Historia polskiego himalaizmu

Wszelkie zagadnienia dotyczące historii Polski obejmujące szerszy zakres niż dany dział.
bartek
Posty: 33
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 05 kwie 2011, 20:43

Historia polskiego himalaizmu

Post autor: bartek »

Marcin Koczan
2010-09-07, ostatnia aktualizacja 2010-09-09 11:44
źródło: Discovery World
Mimo że polscy wspinacze znaleźli sie w wysokich górach stosunkowo późno, osiągali sukcesy, które wprawiały w osłupienie cały świat. Wiele z nich do dziś nie zostało powtórzonych, a takie nazwiska jak Kukuczka, Kurtyka czy Rutkiewicz są ikonami światowego himalaizmu.
Pierwsze polskie doświadczenia w Himalajach zostały zdobyte juz w 1939 roku. Wyprawa kierowana przez Adama Karpińskiego obrała za cel Nanda Devi East (7434 m n.p.m.). Miał to być rekonesans przed planowaną w przyszłości wyprawą na najwyższą górę świata Mount Everest (8850 m n.p.m.). Po dwumiesięcznej walce Jakub Bujak i Janusz Klarner zdobywają szczyt. Był to wówczas ósmy pod względem wielkości szczyt zdobyty przez człowieka. Polska ekipa przenosi się na sąsiedni szczyt Tirsuli (7074 m n.p.m.). Tam w wyniku zejścia lawiny ginie dwóch członków ekipy: Stefan Bernadzikiewicz i Adam Karpiński. Doświadczenia z tej wyprawy nie udało się jednak wykorzystać w czasie organizowania następnych. Nad światem zbierają się czarne chmury. Za dwa miesiące ma wybuchnąć druga wojna światowa.

Jakub Bujak i Janusz Klarner wracają do Europy. Pierwszy, po dotarciu do Anglii, pracuje w przemyśle zbrojeniowym, w 1945 roku ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Klarner przedostaje się do Polski: działa w konspiracji, bierze udział w Powstaniu Warszawskim. W 1949 roku ginie bez wieści.


Po zakończeniu II wojny, kiedy światowy himalaizm łapie wiatr w żagle, Polska pogrążona jest w ciemnych latach stalinizmu. Pierwszą wyprawę w Alpy udaje się zorganizować dopiero w 1956 roku, trzy lata po śmierci Stalina. Wkrótce Polacy wyruszają w jeszcze wyższe góry. W 1960 roku zostaje zorganizowana wyprawa na leżący w górach Hindukusz, na granicy afgańsko-pakistańskiej, szczyt Noszak (7492 m n.p.m.). Była to pierwsza z całej serii polskich wypraw w te góry. Powodów do jej zorganizowania było kilka, a najistotniejszym był fakt, że Afganistan był stosunkowo tanim państwem. Organizacja wyprawy nie wymuszała posiadania tutaj jednego z najbardziej deficytowych towarów w PRL - dewiz. Do granicy radziecko-afgańskiej można było dojechać za złotówki. Profesor Paszkowski lata sześćdziesiąte nazywa okresem hindukuskim.

Marzą Ci się egzotyczne podróże? Ucz się języków!


W Hindukuszu doświadczenie zdobywali najlepsi polscy wspinacze. Było ono niezbędne do organizowania wypraw na najwyższe szczyty świata. Hindukusz był kuźnią talentów i kolebką polskiego himalaizmu. Andrzej Zawada i Tadeusz Piotrowski, zdobywając zimą 1973 roku Noszak, otworzyli nowy kierunek w światowej wspinaczce. W następnych dekadach zdobywanie najwyższych szczytów świata w ekstremalnie trudnych zimowych warunkach stanie się wizytówką polskiego himalaizmu.

Fundusze na wyprawę

Okres największych osiągnięć polskiego himalaizmu to druga połowa lat siedemdziesiątych i lata osiemdziesiąte. Kiedy wspinacze z Zachodu dysponowali dużymi budżetami i nieograniczonymi możliwościami zdobywania sprzętu potrzebnego na wyprawy, polscy himalaiści musieli w trudnych warunkach PRL-u zdobywać dewizy i wysokospecjalistyczny sprzęt. Namioty, kurtki, kombinezony, buty, raki i liny były bardzo drogie i niedostępne w polskich sklepach. Polscy himalaiści radzili sobie w tej sytuacji nie najgorzej. Szyli ubiory na zamówienie w małych warsztatach rzemieślniczych na podstawie własnych wytycznych i własnego doświadczenia. Weryfikowali jakość odzieży na każdej kolejnej wyprawie, co po jakimś czasie sprawiło, że kurtki, kombinezony, buty i śpiwory polskich himalaistów cieszyły się uznaniem wśród ich zachodnich kolegów. Często jednym ze sposobów na dorobienie kilkudziesięciu dolarów do wyprawy było sprzedawanie sprzętu zachodnim kolegom. Duże wyprawy, złożone z kilkunastu wspinaczy i kilku ciężarówek, na których przewożono kilkanaście ton sprzętu, wymagały jednak olbrzymich nakładów finansowych. Szybko jednak znaleziono sposób na samofinansowanie wielkich ekspedycji.

