„Opór”?, „Odwet”? - czy po prostu „polityka historyczna” ?

Artykuły historyczne napisane przez użytkowników historiapolski.eu oraz z zaprzyjaźnionych stron.
Niniejszy katalog zawiera artykuły naukowe i popularnonaukowe publikowane w naszym serwisie. Trafiają do niego na bieżąco wszystkie nowe artykuły, zawiera również sukcesywnie uzupełnianą bazę starszych tekstów. POLECAMY!
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

„Opór”?, „Odwet”? - czy po prostu „polityka historyczna” ?

Post autor: Artur Rogóż »

„Opór”?, „Odwet”? - czy po prostu „polityka historyczna” ?
Wejście na polskie ekrany filmu Edwarda Zwicka „Opór” z Danielem Craigiem w roli
głównej, przedstawiającego w zbeletryzowanej formie dzieje funkcjonującego w ramach partyzantki
sowieckiej Ŝydowskiego oddziału braci Bielskich kryjącego się w Puszczy Nalibockiej
i nadniemeńskich lasach (woj. nowogródzkie II RP) oraz opublikowanie poświęconej
temu samemu zagadnieniu ksiąŜki pióra Ŝurnalistów „Gazety Wyborczej” - Piotra Głuchowskiego
i Marcina Kowalskiego pt. „Odwet”. Prawdziwa historia braci Bielskich” - rozpętało
publiczną dyskusję na rzadko spotykaną skalę. Hasłem wywoławczym tej dyskusji stał się
udział czerwonych Ŝydowskich partyzantów w pacyfikacji polskiej osady Naliboki w maju
1943 r. Jednak tak naprawdę dotyczyła ona nie tylko sprawy Nalibok, ale takŜe miejsca zajmowanego
przez Ŝydowskie oddziały w partyzantce sowieckiej na kresach i rzeczywistego
charakteru ich działalności, jak teŜ i oceny stosunku czerwonych Ŝydowskich partyzantów do
państwa polskiego – którego wielu spośród nich było przecieŜ obywatelami.
Przebieg tej dyskusji okazał się na tyle zaskakujący, iŜ warto dokonać próby jej podsumowania,
uwzględniając siłą rzeczy jedynie najistotniejsze wypowiedzi. Piotr Zychowicz w
„Rzeczypospolitej” z 23 stycznia br. napisał artykuł „Bielski pomagał śydom, ale teŜ ich wykorzystywał”,
w którym stwierdził m.in. „Bohater filmu uratował 1,2 tysiąca śydów, ale sposób
w jaki to zrobił, zdecydowanie odbiega od tego, co zobaczymy w amerykańskiej superprodukcji”.
W tym samym numerze P. śychowicz opublikował rozmowę z Nechamą Tec, autorką
podstawowej pracy o oddziale Tewjego Bielskiego, która w odpowiedzi na jego pytanie –
„Czy to prawda Ŝe [Bielski] terroryzował mieszkańców swego obozu? – odpowiedziała: „To
wszystko są bzdury. Wiem, Ŝe w Polsce pojawiło się kilka atakujących Tewjego artykułów.
Mamy do czynienia z antysemicką nagonką [podkreślenie KK]”. 25 stycznia br. Andrzej
śbikowski z śydowskiego Instytutu Historycznego w wywiadzie dla „Super Expressu”
stwierdził, Ŝe „władze [polskiego] państwa podziemnego nie zaopiekowały się śydami w
czasie wojny” [podkreślenie KK] – stawiając jednocześnie pytanie, dlaczego w tej sytuacji
śydzi mieliby być lojalni wobec państwa polskiego, którego byli obywatelami? Dwa dni później
Kazimierz Krajewski w wypowiedzi dla „Super Expressu” ocenił współpracę Bielskich z
sowieckimi władzami okupacyjnymi i udział w zwalczającej polski ruch niepodległościowy
partyzantce sowieckiej – jako zdradę kraju, którego byli obywatelami, a ich działalność – jako
pozbawioną charakteru bojowego. Pogląd ten powtórzył w dyskusji nad „Oporem” prowadzonej
na falach rozgłośni „Radio dla ciebie”. W międzyczasie w „Trybunie” stwierdzono, iŜ
2
prezentowanie tego rodzaju poglądów to „niegodziwość”. Dr hab. Rafał Wnuk z wirtualnego
„Muzeum II wojny światowej” – w wypowiedzi telewizyjnej autorytatywnie orzekł, Ŝe poniewaŜ
jego zdaniem grupa Bielskiego stacjonowała w maju 1943 r. około 100 km od Nalibok –
nie mogła uczestniczyć w nalibockiej masakrze (dodajmy: autor wypowiedzi pomylił się –
grupa Bielskiego stacjonowała wówczas w lasach jasionowskich koło Wsielubia, a więc około
50 km od Nalibok, a jej patrole wypuszczały się na grabieŜcze wyprawy, tzw, „bambioszki” –
