególne znaczenie miała umowa zawarta 26 sierpnia, kiedy to podpisano angielsko-polski układ o wzajemnej pomocy militarnej. Niestety, nie udało się uratować niepodległości Polski, bowiem sojusznicy niedostatecznie zareagowali w chwili napaści Rzeszy na tereny polskie. To sprawiło, iż Beck oskarżany był o prowadzenie polityki antyfrancuskiej i klęskę dyplomacji polskiej. Podczas kampanii wrześniowej ewakuował się wraz z rządem w nocy z 17 na 18 września, udając się do Rumunii, gdzie został internowany. Został tam odizolowany od wydarzeń politycznych przez nową ekipę polityczną zgromadzoną wokół gen. Władysława Sikorskiego. Beckowi nie zezwolono na wyjazd do Wielkiej Brytanii, aby tam mógł prowadzić emigracyjną działalność. Formalnie 30 września utracił stanowisko ministra spraw zagranicznych. Podczas internowania zajął się pracą publicystyczną. Napisał pamiętniki zatytułowane "Ostatni raport". Zmarł 5 czerwca 1944 roku w Stăneşti. Jego prochy sprowadzono do kraju dopiero w 1991 roku. Pochowano go symbolicznie na cmentarzu na Powązkach.
Warka
Posty: 1570
Rejestracja: 16 paź 2010, 03:38

Re: Józef Beck

Post autor: Warka »

Józef Beck (ur. 4 października 1894 w Warszawie, zm. 5 czerwca 1944 w Stăneşti w Rumunii) - polski polityk, dyplomata, wojskowy (pułkownik dyplomowany), bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego.

Uczeń V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie, student Politechniki Lwowskiej i w Akademii Eksportowej w Wiedniu. Członek POW, w latach 1914-1917 żołnierz Legionów Polskich i adiutant Józefa Piłsudskiego. 1922-1923 - attaché wojskowy RP w Paryżu i Brukseli. W 1926 W czasie zamachu majowego opowiedział się po stronie Józefa Piłsudskiego. W latach 1926-1930 szef gabinetu ministra spraw wojskowych, od 25 sierpnia do 4 grudnia 1930 - wicepremier w rządzie Józefa Piłsudskiego, a następnie (do 1932) - wiceminister spraw zagranicznych

Nie jestem pewien, czy to akurat komuniści są autorami określenia "klęska wrześniowa" w odniesieniu do przegranej przez nas kampanii 1939 roku - choć to oni upowszechnili je i wpoili pokoleniom PRLu. Wydaje mi się, ze pierwszymi, którzy użyli tego określenia, byli ludowcy i endecy skupieni wokół gen. Sikorskiego w Paryżu. Chodziło o to, aby pokryć czymś - pozornie bezspornym - dwa własne posunięcia dalekie od lojalności wobec legalnych władz Polski: najpierw fakt szykowanego już we Lwowie zamachu stanu, następnie intrygę paryska, powodująca zawekowanie przez Francje (początkowo niezgłaszająca sprzeciwów) suwerennego aktu prawnego prezydenta RP, internowanego w Rumunii. Zawsze przyjemniej jest czuć się rzecznikiem "oburzenia społecznego" niz. zwykłym rokoszaninem, dokonującym rokoszu w najmniej odpowiednim momencie historii kraju.

"Odpowiedzialność za klęskę wrześniowa" - to był slogan, którym antypilsudczykowska opozycja pokrywała swoja małość i "swoje matactwa zrodzone z chorobliwego zacietrzewienia". Ciężar tej demagogii spadł na wiceministra spraw zagranicznych Szembeka, którego Beck wysłał w ostatniej chwili z Kut do Paryża okrężna droga przez Węgry, Jugosławię i Włochy. Jak widać z jego "Diariusza", pisanego od września do grudnia 1939 r., zachowywał się tam cały czas lojalnie wobec swego szefa i w niekończących się dyskusjach bronił głównych zasad polityki zagranicznej prowadzonej przez Becka. Osaczony jednak przez superdemagogów, chwytał się czasem prób obrony zupełnie nieprzemyślanych. Twierdził, ze Beck został wprowadzony w błąd przez marszałka Rydza-Smiglego i przez generała Kasprzyckiego na temat przygotowania naszej armii do wojny. W rozmowie z dyrektorem Potockim oświadczył " ze gdyby Beck był wiedział, jaki jest rzeczywisty stan rzeczy, nie wierze, by mógł pójść na politykę, która prowadził "("Diariusz", s. 115). Szembek nie wziął pod uwagę jednego: ze jego szef nie był z nim szczery. Beck poszedłby "na całego" nawet przy jeszcze gorszym stanie naszej armii.

