Strona 1 z 1

Zabawki i gadżety z PRLu

: 07 cze 2010, 05:17
autor: Artur Rogóż
Zabawki i gadżety



Armatka na korek – coś w rodzaju drewnianej pompki której wylot zatykało się dołączonym do zestawu korkiem. Energicznym ruchem wsuwało się tłoczek do armatki co powodowało wystrzelenie korka połączone z hukiem. Starsi koledzy uzyskiwali podobny efekt podczas otwierania wina. Dostępna na odpustach i pod kościołami.

Automatyczny ołówek – przedmiot pochodzący z Czechosłowacji. Po wykręceniu mechanizmu z obudowy, otrzymywało się niezbędną w szkole „splówkę”. Zaopatrzony był w sprytną temperówkę ukryta w przycisku ołówka. Najbardziej popularny kolor obudowy to brudno-żółty.

bajki - (kino domowe) to kupowane w rolkach przeźrocza z bajkami, do wyświetlania za pomocą specjalnego rzutnika, zwanego często "projektorem". Bajki sprzedawane były w kioskach "RUCH-u" w małych plastykowych pudełeczkach. Na wieczku przyklejona etykietka z tytułem bajki. Do wyświetlania bajek służył ciężki, ebonitowy rzutnik, który po rozgrzaniu żarówki zaczynał wydzielać charakterystyczny swąd. Zbyt długie studiowanie jednego obrazka groziło wypaleniem w nim dziury.

Bierki - gra zręcznościowa wymagająca saperskiej precyzji i wewnętrznej dyscypliny. Po rozsypanie na stole plastikowych patyczków w różnych kształtach i kolorach, należało je po kolei zbierać, aż do "skuchy". "Skucha" następowała gdy w czasie podnoszenia bierki, któryś z patyczków poruszył się. Wygrywał ten kto zbierał najwięcej punktów. Bierki składały się z harpunów, bosaków, wioseł, zwykłych bierek i były odpowiednio punktowane.

Bosmanka – (sznurek zakończony kulką) wyplatało się ją ze sznurka do bielizny na bazie kulki z łożyska, piłeczki kauczukowej lub innego regularnego przedmiotu. Bosmanka nie miała konkretnego praktycznego zastosowania, była raczej czymś w rodzaju talizmanu czy fetyszu. Niektórzy potrafili jednak za jej pomocą, wyszarpnąć krzesło z pod siedzącego czy ułamać zeschłą gałąź z drzewa. Przypuszczalnie na popularność bosmanki miał wpływ Jorguś Pyzdra.

Chińska gumka – gumka o narkotycznym zapachu. Nie było sposobu by oderwać się od wąchania. Na większości gumek , prędzej czy później, pojawiały się ślady zębów, pozostawione przez złamanych cudownym zapachem, właścicieli.

Chiński długopis – każdy go miał. Był ciemno bordowy, ze złotą skuwką, miał lekko wygięty wkład, pisał cienko na fioletowo i częsty przerywał. Nie rozlewał się jak inne długopisy.

chiński piórnik - W latach 70-tych piórnik chiński to była podstawa szczególnie wśród dziewcząt. Plastikowe pudełeczka ze słodkim rysuneczkiem na miękkim (podszytym gąbką) wieczku. Piórnik zamykało się za pomocą magnesu (bardzo ważne bo magnesy wyjmowane z piórników miało bardzo wiele interesujących zastosowań). Niebagatelną sprawą był również fakt, że w piórniku znajdowało się lusterko. Oprócz chińskiej gumki pachnącej w piórniku należało mieć również chiński ołówek z gumką na końcu. W latach 80-tych pojawiły się polskie super tandetne podróbki chińskich piórników, gumek i ołówków /Ravik/

chińskie nalepki - omamiły większość dziewczyn pod koniec lat 70-tych. Prawdziwy szał ( każdy z nas ich 500 miał). Były to takie wypukłe nalepki z gąbką w środku. Czasem miały wypukłe oczka, które się ruszały.

długopis z widoczkiem - górna część długopisu wykonana była z przeźroczystej rurki zalanej jakimś płynem. Wewnątrz rurki działy się przedziwne rzeczy. A to nurkował kaczor Donald, padał srebrny śnieg lub przepływał jakiś statek. Czasami spotykało się egzemplarze dla dorosłych. Odpowiednio manipulując długopisem, można było pozbawić odzienia tkwiącą w szklanej rurce piękność. Z czasem płyn w długopisie mętniał, a zatopione w nim figurki ulegały powolnemu rozkładowi.