nawet po 80-100 km od miejsca bazowania). W kolejnym numerze „Rzeczypospolitej” ukazał
się artykuł Bogdana Musiała pt. „Bielski w puszczy niedomówień”, w którym autor zauwaŜa,
Ŝe „Trudno zrozumieć postawę Ŝydowskich partyzantów z dzisiejszej perspektywy, nie mając
pełnej wiedzy o kontekście tamtych wydarzeń”. Wątpliwości ze zrozumieniem złoŜonego kontekstu
sprawy Bielskich i innych Ŝydowskich partyzantów nie miał – na szczęście - Leszek
śebrowski, który w „Naszym Dzienniku” z 23 stycznia br. w artykule pod znamiennym tytułem
„Opór”. (Nie)prawdziwa historia braci Bielskich” zrecenzował krytycznie pracę Głuchowskiego
i Kowalskiego. W „Rzeczypospolitej” z 24-25 stycznia br. prof. dr hab. Krzysztof
Jasiewicz w artykule pt. „Opór przed rzeczywistością” stwierdził m.in. Ŝe „Filmowa historia
Tewje Bielskiego to opowieść oderwana od podstawowych realiów, która przypomina bogaty
w detale budynek, tyle Ŝe zaczynający się na wysokości drugiego pietra”. W artykule tym dokonał
analizy stosunków polsko-Ŝydowskich w okresie pierwszej okupacji sowieckiej lat
1939-1941, podczas której ogromna liczba śydów – obywateli RP (jak ocenia autor - blisko
ćwierć miliona) wzięła udział w czynnych wystąpieniach antypolskich, opowiadając się po
stronie zwycięskiego agresora – Związku Sowieckiego. Scharakteryzował teŜ partyzantkę
sowiecką, zwracając uwagę na jej wybitnie antypolski charakter. 28 stycznia br. w „Gazecie
Polskiej” Kazimierz Krajewski opublikował artykuł pt. „Bielski, Zorin i inni, czyli jak to było
z Ŝydowskim oporem”. Zwracał w nim uwagę na programowe zwalczanie przez partyzantkę
sowiecką polskich struktur niepodległościowych, a takŜe podjął próbę odpowiedzi na pytanie,
na czym polegała w rzeczywistości działalność grup Ŝydowskich w ramach partyzantki sowieckiej.
Wątek ten podjęli Dariusz Jarosiński i Krzysztof Hejke w opublikowanym na łamach
„NiezaleŜnej Gazety Polskiej” artykule „Bielscy i inni” (nr z 6 II br.), odsłaniając udział
czerwonych Ŝydowskich partyzantów w kolejnych, nieznanych dotąd zbrodniach sowieckich
(w pacyfikacji trzech nadniemeńskich wiosek białoruskich w czerwcu 1944 r.).
Na początku naszych rozwaŜań naleŜy jednak przypomnieć, Ŝe literatura w języku Ŝydowskim
i angielskim, dotycząca „wątków Ŝydowskich” z lat wojny 1939 – 1945 na polskich
kresach północno-wschodnich, jest niezwykle obszerna. Zarówno film „Opór”, jak teŜ i
3
ksiąŜka „Odwet” - wywodzą się z tego właśnie, nieznanego szerzej polskiemu odbiorcy nurtu,
będącego wyrazem konsekwentnie prowadzonej od lat polityki historycznej. Polski odbiorca
wytworów owego nurtu z zaskoczeniem zorientuje się, Ŝe obraz wydarzeń rozgrywających się
na kresach II RP w owych latach, wykreowany we wspomnianej literaturze i produkcjach artystycznych,
odbiega daleko od sposobu, w jaki zapamiętali tamte lata nasi ojcowie i dziadowie
- polscy mieszkańcy Ziem Utraconych (tj. kresów II RP anektowanych przez Związek
Sowiecki). Autorzy wspomnianych angielsko i Ŝydowskojęzycznych publikacji pokazują
barwną panoramę partyzantki sowieckiej, prezentowanej jako istotny element sił zmagających
się z „nazistami” (wyrazu „Niemcy” raczej się tam nie uŜywa – „naziści” mogą oznaczać niekoniecznie
Niemców), stosunki ludnościowe, politykę hitlerowską, martyrologię ludności
Ŝydowskiej i jej próby przetrwania. Partyzantka Ŝydowska pojawia się w literaturze tego rodzaju
jako swego rodzaju „trzecia siła”, lub przynajmniej twór funkcjonujący na zasadach
autonomicznych w ramach rosyjskiego – sowieckiego „ruchu partyzanckiego”. We wspomnieniach
i nawet pracach naukowych wskazuje się na jej narodowy, Ŝydowski charakter,
samodzielność i realizowanie własnych celów. Film „Opór” ukazuje aktywną walkę Ŝydowskich
partyzantów z Niemcami i przypisuje Bielskim oraz jego podkomendnym wybitne dokonania
bojowe.