Co Beck musiał ukrywać? Zarówno wobec Niemiec, których impet trzeba było najdłużej stopować , jak wobec pseudosprzymierzencow zachodnich, pragnących pokoju za wszelka cenę, zarówno wobec własnego społeczeństwa, wykrwawionego w tylu bojach pierwszej wojny światowej, jak wobec własnych współpracowników, zbyt słabych, by mogli unieść ciężar tej decyzji - Beck musiał ukrywać, ze tym, do czego dążył po wcześniejszym odrzuceniu przez Francje (w 1933 i w 1936 roku) propozycji akcji prewencyjnej, jest wojna europejska, która zniszczy hitleryzm. To tylko naiwni politycy zachodni mogli żywic cieple złudzenia, ze z Hitlerem czy Stalinem możliwe jest pokojowe współistnienie naiwny papież Pius XII mógł myśleć, ze robi cos chwalebnego, gdy w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. proponował Beckowi, aby przyjął warunki Hitlera "w celu uratowania zagrożonego pokoju". Ówczesny papież dowiódł, ze niczego nie rozumie z zagrożeń świata, gdy w przemówieniu wygłoszonym w tym samym mniej więcej czasie wypowiedział to pozornie oczywiste zdanie: "Niczego się nie traci, zachowując pokój, a wszystko można strącić przez wojnę". Zdanie to jest trafne tylko w wypadku zagrożeń przeciętnych, w warunkach zaś zagrożeń globalnych - a takim było w 1939 r. zagrożenie hitlerowskie - staje się całkowicie nietrafne. Celem , do którego zmierzał Hitler, było opanowanie Europy, a potem świata . Jedyna rzeczą która mogła mu w tym przeszkodzić, było wywołanie wojny w obronie świata. A wiec akurat odwrotnie niż to sobie ułożył przy biurku papież Pius XII. Nie rozumiał, ze czasem trzeba podpalić świat wojna, by nie spłonął w piekle totalitarnego pokoju. Pax hitlerica - tak jak i pax sovietica - byłby piekłem dla ludzkości. Jak trafnie zauważył ojciec Bochenski - za co został wyrzucony z Rzymu - Pius XII nie miał właściwej przekładni od teologii ku polityce.

Tak komuniści, jak endecy atakujący politykę ministra Becka, podpierają swe wywody "argumentacja" zaczerpnięta od monarchisty Cata-Mackiewicza. Ciekawe, ze zupełnie nie zauważają niekonsekwencji Cata, tych niekonsekwencji, które się brały właściwie z niedomyśleń. Otóż Mackiewicz równie namiętnie uwielbiał Marszałka Pilsudskiego, co nie cierpiał Becka, to ostatnie tak go zaślepiało, tak rzutowało na ocenę polityki zagranicznej prowadzonej przez zaufanego ministra Marszałka. ze nie zauważał rzeczy oczywistych: przecież polityka zagraniczna Becka była wierna kopia, a po śmierci Marszałka kontynuacja polityki zagranicznej Pilsudskiego. Testament Marszałka:" Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat" - Beck zrealizował z cala dokładnością. O cóż wiec Catowi chodziło? Gdyby chciał być racjonalny w swych sadach, winien atakować nie Becka, lecz Pilsudskiego, bo to Marszałek był autorem koncepcji jednakowego dystansu wobec Berlina i Moskwy, wobec obydwu totalitaryzmowi, szykujących się do rozprawy z wolnym światem - Beck był tylko wiernym tego wykonawca.

