MSZ pod kierownictwem minister Fotygi zdemoralizowany i osła

Polityka zagraniczna RP, sformułowana po przemianach politycznych w 1989, określa ją polska racja stanu. Podstawowe cele polityki zagranicznej w latach 90. pozostawały niezmienne mimo zmian politycznych w parlamencie i rządzie. Są to: członkostwo w NATO oraz Unii Europejskiej, współtworzenie stabilnego systemu bezpieczeństwa europejskiego opartego na współdziałaniu NATO, UZE, OBWE oraz ONZ, utrzymywanie dobrosąsiedzkich stosunków z państwami regionu, działanie na rzecz współpracy regionalnej, zrównoważona polityka wobec Zachodu i Wschodu, popieranie procesów rozbrojeniowych, ochrona tożsamości narodowej i dziedzictwa kulturowego, rozwinięte kontakty z Polonią.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

MSZ pod kierownictwem minister Fotygi zdemoralizowany i osła

Post autor: Artur Rogóż »

MSZ pod kierownictwem minister Fotygi zdemoralizowany i osłabiony [DEPESZA]
Depesza z 13 października 2006 r. wysłana przez Ambasadora Victora H. Ashe'a do sekretarza stanu USA. Status poufny.


PODSUMOWANIE: Siłowe podejście prezydenta Lecha Kaczyńskiego do polityki zagranicznej wycisnęło siły z jego Ministerstwo Spraw Zagranicznych, co widoczne jest w spadku efektywności w instytucjach europejskich i ogólnej jakości polskiej polityki zagranicznej. Dowodami na lekceważenie przez prezydenta establishmentu w MSZ są upolitycznienie stanowisk - tych najwyższych i średniego szczebla, częste zmiany personalne, introwertyczne przywództwo i długo nieobsadzane wakaty w ministerstwie.

W wyniku tych działań znaczący talent Polski w polityce międzynarodowej, którego dowiodła Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie wydaje się zapomniany przez rząd, który koncentruje się na sprawach krajowych. Przywództwo wydaje się silne w założeniach polityki zagranicznej, włączając w nie bliskie polsko-amerykańskie stosunki dwustronne i zaangażowanie w operacje wojskowe za granicą, ale jego efektywność odnośnie dyplomatycznych zadań w regionie widocznie spadła.

Zmniejsza się rola MSZ w polityce zagranicznej

Prezydent Lech Kaczyński i jego brat, premier Jarosław Kaczyński doszli do władzy rok temu, opierając się o antykorupcyjne hasła partii Prawo i Sprawiedliwość i od tej pory koncentrowali się głównie na sprawach krajowych.

Kaczyńscy jako swoje główne osiągnięcia do tej pory wskazują stworzenie Centralnego Biura Antykorupcyjnego i reforma polskiego wywiadu wojskowego, by usunąć z niego pozostałości wpływów komunistycznej tajnej policji. Chcą silniejszej pozycji prezydenta i bardziej scentralizowanego rządu. By osiągnąć te cele, premier Kaczyński włożył wiele wysiłku w uzyskanie i utrzymanie większościowego rządu nieomal za każdą cenę, łącznie z wprowadzeniem do rządu jako koalicjantów populistycznej samoobrony i nacjonalistycznej partii konserwatywnych katolików, Ligi Polskich Rodzin. Polityka zagraniczna często jest postrzegana nieomal machinalnie.

Minister Fotyga: Lojalność większa niż umięjętności

Skoncentrowanie przez Kaczyńskich na sprawach wewnętrznych, pragnienie wzmocnienia prezydentury i kładzenie większego nacisku na lojalność niż wiedzę czy doświadczenie wywierają nacisk na zawodowców z MSZ. W lutym 2006 r. prezydent Kaczyński zastąpił pierwszego ministra spraw zagranicznych rządu PiS, zawodowego dyplomatę Stefana Mellera, pełniącą wtedy obowiązki Wiceminister Spraw Zagranicznych Anną Fotygą, swoją wieloletnią powierniczką z niewielkim doświadczeniem w polityce zagranicznej. Nieporadna wobec mediów Fotyga ma kłopoty z wewnętrznym zarządzaniem personelem ministerstwa, zktórym, jak się wydaje, dzieli jedynie obopólny brak zaufania. Osiemdziesiąt procent Polaków nie rozpoznaje jej jako minister spraw zagranicznych, a 80% z tych, którzy ją rozpoznają, ocenia jej pracę jako złą.