Zacznijmy jednak od faktów podstawowych, bez których nie da się uporządkować złoŜonej
materii tematów zasygnalizowanej dyskusji. Czuję się jednak zwolniony z podejmowania
głębszej polemiki z Andrzejem śbikowskim, dotyczącej rzekomej bierności państwa polskiego
i jego podziemnych struktur wobec tragedii ginących w Zagładzie śydów – mającej
jakoby zwalniać ich z lojalności wobec Polski, której byli obywatelami. Wszystkich zainteresowanych
odsyłam do fundamentalnych prac A.K. Kunerta i W. Bartoszewskiego Polacyśydzi
1939-1945. Wybór źródeł (Warszawa 2001) i „śegota”. Rada Pomocy śydom (Warszawa
2002), mówiących o rzeczywistym stosunku polskich cywilnych i wojskowych władz
państwowych wobec tragedii Ŝydowskich obywateli Rzeczypospolitej. Stosunek ów miał
przełoŜenie na poczynania struktur Polskiego Państwa Podziemnego w tej kwestii. Ktoś – np.
Andrzej śbikowski – moŜe powiedzieć – to tylko piękne słowa i szlachetne deklaracje – jakie
były ich praktyczne rezultaty? Ano takie, Ŝe najwięcej „Sprawiedliwych wśród Narodów
Świata” – to mieszkańcy Polski, jedynego kraju, w którym za pomoc udzielaną śydom niemieckie
władze okupacyjne – na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej – karały śmiercią
„sprawców” owej pomocy wraz z rodzinami. Dodajmy - rezultaty działań „pomocowych”
były mierzone realnymi moŜliwościami Armii Krajowej i Delegatury Rządu. Jak podają auto4
rzy III tomu Polskich Sił Zbrojnych (Londyn 1950) straty AK w wyniku działań niemieckich
wyniosły ponad 62 000 Ŝołnierzy – nie licząc strat Powstania Warszawskiego i ofiar represji
sowieckich (zabitych, zamęczonych w śledztwie, rozstrzelanych w egzekucjach – a przede
wszystkim aresztowanych, wysłanych do obozów koncentracyjnych). Zdołano odbić z rąk
Niemców – moŜe dwa, moŜe cztery tysiące aresztowanych – to i tak bardzo duŜo. Nie odbito
nawet gen. Roweckiego, nie zaatakowano ani jednego obozu koncentracyjnego – nawet gdyby
to uczyniono, nie zdołano by „rozprowadzić” w terenie uwolnionych więźniów! Autorzy III
tomu PSZ przyjmują liczebność AK w największym momencie jej rozwoju na 350 tysięcy
ludzi - zatem co szósty akowiec padł ofiarą akcji niemieckiej, a organizacja nie była w stanie
mu dopomóc! Czy to oznacza, jak chciałby p. Andrzej śbikowski, Ŝe obywatele ci - oraz ich
rodziny - zostali zwolnieni z lojalności wobec państwa polskiego? Nie, wręcz przeciwnie -
jeśli załamali się w śledztwie i spowodowali „wsypę” – Wojskowe Sądy Specjalne AK skazywały
ich za zdradę na karę śmierci. Niemcy dokonali pacyfikacji setek polskich wsi. Oddziały
AK zdołały podjąć przeciwdziałanie w kilkudziesięciu przypadkach. Czy oznacza to, Ŝe
rodziny wieśniaków spalonych Ŝywcem, zastrzelonych, wybitych granatami (np. Borowa, w
którym za współpracę z NSZ w kilka godzin zabito ponad 1000 osób) – zostały zwolnione z
lojalności wobec Polski? Z pewnością nie. Czy członkowie rodzin wymordowanych na Wołyniu
i w Małopolsce przez oddziały UPA, których akowskie samoobrony nie zdołały uratować
– zostali zwolnieni ze zobowiązań wobec Polski? Nie – to właśnie ich zobaczymy jako ochotników
w szeregach zmobilizowanej kilka miesięcy potem 27 Dywizji Piechoty AK. Czy warszawiacy,
gdy podnosząca sztandar powstania Armia Krajowa nie uratowała od zagłady 200
tysięcy mieszkańców stolicy – czuli się zwolnieni z patriotyzmu w chwilach najcięŜszej próby?
KaŜdy zna odpowiedź na to pytanie, brzmi ona – nie. Pogląd Andrzeja śbikowskiego, iŜ
brak moŜliwości ochrony wobec obywatela ze strony państwa zwalnia tego obywatela z elementarnej
lojalności wobec państwa – wydaje się zupełnie kuriozalny. Chyba, Ŝe uwaŜa on, iŜ
mamy do czynienia z jakąś szczególną kategorią „nad” obywateli.
Zastanawiając się nad „Oporem” i „Odwetem” musimy odpowiedzieć sobie takŜe na
tak zasadnicze pytania jak: jaką rolę odgrywała na polskich kresach partyzantka sowiecka,
jakie miejsce zajmowały w jej ramach grupy złoŜone z śydów, jak były liczne, na czym w
rzeczywistości polegała ich działalność? Analiza dokumentacji wytworzonej przez dowództwo
sowieckiego „ruchu partyzanckiego” wskazuje jednoznacznie, Ŝe oddziały Ŝydowskie nie
były Ŝadną „trzeciej siły”, ani nawet siły autonomicznej wewnątrz partyzantki sowieckiej.