Beck starał się utrzymywać politykę równowagi, lecz chęć umocnienia pozycji Polski na arenie międzynarodowej zmusiła go do nawiązania bliższej współpracy z państwem Hitlera. 26.I.1934 roku podpisano niemiecko-polska deklaracje o nie stosowaniu przemocy. Od tego czasu stosunki z zachodnim sąsiadem zostały zacieśnione. Sytuacja ta zaniepokoiła zachód czego efektem już w 1921 roku było osłabienie sojuszu o wzajemnej pomocy z Francją jednak Niemcom "przypomniało się" o ekspansji na wschód. Dokonano aneksji Austrii dnia 12.III.1938 roku, zajęto Pragę 15.III.1939 roku pod groźba zbombardowania miasta. Słowacja w tym czasie oderwała się od Czechosłowacji. Do tego czasu wszystkie zabory Hitlera odbyły się bezkrwawo, aż przyszedł czas na Polskę.

W tej chwili minister Beck był świadom, ze " polityka flirtu " z Hitlerem lęgła w gruzach. Sytuacja była tragiczna. Należało nie dopuścić do pozostawienia Polski samej na arenie międzynarodowej, toteż w kwietniu zdobyto jednostronne gwarancje od Wielkiej Brytanii oraz odnowiono sojusz polsko - francuski.

Możliwe, ze przyciśnięty do ściany Cat powiedziałby: "Trzeba ratować naród wszelkimi dostępnymi środkami. Jeżeli koncepcja Marszałka po anschlussie przestała być realna, trzeba było pójść z Niemcami na Rosje. W ten sposób zniszczyłoby się bolszewizm i uratowało Polskę, a Beck tego właśnie nie zrobił i wtrącił Polskę w piekło wojny i okupacji". Zdania powyższego Cat nigdy nie wypowiedział, ale wypowiadał podobne już na emigracji, np. gdy wychwalał politykę Petaina, politykę kapitulacji w celu - jak Cat zakładał - ratowania narodu francuskiego przed "losem Polski". (Po wojnie, w warszawskim Klubie Krzywego Kola, Cat przyznał się do tego, ze po upadku Francji zaproponował prezydentowi Raczkiewiczowi zerwanie z aliantami i dogadanie się z Hitlerem.) Takie koncepcyjne układanki łatwo powstają przy redakcyjnym biurku - i jeszcze łatwiej sprzedaje się je każdemu, kto chce słuchać tych naiwności "owoców myślenia realistycznego". Przyszłość wykazała, ze to Beck był przewidującym realista, a nie Mackiewicz czy Petain. Ci dwaj - pierwszy w koncepcji, a drugi w konkretnych decyzjach i posunięciach - chcieli "ratować" naród na trzy czy cztery lata, a mogli go pogrzebać pod fundamentem Tysiącletniej Rzeszy przez dawanie Hitlerowi tego, czego najbardziej potrzebował: czasu. Czasu potrzebnego do wyprodukowania pierwszej na świecie bomby atomowej.

Dzięki komu ocalał świat? Jak się po wojnie okazało, tak Pius XII, jak i Cat-Mackiewicz byli kiepskimi kalkulatorami. W obliczu wielkich zmagań o los Europy, o los świata, Cat chciał ratować los narodu, dając równocześnie szansę na zwycięstwo temu, który w swych planach los narodu polskiego dawno spisał na straty. Jeśli świat ocalał, to dosłownie w ostatniej chwili. Najpierw dzięki Beckowi, a później - już w trakcie wojny - dzięki piątce bohaterów, którzy w porcie norweskim wysadzili w powietrze barkę niemiecka, zabierająca do Niemiec tzw. ciężka wódę, konieczna do zaawansowanych prob. atomowych. (Hitler wpadł w furie na wiadomość o tym sabotażu.) Narodowy egoizm koncepcji Cata i narodowy egoizm posunięć Petaina był woda na młyn planów Hitlera. Świat ocalał dzięki tym, co egoizm przekreślili. W sobie i w polityce. Jeszcze jedno potwierdzenie starej prawdy, ze najlepszym sposobem ratowania interesów jest ratowanie zasad. Właśnie tak jak zrobiła Polska w 1939 r., mówiąc ustami Becka "nie".
ODPOWIEDZ

Wróć do „Biografie”