Zarówno komentatorzy, jak i biurokraci rozpaczają nad jej niezdecydowaniem, a w ogólnym przeświadczeniu Fotyga konsultuje się z prezydentem w najdrobniejszych sprawach. W jednym z niedawnych artykułów prasowych niewymieniany z nazwiska urzędnik nazywa urząd Fotygi, "czarną dziurą", ponieważ na podjęcie przez nią decyzji trzeba czekać tygodnie. Na przykład wiceminister Barbara Tuge-Erecińska dostała nominację na ambasadora w Londynie w maju 2006 r., ale niezbędne do podjęcia tam pracy dokumenty otrzymała od Fotygi 26 października - tuż przed listopadową wizytą prezydenta Kaczyńskiego w Londynie. Rzeczywiście, Polska ma w obecnej chwili 16 nieobsadzonych stanowisk ambasadorskich na świecie, łącznie z ambasadorem przy Unii Europejskiej, prawdopodobnie najważniejszej dla Polski placówce po Waszyngtonie.

Morale pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych zostało obniżone po części przez słabość Fotygi i brak zainteresowania Kaczyńskiego, ale być może nawet bardziej ostatnio przez upolicznienie decyzji personalnych. W przeszłości polityczne mianowania nie sięgały poniżej stanowiska podsekretarza; dyrektorzy departamentów byli mianowani zgodnie z zasadami służby cywilnej i systemu rekrutacji MSZ. Jakkolwiek, od 27 października zyskało moc prawną nowe prawo o służbie cywilnej - "Ustawa o państwowym zasobie kadrowym i wysokich stanowiskach państwowych", które daje rządowi prawo nadawania znacząco większej liczby stanowisk administracji publicznej mianowanymi politycznie pracownikami.


Zmiany personalne zbierają żniwo

Do niedawna, głównym celem zmian personalnych przeprowadzanych przez Kaczyńskich w MSZ (a także w MON i pozostałych ministerstwach) było usunięcie wszystkich powiązanych z byłym reżimem komunistycznych. Ostatnio dowiedzieliśmy się od kontaktów w MSZ, że prezydent Kaczyński nie mianuje na pozycję ambasadorską nikogo, kto był kształcony lub szkolony w byłym Związku Radzieckim. Na przykład kancelaria prezydenta odmówiła ostatnio mianowania proponowanego przez MSZ na stanowisko Ambasadora w Iraku zawodowego dyplomaty Stanisława Smolenia (eksperta od bliskiego wschodu i wcześniejszego doradcy MSZ przy polskiej Międzynarodowej Dywizji "Centrum-Południe" w Iraku). Wyraźnie jedynym powodem decyzji było jego wykształcenie w radzieckiej akademii dyplomatycznej w Moskwie. Smoleń zamiast tego został wysłany do Bagdadu jako wyznaczony Charge d'Affaires, bez znaczących perspektyw nominowania ambasadora.

Ostatnio jednak podejrzenia Kaczyńskich zostały rozszerzone na intelektualistów związanych z ruchem Solidarności, głównie nieistniejącej Unii Wolności i jej spadkobierców z Platformy Obywatelskiej. Anna Grupińska, zwolniona we Wrześniu ze stanowiska Dyrektora Departamentu MSZ ds. Unii Europejskiej powiedziała radcy ds. politycznych, że Fotyga i Kaczyńscy nie ufają jej ze względu na jej bliskie powiązania z byłym ministrem spraw zagranicznych Bronisławem Geremkiem, założycielem UW. Były dyrektor Departamentu Ameryki MSZ, Henryk Szlajfer, bardzo bliski zaufany Geremka i jeden z najdłużej sprawujących służbę w MSZ urzędników, otrzymał 27 października telefon od swojego zastępcy (w tym czasie przez dwa miesiące nauczał w Stanach Zjednoczonych), informując go, że został odwołany ze swojego stanowiska i przeniesiony do archiwum MSZ. Nieufność Kaczyńskich do kontaktów z UW/PO może rozszerzać się nawet na członków ich własnej partii. Słyszeliśmy, że polityk PiS Paweł Zalewski, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu, umiarkowany polityk pracujący aktywnie, by promować sprawę pojednania Polsko-Niemieckiego, został pominięty przy wyborze na stanowisko Ministra Spraw Zagranicznych, bo w latach 90-tych należał do UW. Rzeczywiście, prasa spekuluje, że Fotyga zaangażowała się w ponowną weryfikację wszystkich pracowników ministerstwa przyjętych do pracy za czasów ministrów Geremka i Krzysztofa Skubiszewskiego z UW.