Stanowiły jej integralną część, podlegając sowieckiemu Białoruskiemu Sztabowi Partyzanc5
kiemu i władzom partii bolszewickiej. Miały dowództwa wyznaczane przez partię bolszewicką,
własne komórki partyjne i komsomolskie – i oczywiście „wydziały specjalne” podlegające
NKWD, zajmujące się likwidowaniem wszelkich „nieprawomyślności” - z bolszewickiego
punktu widzenia. Włączone były do poszczególnych brygad i zgrupowań sowieckich i realizowały
zadania wyznaczane przez dowództwa tych jednostek. W ostatecznym efekcie sprowadzało
się to do realizacji sowieckich celów państwowych na terytorium Rzeczypospolitej
Polskiej.
Oddziały partyzantki sowieckiej operujące na kresach północno – wschodnich II RP
złoŜone były przede wszystkim z elementu zamiejscowego, z obywateli Związku Sowieckiego
tzw. okrąŜeńców – Ŝołnierzy Armii Czerwonej róŜnych narodowości (Rosjan, Ukraińców,
Mongołów, Kałmuków, najróŜniejszych Azjatów i przedstawicieli narodów Kaukazu – najmniej
było tam chyba Białorusinów) i wastoczników – cywilnych funkcjonariuszy sowieckich,
którzy nie zdąŜyli uciec w czerwcu 1941 r. Początkowo ludzie ci spokojnie siedzieli u polskich
i białoruskich wieśniaków i nie rwali się specjalnie do walki za Związek Sowiecki. Jednak
rozkazy niemieckich władz okupacyjnych wpychające ich do obozów, w których panowały
straszliwe warunki, spowodowały – iŜ schronili się w lasach, organizując się w oddziały,
nastawione początkowo głównie na przetrwanie. Te masy ludzi były stopniowo organizowane
przez kadrę przysłaną licznie przez dowództwo sowieckie zza linii frontu (utworzono zwarte
oddziały, łączone w brygady, te zaś – w zgrupowania). W latach 1943-1944 liczebność szeregów
partyzantki sowieckiej na Nowogródczyźnie wahała się w granicach kilkunastu, okresowo
nawet dwudziestu tysięcy ludzi. Tak liczne siły rzucone tu do akcji, miały przede wszystkim
realizować cele polityczne, polegające na zapewnieniu trwałości władzy sowieckiej na
niedawno anektowanych obszarach. Były one jak gdyby przednią straŜą Armii Czerwonej.
Jednym z celów postawionych przed nimi było rozpracowanie i zwalczanie polskiego podziemia
niepodległościowego oraz sterroryzowanie niechętnej sowietom ludności cywilnej. Z
jednakową zaciętością zwalczano polską konspiracje niepodległościową, jak teŜ i proniemiecki
białoruski ruch narodowy (z rąk czerwonych partyzantów zginęły tysiące białoruskich działaczy
terenowych, nauczycieli, pracowników kultury, administracji i kolaboranckich formacji
policyjnych). NiezaleŜnie od skrajnie trudnych warunków i widocznej złej woli Rosjan dowództwo
Nowogródzkiego Okręgu AK starało się zrealizować rozkazy KG AK i doprowadzić
do porozumienia z „nieproszonymi gośćmi”, jacy pojawili się na terenie polskich Kresów
Wschodnich, występując jako „sojusznicy naszych sojuszników”. W sumie około dziesięciokrotnie
dochodziło na tym terenie do pertraktacji polsko-sowieckich, które jednak nie na wiele
6
się zdały, gdyŜ stronie rosyjskiej nie zaleŜało na porozumieniu, a jedynie na rozpracowaniu i
zniszczeniu polskich struktur niepodległościowych (w jednym przypadku, w maju 1943 r. w
pow. szczuczyńskim wymordowana została cała polska delegacja). Trudno w to uwierzyć, ale
zdarzenia takie jak spalenie polskiego dworu i wymordowanie jego mieszkańców (jak np. w
Worończy w czerwcu 1943 r.), wysadzenie kościoła, spacyfikowanie polskiej wsi niechętnej
bolszewikom czy spalenie białoruskiej szkoły i zabicie nauczycieli – traktowane były jako
normalne operacje bojowe, za które dostawało się pochwały i nagrody! Spośród powaŜniejszych
antypolskich wystąpień partyzantki sowieckiej moŜna odnotować spalenie miasteczka
Derewno, pacyfikację osady Naliboki, wiosek Koniuchy, Szczepki, ProwŜały, Kamień, Niewoniańce,
Izabelin, Kaczewo, Babińsk i Ługomowicze, pacyfikacje w rejonie Dokudowa,
wymordowanie oddziału „Kmicica” nad jeziorem Narocz, likwidację batalionu AK w bazie
nad jeziorem Kromań i w Derewnie oraz kilku oddziałów AK na Polesiu. Zainteresowanych
moŜna odesłać do pracy historyka z Białorusi – dr Zygmunta Boradyna pt. „Niemen – rzeka
niezgody. Polsko - sowiecka wojna partyzancka na Nowogródczyźnie 1943-1944” (Warszawa
1999).