Tajemnicą poliszynela jest to, że polskie wyprawy w ładowniach ciężarówek przewoziły spore ilości kontrabandy. Mirosław Wiśniewski, wielokrotny uczestnik wypraw, zaznacza, "że żadna Polska wyprawa nie odbyłaby się bez handlu przemycanymi towarami". Wśród olbrzymiej ilości sprzętu potrzebnego na wyprawie ukrywano towary deficytowe w krajach, do których podróżowano. Z kolei stamtąd przywożono rzeczy, których próżno było szukać na półkach sklepowych w Polsce. Czasem zdarzało się, że na wyprawę zabierano od 4 do 6 ton kontrabandy. Cały skład transportowanego sprzętu, a zwłaszcza na czas przekraczania granicy, musiał być dokładnie zaplanowany jeszcze przed wyruszeniem w trasę. Himalaiści znaleźli również sposób na kontrole celników. Urządzano z nimi suto zakrapiane imprezy, po których żaden z nich nie był w stanie skontrolować, co tak naprawdę znajduje się na ciężarówkach. W ten sposób samochody docierały do miejsca przeznaczenia. Czasem jednak zdarzały się bardziej nerwowe sytuacje. W czasie jednej z wypraw Wojtek Kurtyka i Jerzy Kukuczka przemycali w beczkach ze sprzętem 36 butelek whisky. Do dziś Kurtyka wspomina o pełnych napięcia chwilach, kiedy pakistańscy pogranicznicy uparli się, aby dokonać dokładnej rewizji przewożonego towaru. Gdyby znaleźli kontrabandę, konsekwencje byłyby bardzo poważne. Na szczęście, jak przyznaje z uśmiechem Kurtyka, butelki były dobrze ukryte, a zysk ze sprzedaży whisky pokrył wówczas około połowy kosztów związanych z wyprawą.

Złota dekada polskiego himalaizmu

W 1978 roku Wanda Rutkiewicz, jako pierwsza Europejka, stanęła na Mount Evereście. W tym samym dniu tysiące kilometrów dalej konklawe wybrało nowego papieża. Został nim Karol Wojtyła. Kilka lat później Jan Paweł II powie Rutkiewicz "Dobry Bóg tak chciał, abyśmy tego samego dnia zaszli tak wysoko". Rutkiewicz walczyła o prawo kobiet do zdobywania najwyższych gór świata. Organizowała kobiece wyprawy, wielokrotnie była ich kierownikiem, samotnie wchodziła na ośmiotysięczniki. Jest pierwszą kobietą, która zdobyła K2 (8611 m n.p.m.). Już za życia stała się ikoną kobiecej wspinaczki.

Niezwykły zawód? Sprawdź Internetowe Targi Edukacyjne!


W lutym 1980 roku Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy po raz pierwszy wchodzą na Mount Everest w trudnych zimowych warunkach. Było to wtedy pierwsze takie wejście na świecie. Pierwszy ośmiotysięcznik zdobyli zimą. Po tym sukcesie wyprawy kierowanej przed Andrzeja Zawadę zdecydowano się kontynuować wspinaczkę. Wiosną do ekipy dołączyli Jerzy Kukuczka i Andrzej Czok, którzy weszli na szczyt nową drogą. Był to już drugi ośmiotysięcznik Kukuczki - w ciągu następnych siedmiu lat zdobył ich jeszcze 12. W ten sposób Jerzy Kukuczka został drugim człowiekiem na Ziemi, po Reinholdzie Messnerze, któremu udało się wejść na wszystkie czternaście ośmiotysięczników. Zrobił to w zaledwie 9 lat, w stylu, który trudno jest powtórzyć: wytyczając nowe drogi i wspinając się w ekstremalnie trudnych zimowych warunkach.

Kukuczka kilkakrotnie wspinał się z Wojtkiem Kurtyką - jedną z najciekawszych postaci w polskim himalaizmie. W latach osiemdziesiątych Kurtyka szedł pod prąd światowym trendom: był prekursorem alpejskiego stylu, organizował małe dwu-, trzyosobowe wyprawy na najtrudniejsze szczyty świata. Krzysztof Wielicki mówi o nim, że Kurtyka nigdy nie podejmował zbędnego ryzyka, wiedział, kiedy się wycofać. Miał intuicję, jakiś wewnętrzny głos, który podpowiadał mu, kiedy powinien zawrócić, odstąpić od zdobywania góry. Sam o sobie mówił, że "jest tchórzem, dlatego jeszcze żyje". Kurtyka unikał ryzyka, co brzmi dziwnie - zwłaszcza że dokonał najbardziej niebezpiecznych przejść w Himalajach. Zainicjował przejście 13 trudnych ścian, w tym sześciu na ośmiotysięcznikach. Na Zachodzie uważany jest za najwybitniejszego polskiego himalaistę. W 2002 roku amerykański magazyn Cilmbing uznał zdobycie przez Kurtykę i Roberta Schauera zachodniej ściany Gasherbruma IV za największe osiągniecie w światowym himalaizmie w XX wieku.

Za te sukcesy góry zażądały od Polaków bardzo wysokiej ceny. Z wypraw nigdy nie powrócili czołowi himalaiści, w tym Jerzy Kukuczka, który zginął, zdobywając Lhotse, i Wanda Rutkiewicz, która nie powróciła z wyprawy na Kanczendzongę. Wielu uważa, że złota dekada polskiego himalaizmu skończyła się wraz z ich śmiercią.

Więcej... http://historia.gazeta.pl/historia/1,99 ... z1LzWPBqmZ
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia Polski ogólnie”