Flamastry – przynoszone do szkoły jak relikwie, w często metrowych opakowaniach po 60 szt., pozyskiwane od rodziny powracającej z zagranicy (flamastry były w takich wypadkach podstawowym prezentem), prawie nigdy nie używane (z obawy przed wypisaniem), dokonywały żywota, wysychając w opakowaniu.

Gitara z żyletką – rodzaj temperówki do ostrzenia ołówków. Nie wielu znałem co by potrafili naostrzyć tym ołówek. Za to stylistyka na 5. Ciekawe co by się działo gdyby dziś wprowadzić do szkól takie gadżety?

Góralski piórnik – często spotykany drewniany pojemnik na przybory szkolne, z wypalanymi góralskimi motywami. Właściciel takiego piórnika, nierzadko używał „długopisu ciupagi”.

Haclówa – rodzaj broni zaczepnej, wykonywany w dwu wersjach; wersja ciężka – rączka wygięta (w kształcie kamertonu) z grubego drutu, najlepiej izolowanego, guma modelarska (kauczukowa) o przekroju kwadratowym. Pociski z wygiętych szpilek lub drutu. Wersja lekka – wysnuwało się pojedynczą gumkę z gumy do majtek i mocowało ją bezpośrednie do palców ( kciuk i wskazujący). Hacel wykonywało się ze zrolowanego papieru. Można było w ten sposób rozsyłać po klasie korespondencję lub w czasie klasówki błagać o pomoc „kujona”. W ostateczności zawsze w kieszeni znalazła się jakaś wygięta szpilka.

Jajka na wodę – podstawowa oręż na lany poniedziałek, do czasu pojawienia się „Ludwika”.

jo-jo na gumce - dość durna zabawka odpustowa, wykonana z trocin obleczonych w kolorowy celofan. Najbardziej pociągające było sprawdzenie czy w trocinach nie ma ukrytej jakiejś tajemnicy.

Kalejdoskop - prześliczna zabawka, rozwijająca zmysł estetyczny i wyobraźnię. Była to rurka z twardego kartonu, jakby rodzaj lunety. Wewnątrz wyłożona lusterkami, na końcu znajdowała się wydzielona cześć, wypełniona kawałkami kolorowych szkiełek, koralików, kawałków plastiku. Obracanie kalejdoskopem powodowało przemieszczanie szkiełek, a ich obraz, odbity w kilku lusterkach tworzył symetryczne wzorki cudownej urody. Działanie hipnotyczne i uzależniające. Notowano nawet kilku godzinne seanse bez przerw. Po uzyskaniu szczególnie efektownego wzorku, należało zmusić rodziców by delikatnie, nie naruszając struktury, podziwiali nasze dzieło. Rodzic miał obowiązek wykazać oszołomienie wielkim plastycznym talentem dziecka. Oszołomienie powinno potęgować się wraz z nowymi kompozycjami podsuwanymi do oceny, aż do osiągnięcia stanu histerii.

Kalkomanie – ozdobne obrazki naklejane za pomocą wody np. na meblościanki, glazurę, lustra, samochody itp. w celu upiększania wystroju wnętrz. Bardzo delikatne, często się rwały przy naklejaniu. Przywożone głównie z NRD, gdzie sprzedawane były na przykład z wizerunkami polskich aktorów.

Kapiszony – małe papierowe konfetti lub taśmy podobne do serpentyny, z wklejonym maciupkim ładunkiem hukowym. Kapiszony były amunicją do specjalnych blaszanych pistoletów. Miały nie najlepszą opinie z racji na mizerny huk, i spory odsetek niewypałów. Stosowane również do strzelania ze śrub. W nakrętkę spajającą dwie śruby wkładało się kilka kapiszonów lekko dokręcało i mocno rzucało się o chodnik.

Kawałek cegły – Przedmiot po prostu niezbędny do zabaw na podwórku. Służył zarówno do rysowania torów „Wyścigu Pokoju”, „klas”, „chłopków” jak i do przygotowywania podwórkowej zupy. Do bardziej monumentalnych prac stosowało się kawałki pustaków, do precyzyjnych – twardą czerwoną cegłę.

Kolejka PIKO – dla wielu, to wystarczający pretekst na postaranie się o syna, który był najlepszym alibi dla zakupu tego cacka. Kolejka pochodziła z NRD, u nas najczęściej sprzedawana w „Składnicach Harcerskich”. Zasilacze do kolejek były dodatkowo wykorzystywane do zasilania lampek choinkowych (dawały możliwość regulacji natężenia światła).