Jednym z elementów olbrzymiej machiny partyzantki sowieckiej realizującej opisane
powyŜej zadania, były teŜ grupy Ŝydowskie. Na Ziemi Nowogródzkiej w czerwonych oddziałach
słuŜyło stosunkowo wielu śydów. Największe jednostki Ŝydowskie bazowały w kompleksie
leśnym Puszczy Nalibockiej. Były to: oddział Teviego Bielskiego (początkowo im.
śukowa), z czasem podzielony na dwa oddziały im. Kalinina i im. OrdŜonikidze (w końcowym
okresie okupacji liczebność ich wynosiła około 1.200 ludzi – w tym 162 uzbrojonych)
oraz oddział nr 106 dowodzony przez Szymche Zorina, wchodzący w skład Brygady im. Stalina
(562 ludzi – w tym 72 uzbrojonych). Oddział im. OrdŜonikidze zimą 1944 r. został skierowany
do Brygady im Kirowa operującej na południe od Lidy, za Niemnem. Ponadto sporo
śydów było rozproszonych mniejszymi grupkami po róŜnych oddziałach sowieckich (w strefie
lidzkiej na 4.850 partyzantów sowieckich - około 1.200 to śydzi, czyli 1/4 składu osobowego!).
Skupiska śydów istniały teŜ w obozowiskach sowieckich w Puszczy Lipiczańskiej,
Nackiej i w lasach Byteńskich. To rzeczywiście duŜo – powstaje jednak pytanie o realną wartość
tych sił i ich uŜyteczność. Czy rzeczywiście podkomendni Bielskiego toczyli boje z
Niemcami – takie jak filmowi bohaterowie „Oporu”? Minimalna ilość broni znajdującej się w
rękach Ŝydowskich partyzantów nie wystarczała nawet do zapewnienia sprawnego systemu
wart i ubezpieczeń, przesądzając o moŜliwościach działania oddziałów, w których słuŜyli.
Były to, jak określali Sowieci - tzw. siemiejne otriady (oddziały, czy teŜ raczej obozowiska,
7
rodzinne), mające charakter grup przetrwaniowych, a nie partyzanckie oddziały bojowe, zdolne
do realizacji zadań wojskowych. Dlatego teŜ głównym zadaniem, jakie dowództwo partyzantki
sowieckiej stawiało przed podległymi sobie śydami, było ściąganie zaopatrzenia z ludności.
Nawiasem mówiąc, w Puszczy Nalibockiej biwakowało stale kilka tysięcy sowieckich
partyzantów (5 – 10 tysięcy – co piąty był śydem - komunistą), opodal przebiegała jedna (!!!)
linia kolejowa, na której zadania dywersyjne mogło realizować kilka małych patroli wysyłanych
do wysadzania torów. Nie było Ŝadnego uzasadnienia, prócz sowieckich celów politycznych,
by trzymać tam tę masę ludzi Ŝyjących kosztem ludności. Z sowieckiego punktu widzenia
nie było potrzeby, by oczekiwać od Bielskiego i Zorina aktywnych działań przeciw Niemcom,
do których zresztą nie byli oni, jak wspomniano, zdolni. Według raczej zawyŜonego
sprawozdania złoŜonego przez Tewje Bielskiego w listopadzie 1943 r. dowództwu sowieckiego
zgrupowania baranowickiego, w ciągu blisko dwóch lat istnienia jego oddział, liczący
blisko tysiąc ludzi, miał –zabić 14 Niemców i 17 policjantów białoruskich oraz 33 szpiegów i
prowokatorów (moŜna sądzić, iŜ ta ostatnia liczba odnosi się głównie do zamordowanych
chłopów – niechętnych partyzantce sowieckiej lub stawiających opór wobec grabieŜy). Jak na
ponad dwa lata działalności – tych kilkunastu zabitych Niemców to raczej niewiele. Wbrew
obrazowi ukazanemu w „Oporze” wartość bojowa ludzi Bielskiego była nikła. Gdy w ostatnich
dniach okupacji jego obóz został zaatakowany przez nieduŜy oddział wycofujących się
na zachód niemieckich frontowych rozbitków – Ŝydowscy partyzanci nie byli w stanie stawić
im oporu – kto zdąŜył, rzucił się do ucieczki (a nie było tam, jak w filmie, Ŝadnych czołgów
ani armat). Przytaczana niekiedy wypowiedź Bielskiego, który jakoby zwykł był mawiać:
„Wolę uratować jedną starą śydówkę, niŜ zabić dziesięciu Niemców” wydaje się nie mieć
Ŝadnego odniesienia do rzeczywistości. Prof. Tadeusz Gasztołd w jednej ze swych prac przytacza
relacje mieszkańców obrzeŜy Puszczy Nalibockiej, mówiące o tym, jak wiosną 1943 r.