Lista pracowników wyższego szczebla przesuniętych na mniej wpływowe stanowiska zawiera Dyrektora Departamendu Afryki i Bliskiego Wschodu, Krzysztofa Płomińskiego i Dyrektora Departamentu Konsularnego, Tomasza Lisa, którzy obaj zostali odwołani 27 października, razem ze Szlajferem, a także Pawła Dobrowolskiego, byłego rzecznika MSZ, który został zastąpiony w czerwcu, po tym jak w niewystarczająco ostro potępił artykuł w niemieckiej gazecie, który wyśmiewał się z braci Kaczyńskich (N.B. Artykuł jest, jak się uważa, przyczyną, dla którego prezydent Kaczyński odwołał swój udział w planowanym od dawna spotkaniu Trójkąta Weimarskiego). Dodatkowo podsekretarz stanu MSZ i doświadczony dyplomata Stanisław Komorowski zrezygnował ze swojej pozycji (ale nie swojego statusu w służbie zagranicznej) po kłótni z prezydentem (swoim wieloletnim przyjacielem) o to, że polityczne harce koalicji niszczą wizerunek Polski zagranicą. Ochrona pracowników służby cywilnej wpłynęła na to, że żaden z wyżej wymienionych nie został całkowicie usunięty z MSZ - większość pozostała w ministerstwie, część z nich uzyskała nawet stanowiska ambasadorskie, ale ich wpływy na stanowienie polityki został dramatycznie zmniejszony.

Dla Kaczyńskich rola prezydenta jest pierwszorzędna, ale premier też się angażuje

Poza zawirowaniami personalnymi, zmienił się też punkt, w którym podejmuje się decyzje - z MSZ na prezydenta, obniżając tym samym znaczenie premiera w polityce zagranicznej. To celowa strategia, będąca częścią programu wzmacniania roli prezydenta przez Kaczyńskich. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski rozszerzył znaczenie prezydenta w podejmowaniu decyzji zagranicznych (głównie w sprawach bezpieczeństwa), jego premierzy zachowali swoją rolę w polityce zagranicznej, a ich doradcy i pracownicy reprezentowali to podejście. Obecny prezydent nie ma dużego zaplecza zajmującego się sprawami zagranicznymi, a jego nowy doradca ds. bezpieczeństwa narodowego do tej pory nie grał aktywnej roli w sprawach innych niż bezpieczeństwa.

Premier jednak zaczyna akceptować fakt, że musi odgrywać większą rolę w polityce zagranicznej, co widać po jego wrześniowej wizycie w USA i mającej zacząć naprawiać stosunki Polsko-Niemieckie wizycie 30 października w Berlinie. Doradca premiera ds. zagranicznych powiedział nam, że premier na początku nie chciał swojej dużej obecności w polityce zagranicznej, zarówno ze względów preferencji osobistych, jak i zaangażowania we wzmocnienie pozycji prezydenta, ale został do niej z biegiem czasu wciągnięty i prawdopodobnie będzie brał w niej coraz większy udział. Kilka osób powiedziało nam, ze decyzja wysłania prezydenta, a nie premiera na szczyt UE w Lahti była spowodowana chęcią prezydenta do spotkania z rosyjskim prezydentem Putinem a nie większym planem podkreślenia roli prezydenta w polityce międzynarodowej.

Komentarz

Przewrót w Ministerstwie Spraw Zagranicznych był spodziewany od jakiegoś czasu, a zostały znacząco utrudnione przez brak grupy kompetentnych specjalistów od spraw zagranicznych w zorientowanym na sprawy krajowe przywództwie PiS. Utrata siły przebicia i przesunięcia personalne w MSZ w sposób oczywisty mają wpływ na zdolność Polski do przywództwa w sprawach regionu, co szczególnie podkreślają dyplomaci z UE. Jednak, pomimo marudzenia dużej części kadry MSZ, są to rzetelni profesjonaliści, którzy zaangażowani są w rozwój polskiej polityki zagranicznej. W większości usunięci profesjonaliści zostali zastąpieni innymi kompetentnymi pracownikami.

Co szczególnie ważne, podstawy polityki zagranicznej pozostają niezmienione. Bracia cenią sobie stosunki Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Jak powiedział Jarosław Kaczyński w czasie expose jako premier, "Polska jest w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, ten sojusz jest podtrzymywany, umacniany pewnymi wspólnymi przedsięwzięciami". On i prezydent podkreślali przy wielu okazjach prymat naszych stosunków. Niezmienne wsparcie Kaczyńskich dla operacji koalicji w Iraku i szybkie decyzje wysłania wojsk do Libanu i Afganistanu podkreślają ich zaangażowanie. Ich partnerzy w koalicji nie zgadzają się z tą polityką i czerpią korzyści z niedawnego zamieszania w rządzącej koalicji, by wygłosić sprzeciw przeciw udziałowi w misjach w Iraku i Afganistanie, ale nie dopuszcza się ich do udziału w decyzjach mających wpływ na politykę zagraniczną, ani politykę bezpieczeństwa i nie przewidujemy w tej materii zmian. Zmniejszyła się jednak efektywność Polski w UE i innych obszarach, a zdolności przywódcze zostaną poprawione, jednak wymaga to czasu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polska polityka zagraniczna”