Korki – amunicja do korkowców. Sprzedawane w kwadratowych pudełeczkach wyściełanych trocinami. Podwórko znalazło dla korków wiele ciekawych zastosowań, z których najbardziej ryzykowne polegało na obraniu korka z papierowej masy. Wydłubany środek rzucony pod nogi przechodnia, wybuchał i dawał olbrzymią satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Podkładanie korka pod nogi od krzesła czy rozbijanie obcasem, też dawało sporo frajdy.
korkowiec – blaszany pistolet do strzelania z korków. Przydawał się rzadko i w odróżnieniu od korków nie był zbyt popularny.

Kostka Rubika – wielkie szaleństwo początku lat 80-tych. Wymyślona przez węgierskiego wynalazcę Rubika. Układana w dzień i w nocy doprowadzała wielu do obłędu. Sześcian, zbudowany z mniejszych sześcianików w 6 kolorach, należało obracać w trzech płaszczyznach tak aby uporządkować kolory jednolicie dla każdej ścianki. Odbywały się w tej specjalności najróżniejsze zawody, gdzie mistrzowie osiągali czas kilkunastu sekund.

Krepina – podstawowy surowiec do wyrobu szkolnych materiałów propagandowych na wszelkie akademie i uroczystości. Główny budulec karnawałowego stroju.

Latarenka – latarka własnej roboty, wykonana z płaskiej baterii i żaróweczki przyczepionej do baterii gumką recepturką. Przedmiot całkowicie bezużyteczny, wytwarzany dla satysfakcji lub z potrzeby posiadania.

Lusterko z Marusią – małe kieszonkowe lusterko, upiększone na odwrocie różnymi fajowskimi postaciami: Marusią, Szarikiem, Jankiem Kosem czy Winnetou. Czasem do lusterka można było dokupić etui z plastikowej ceraty. Jak większość najfajniejszych gadżetów, do kupienia pod kościołem.

Małe żołnierzyki - zestawy plastikowych żołnierzyków produkcji RFN. Sprzedawane w pudełkach po kilkadziesiąt sztuk. Z trzech podstawowych zestawów najbardziej popularny to "Africa Corps "

Małpka na gumce - odpowiednik dzisiejszego yo-yo. Na cienkiej gumce wisiała futrzana małpka, którą kierowcy chętnie wieszali na przedniej szybie. Zamiast małpki można było nabyć trocinową kulkę na gumce. Zabawa była głupia ale nie było wyboru.

Mała drukarenka - rewolucyjny wynalazek do pisania donosów i anonimów. Używał jej Stanisław Anioł z serialu "Alternatywy 4" , do napisania wezwania na przymusowe leczenie odwykowe dla Balcerka. Składała się z maleńkich gumowych literek, które mozolnie układało się w specjalnym uchwycie. Potem używało się jak pieczątki, korzystając z dołączonej poduszki z tuszem.

Mały chemik - ponoć można było za jego pomocą jednorazowo wydestylować pół litra spirytusu. Dziewczynki miały do wyboru "małego lekarza" i " małego fryzjera".

Mały modelarz - kartonowe modele do sklejania, wydawane w formie gazetki. Niezwykle popularne i bardzo trudne do kupienia. Jeśli nie miało się odpowiednich znajomości w kiosku, zostawał "wolumen" gdzie jednak "modelarze" osiągały astronomiczne kwoty. Do klejenia używało się kleju "Hermol" lub "Butapren". Pięknie wykonany model można było następnie w efektowny sposób, spalić. W tym celu należało go wcześniej naszpikować saletrą, siarką zeskrobaną z zapałek, ewentualnie umieścić w wewnątrz kapsel wypełniony benzyną. Dobrze wykonana praca dawała ogromną satysfakcję. Z ciekawszych modeli należy wspomnieć o "samochodzie Lenina" czy autobusie "Berliet".

Mózg elektronowy - zabawka edukacyjna, która miała imitować sztuczną inteligencję . Należało prawidłowo skojarzyć obrazek z podpisem przez wetknięcie w otwory, metalowych bolców. Prawidłowa odpowiedź była nagradzana zaświeceniem się żaróweczki. Było kilka zestawów tematycznych( np. znaki drogowe). Jednak po 20 min. zabawy , średnio rozgarnięte dziecko doskonale wiedziało które pary otworów zamykają obwód i do udzielania prawidłowych odpowiedzi nie potrzebne były nawet plansze z rysunkami. Z wymontowanej baterii i żaróweczki, zawsze można było jeszcze zrobić "latarenkę" (patrz- latarenka).