pędzono śydów z RubieŜewicz w kierunku Nowogródka, gdzie w getcie ostatecznie czekała
ich zagłada. Eskortę stanowili głównie funkcjonariusze Ŝydowskiej słuŜby porządkowej. Sowieci,
w tym setki „czerwonych śydów” - nie podjęli ani jednej akcji w celu ratowania tych
nieszczęśników – nie padł ani jeden strzał! Przytaczane przez Duffego buńczuczne wypowiedzi
Bielskiego wydają się w świetle tych faktów zupełnie gołosłowne, tym bardziej, Ŝe nie
trzeba byłoby zabijać ani jednego nawet Niemca, tylko rozpędzić Ŝydowskich porządkowych i
paru białoruskich policjantów. O walorach bojowych podkomendnych Bielskiego świadczy
teŜ okoliczność, Ŝe gdy zimą 1943/1944 z jego obozu wydzielono młodych, uzbrojonych śydów
jako oddział im OrdŜonikidze i skierowano do Brygady im. Kirowa z zadaniem udziału
8
w działaniach dywersyjnych – uciekali z powrotem do bazy w Puszczy Nalibockiej, gdzie
moŜna było spokojnie grabić bezbronnych chłopów, nie naraŜając się na niebezpieczeństwa
walki (uciekł nawet brat Bielskiego).
Wobec niezdolności oraz nieprzydatności podkomendnych Bielskiego i Zorina do
walki z Niemcami, sowieckie dowództwo wyznaczało im inne zadania. Obozowiska Bielskiego
i Zorina były raczej skupiskami „ludzi radzieckich” pochodzenia Ŝydowskiego – którym
powierzano zadania gospodarczo-administracyjne. Stały się one bazami gospodarczymi i kwatermistrzowskimi.
Tu organizowano warsztaty krawieckie, szewskie, szwalnie, polowe młyny,
piekarnie i szpitale, świadczące usługi na rzecz „liniowych” jednostek partyzantki sowieckiej.
Jedyne samodzielne „operacje” jakie powierzano im do realizacji - sprowadzały się do działań
„zaopatrzeniowych”, czyli „wyciskania” z kompletnie zuboŜałej ludności Ŝywności i zaopatrzenia,
oraz działań pacyfikacyjnych wobec opornej ludności. W zakresie owych „operacji
gospodarczych” Ŝydowscy partyzanci wykazywali się istotnie wybitną aktywnością. Podstawowe
wyniki tego rodzaju działań prowadzonych przez podkomendnych Bielskiego podaje dr
Z. Boradyn w przytaczanej juŜ pracy - na podstawie raportów dowództwa partyzantki sowieckiej.
Nie ma tu, jak w filmie „Odwet”, efektownych walk z niemieckimi czołgami czy wysadzonych
pociągów – itp.; zabrano za to ludności cywilnej i przekazano dowództwu sowieckiemu:
200 ton ziemniaków, 3 tony kapusty, 5 ton buraków, 5 ton zboŜa, 3 tony mięsa i tonę
kiełbasy (ile zatrzymano dla siebie – nie wiadomo). W sowieckich raportach pominięte zostały
dane dotyczące ilości zagrabionej odzieŜy, które takŜe były znaczne (zabierano nawet firanki,
ludność chowała swój dobytek w najróŜniejszych przemyślnych kryjówkach). Łatwo
sobie wyobrazić co znaczyło to dla mieszkańców terenu, który latem 1943 r. poddany został
totalnej pacyfikacji niemieckiej (60 spalonych wsi, ponad 4 tysiące rozstrzelanych, 20 tysięcy
wywiezionych do robót w Rzeszy lub do obozów). W miejscach spalonych przez Niemców
wsi ludzie wegetowali bez środków do Ŝycia, kryjąc się w ziemiankach i wykopanych jamach.
MoŜna się domyślać takŜe, jakie uczucia Ŝywiła Ŝyjąca w takich warunkach ludność wobec
zaopatrzeniowców Bielskiego i Zorina, którzy zabierali jej – dosłownie – ostatni kawałek
chleba. Dr Z. Boradyn ocenia jednoznacznie charakter tych działań, pisząc dosłownie: „Najbardziej
bezwzględne rekwizycje przeprowadzały oddziały Ŝydowskie”. Działania „gospodarcze”
grup Ŝydowskich wobec ludności były prowadzone w sposób tak bezwzględny i okrutny,
iŜ podczas pertraktacji pomiędzy dowództwem Nowogródzkiego Okręgu AK i dowództwem
sowieckim (reprezentowanym przez Brygadę im. Lenina z Puszczy Lipiczańskiej) do jakich
doszło w czerwcu 1943 r., strona polska jako jeden ze swych warunków porozumienia wysu9
nęła Ŝądanie, by sowieci nie wysyłali śydów na rekwizycje „[...] bo ci się znęcają, gwałcą
kobiety i [mordują nawet?] małe dzieci [...] obraŜają ludność, straszą późniejszą zemstą sowietów,
nie mają miary w swej nieuzasadnionej złości i rabunku”. Charakter działań Ŝydowskich
oddziałów funkcjonujących w ramach sowieckiej partyzantki potwierdza szef sztabu
oddziału Zorina, Anatol Werthaim. Pisze on. m.in.: „Jedzenia było pod dostatkiem, a nawet
gromadziły się zapasy. [...] NadwyŜki jedzenia posyłaliśmy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu
lądował na polowym lotnisku w puszczy samolot: przywoził gazety i materiały propagandowe,
a zabierał z powrotem samogon, słoninę i kiełbasy własnego wyrobu”.
Oddziały Bielskiego i Zorina nie miały Ŝadnej własnej „Ŝydowskiej linii działalności”,
po prostu realizowały sowieckie cele państwowe na terytorium Polski i wykonując rozkazy
swych sowieckich przełoŜonych uczestniczyły w zwalczaniu polskiej działalności niepodległościowej.
Okoliczność, Ŝe Bielski był obywatelem RP, ma wymiar moralnie i prawnie jednoznaczny
(kwalifikuje się to jako zdrada główna). Z Szymche Zorinem, sowieckim komunistą
z Mińska Białoruskiego, nie ma takiego problemu – tyle tylko, Ŝe „działał” on na polskim
terytorium państwowym – bo w sowieckiej części Białorusi nie byłoby czego grabić w kołchozach.
Wspomniałem juŜ, Ŝe czerwoni Ŝydowscy partyzanci Bielskiego i Zorina nie byli wysyłani
na samodzielne „akcje bojowe”. Dołączano ich jednak, głownie jako przewodników, do
liniowych oddziałów partyzantki sowieckiej, wykonujących „operacje” przeciwko Armii Krajowej
oraz antykomunistycznie nastawionej ludności polskiej i białoruskiej. Najbardziej znanym
antypolskim wystąpieniem jest ich udział w pacyfikacji osady Naliboki, dokonanej 8
maja 1943 r. przez Brygadę im Stalina. Nie będziemy przesądzać, czy uczestniczący w masakrze
śydzi naleŜeli do obozu Bielskiego czy Zorina (najprawdopodobniej była to podlegająca
Bielskiemu grupa Izraela Keslera, recydywisty pochodzącego z Nalibok). Pod pozorem rozprawienia
się z miejscową samoachową (samoobroną) powołaną przez białoruską administrację,
dokonano masakry ludności, zabijając 129 mieszkańców (osada spłonęła, wraz ze sprofanowanym
kościołem). PoniewaŜ nalibocka placówka AK miała zawartą z partyzantką sowiecką
umowę o nieagresji, została kompletnie zaskoczona i nie była w stanie stawić oporu. Pacyfikacja
osady została opisana w raportach sowieckich jako operacja bojowa, w której „rozgromiono”
faszystowski policyjny garnizon, zaś straty „przeciwnika” określały na około 300
zabitych (w rzeczywistości w Nalibokach nie było nawet posterunku policji; jedyny [!] białoruski
policjant który znalazł się wśród zabitych – przebył do mieszkającej tu rodziny na urlop
– reszta zamordowanych to cywilni mieszkańcy).
10
Pacyfikacja Nalibok to jednak tylko „czubek góry lodowej”. Nawet nader Ŝyczliwi
Bielskiemu autorzy „Odwetu” - Głuchowski i Kowalski – stwierdzają, Ŝe kilkudziesięciu jego
podkomendnych uczestniczyło 1 grudnia 1943 r. w podstępnej sowieckiej napaści na bazy
Batalionu Stołpeckiego AK (oddział, który miał dwukrotnie zawierane umowy o współdziałaniu
z partyzantką sowiecką - został zlikwidowany, kilkunastu Ŝołnierzy zamordowano na
miejscu, w ciągu kilku najbliŜszych tygodni – zginęło blisko 50 dalszych). Potwierdzają teŜ
udział podkomendnych Bielskiego w sowieckim ataku na osadę Kamień pow. Stołpce w maju
1944 r. Osada została spalona wraz z kościołem, poległo 23 Ŝołnierzy AK i przeszło 20 cywilnych
mieszkańców. Dziejopis oddziału Bielskiego - Peter Duffy - pisze o działaniach prowadzonych
przez oddział im OrdŜonikidze zimą 1944 r. na terenie powiatu lidzkiego, m.in. 5
marca tegoŜ roku, kiedy to „czerwoni” mieli zabić 47 Polaków. Znamienne – Duffy nie uŜył
określenia „partyzantów polskich” czy „białopolaków”. Zapewne świetnie wiedział, Ŝe w rzeczywistości
chodziło tu o działania pacyfikacyjne, tym razem w rejonie Filonowców i Dokudowa,
podczas których sowieci i śydzi z oddziału „OrdŜonikidze” wymordowali szereg polskich
rodzin podejrzanych o sprzyjanie AK. Doszło teŜ wówczas do kilku walk z oddziałami
AK, które wystąpiły w obronie ludności (tylko w jednym z tych starć poległo 8 polskich partyzantów).