Niutnia - kawał plastikowej rury, który na skutek wymachiwania wydawał dziwne, wkurzające dźwięki.

nunczako - Po tym jak w kinach pojawił się absolutny hit "Wejście smoka" , arsenał broni podwórkowej wzbogacił się o nunczako. Wykonać trzeba było je oczywiście samemu z dwóch kołków (najlepsze były trzonki do młotków), które połączone były kawałkiem łańcucha mocowanego do kołków za pomocą zagiętych gwoździ. Zgodnie z tajemnymi zasadami Klasztoru Szaolin, sznurek musiał być dokładnie dopasowany do rozstawu oczu właściciela. Była to broń absolutnie zabroniona (była wyjątkowo niebezpieczna zwłaszcza dla właściciela, ujawnienie jej w obecności starszych gwarantowało konfiskatę i szereg innych represji) i dlatego każdy trzymał ja w skrytości za pazuchą i tylko w zaufanym podwórkowym towarzystwie wyciągał go i machał bez ładu i składu często obijając sobie ręce. /Radek R./


ołówek kopiowy - ołówek do ślinienia. Namoczony śliną pięknie się rozmazywał i zostawiał na języku fajowskie plamki. Odbiór przesyłki pocztowej czy inny ważny dokument, można było podpisywać wyłącznie ołówkiem kopiowym.

pas szeryfa - pas z miejscem na naboje i dwiema kaburami , w których można było nosić korkowca lub pistolet "precyzja" . Równie chętnie noszony przez szeryfów, których wyróżniała specjalna gwiazda z wizerunkiem jednego z bohaterów "Bonanzy" jak i przez Indian w charakterystycznych pióropuszach. Pas szeryfa miał prawo nosić też Janek z "Czterech pancernych".

plastelina - sprzedawana w kartonowych pudełkach po 6 wałeczków, służyła głównie jako amunicja do "splówek". Występowała w charakterystycznych, brudnych kolorach. W szkole można było jej używać do wlepiania we włosy dziewczynom.

piłeczka kauczukowa - piłeczka z twardej gumy wielkości piłeczki pingpongowej. Miała tę właściwość, że odbijała się bardzo mocno w zupełnie nie kontrolowany sposób. Rzucało się ja z całej siły o podłogę i obserwowało się jakie wyrządzi szkody.

piłkarzyki - wspaniała gra symulująca grę w piłkę nożną. Za pomocą małych plastikowych piłkarzyków umocowanych na sprężynkach, rozgrywało się wspaniałe mecze polskiej reprezentacji z Brazylią. Piłkę zastępowała mała kulka od łożyska. Zielona, blaszana murawa i czerwone, drewniane bandy. całość wielkości ok.50cm.x70cm.

pistolet na kapiszony - straszna blaszana tandeta. Szkoda było na to marnować kapiszonów. ;

proca - proca jaka jest, każdy widzi. Widełki z wierzby, guma modelarska (płaska lub kwadrat), czasami podwójnie składana, no i skórka na kamień lub kulkę metalową. Najważniejszym parametrem procy, sprawdzanym komisyjnie na podwórku, było "czy dobrze nosi".

prasowanki - pomysł na przełamanie mizerii i monotonni na rynku odzieżowym. Za pomocą żelazka mogliśmy ze zwykłej podkoszulki uzyskać wspaniałą, awangardową koszulę z wizerunkiem Bruce Lee. Dla melomanów prsowanka z Iron Maiden. Wielki szpan i elegancja.

precyzja - pistolet blaszany z wytłoczonym napisem "precyzja". Podstawowy oręż dla Janka Kosa lub kpt. Klossa. Podczas strzału wdawał bardzo charakterystyczne "pyknięcie". Bardzo często przy złej eksploatacji rozpadał się na dwie części. Broń masowa z racji obecności w każdym papierniku i sklepie z zabawkami. Broń o niskiej wartości szpanerskiej. Występował też pistolet "Design" wzorowany na Klossowej "parabelce" .

przybijanka - któż się tym nie bawił? Do pilśniowej płyty, przybijało się gwoździkami, różnokolorowe , drewniane figury geometryczne aby utworzyć wzór narysowany na dołączonych obrazkach. Bardzo przyjemne!!! Młotek i gwoździe były jak najbardziej prawdziwe i dlatego często wykorzystywane przez dorosłych do celów gospodarczych.

pytka - wisiorek do kluczy wykonany własnoręcznie z drenów od kroplówek.

radyjko z bąkiem - barbarzyńska zabawa polegająca na złapaniu do pudełka od zapałek, bąka (trzmiela) i przykładaniu go do ucha w celu słuchania audycji. Wkład do radia mogła czasami zastąpić tłusta mucha ze śmietnika lub chrabąszcz. Rozwinięciem tej okrutnej rozrywki było przywiązanie do nogi owada nitki i puszczenie go wolno. Pomimo licznych głosów oburzenia, "radyjko" cieszyło się durzą popularnością.

scyzyk - obowiązkowe narzędzie do gry w pikuty, państwa, statki, do wykonania procy i szpanowania przed kolegami.

siateczka po włoszczyźnie - dwie lub trzy elastyczne siateczki, rolowało się niczym skarpetki i w ten sposób powstawała wspaniała piłeczka do różnych gier uprawianych na klatkach schodowych w szkole i w blokach.

śliskie buty - w zimę to powód do dumy, i obiekt zazdrości kolegów. Buty można było "podrasować" , ścierając pilnikiem bieżnik na podeszwie. Najlepsze były podeszwy z tzw. słoniny. Czasem dobre śliskie buty nosiło się na górkę nawet gdy były trzy numery za małe.

strzykawki jednorazowe - wykorzystywane jako broń jednostrzałowa na lany poniedziałek, a na co dzień po napełnieniu benzyną, jako miotacz ognia.

tiki-tyki - dwie kulki umocowane na sznurkach. Przedziwny wynalazek do obtłukiwania własnych dłoni. Zabawa polegała na rytmicznym rozhuśtaniu kulek, tak żeby obijały się o siebie (góra-dół) i wydawały głośny klekot. Po wejściu w trans można było tak walić aż do osłabnięcia dłoni, co kończyło się bolesnym obiciem nadgarstka. Kulki wykonane były z jakiegoś ciężkiego i twardego tworzywa. Było takie powiedzonko: "Szczyt techniki? -zrobić z jajek tiki -tiki"

wentyl rowerowy - nadawał się do wytwarzania tzw. "parówek". Wentyl napełniło się pod ciśnieniem wodą (za pomocą wykonanej z papieru redukcji do wylewki kranu) i tak przygotowany rekwizyt wypuszczało się na wolność. Fruwał podobnie jak balon z uchodzącym powietrzem, ale dodatkowo sikał wodą. Stosowano również cięższy kaliber w oparciu o prezerwatywy krajowej produkcji (innych zresztą nie było). Podobno były w stanie pomieścić nawet 25 litrów wody. Zespół podwórkowy pod wodzą kolegi "Anjou", standartowo napełniał do 15 litrów. Jeśli uchwyciło się korzystny przyczółek na dachu bloku w okolicach kościoła, można było siać panikę i spustoszenie , aż do momentu haniebnego pojmania przez dozorcę.

zakładka do książki - Robiona na zetpetach, lub w domu - dwa kawałki kliszy fotograficznej, w środek włożone suszone kwiaty, kawałki papieru kolorowego lub jakieś rysuneczki, kawałki kliszy "zszyte" kolorową muliną przetykaną przez boczną perforację kliszy i na końcu zaplecioną w jakiś warkoczyk. Dobry prezent dla mam i tatków pod choinkę. Dodam jeszcze, że były też wersje komercyjne kliszowych zakładek, sprzedawane jako pamiątki z różnych miast z umieszczonymi wewnątrz zdjęciami najważniejszych zabytków i pomników.

zeszyt szkolny - zeszyt 16 -kartkowy, wykonany z makulatury, z okładką w kolorze brudno-niebieskim, nadrukowanym miejscem na nazwisko i przedmiot. . Cena 1 zł. Dla podniesienia estetyki, obkładany w kolorowe gazety, lub plastikowe okładki z miejscem na wsuniecie karteczki z danymi właściciela. Dla bardziej ambitnych sprzedawano wersje 32 i 60 kartkowe. Do zeszytu dodawano bibułę. (do czystych dodawano rygę)

żelaźniaki - zwane tez "resorówkami" to małe modele samochodów wykonane z żeliwnych odlewów. Najbardziej cenione żelażniaki pochodziły z Angielskiej firmy Matchbox. Ważne było by nagromadzić ich jak najwięcej. Modele które najlepiej podskakiwały były wystawiane do walki na torach Matchboxa lub naturalnych, wydrążonych w pochyłościach terenu.

żołnierzyki z kiosku - dość spore żołnierzyki na szerokich podstawkach, wykonane z plastiku i ręcznie malowane. Gromadzone bez żadnej koncepcji tworzyły egzotyczne armie, gdzie ułani wraz z kosynierami atakowali Indian, wspieranych przez czołgistów. Stały na wystawie każdego kiosku RUCH-u.