Z kolei Dariusz Jaroszyński i Krzysztof Hejke podają nieznane dotąd szczegóły z
pacyfikacji białoruskie wioski nad Niemnem – Kupisk Lubczański, Kupisk Pierwszy i Kupisk
Kazionny – dokonanej przez sowieckie brygady partyzanckie 13 czerwca 1944 r. I znów ocaleli
mieszkańcy zapamiętali, Ŝe w „operacji” tej uczestniczyli śydzi. Pod pretekstem rozprawy
z dziesięcioosobowym punktem białoruskiej samoachowy ochraniającym most, spalono blisko
500 gospodarstw i zabito nieustaloną liczbę mieszkańców (do białoruskich wieśniaków, w
tym kobiet i dzieci – bolszewicy strzelali jak do kaczek).
Naliboki, Derewno, polska baza nad jeziorem Kromań, osada Kamień, chutory w rejonie
Dokudowa, trzy nadniemeńskie Kupiski, setki spalonych domostw, setki zabitych, wystrzelanych
i spalonych polskich i białoruskich mieszkańców – to juŜ nie pojedyncze, „przypadkowe
incydenty” – ale masowe zbrodnie komunistyczne, w których uczestniczyli bohaterowie
„Oporu”. PróŜno by jednak szukać informacji o nich w filmie Edwarda Zwicka.
Stosunki wewnątrz oddziału Bielskiego to zupełnie odrębne zagadnienie, często przedstawiane
w sposób dalece wyidealizowany. Czy tak jak w filmie „Opór” bolszewickie oddziały
im. śukowa i OrdŜonikidze były „nową Jerozolimą”, a Tewje Bielski – „nowym MojŜeszem”
– przeprowadzający wiernych Ŝydowskim ideałom współbraci przez morze (raczej bagno)
okupacji niemieckiej, lub „nowym Dawidem” – skutecznie stawiającym czoła okupacyj11
nemu hitlerowskiemu Goliatowi? Nie, członek WKPB Tewje Bielski, z pewnością „nowym
MojŜeszem” nie był – słuŜył czerwonej gwieździe Stalina, a nie Ŝydowskiej Gwieździe Dawida.
Ciesząc się, dzięki „podarunkom”, protekcją Wasilija Czernyszowa „Płatona”, dowódcy
sił sowieckich na w obwodzie baranowickim, był w swym obozowisku małym dyktatorem.
Kilku podkomendnych, niezadowolonych z jego autokratycznych rządów, po prostu zastrzelił,
innych wyeliminował wykorzystując swe moŜliwości organizacyjne jako sowieckiego dowódcy
(konflikt z Bielskim kosztował Ŝycie nawet wspomnianego juŜ w tym szkicu Izraela Keslera).
„Gospodarka finansowa” Bielskiego była tak specyficzna, iŜ zwróciła uwagę jego bolszewickich
przełoŜonych. Od osób trafiających do jego obozu pobierał opłaty za „ochronę”, co
jakiś czas urządzał teŜ zbiórki pieniędzy na „zakup broni” (w sowieckiej partyzantce broń
była przydzielana ze zrzutów – a nie kupowana!). Dowództwo sowieckie zamierzało podjąć
dochodzenie w sprawie haraczy zdzieranych przez Bielskiego, a jeden z jego przełoŜonych
sugerował nawet aresztowanie go i rozstrzelanie (oczywiście – po odebraniu mu zagrabionych
środków finansowych). Dr Z. Boradyn, opierając się na sowieckich materiałach archiwalnych,
pisze wyraźnie: „Bielski wzbogacał się kosztem rodaków, od których brał i przywłaszczał
pieniądze pod pretekstem zakupu broni. W tej sprawie Stepan Szupienia wystosował list do
gen. „Płatona”: „[...] Bielski nie zajmował się pracą bojową, a spekulował w oddziałach.
Brał od swoich partyzantów złoto na zakup broni i przywłaszczał je, a broni nie dawał. Sugerowałbym,
by zaproponować Bielskiemu, by przekazał złoto państwu (u niego znajduje się
ponad kilo carskich złotych monet), potem tego Bielskiego aresztować i oddać pod sąd.” Dr
Z. Boradyn przytacza teŜ fragment wspomnień „czerwonego” partyzanta Józefa Marchwińskiego
z grupy Keslera: „[...] Bielski bardziej kochał pieniądze i wystawne Ŝycie od swych
własnych bliźnich, którymi rządził w obozie. śądny władzy, a jeszcze bardziej pieniędzy, bez
skrupułów obierał swych współbraci z ich skromnych oszczędności, kiedy ci przybywali do
obozu [...] pieniądze te zasilały prywatną kasę Tewiego Bielskiego i jego otoczenia.”
Podobnie zachowywał się Szymche Zorin. Mimowolne świadectwo stosunków panujących
w jego oddziale dał w swych wspomnieniach Anatol Werthejm, cytowany juŜ szef
sztabu tej grupy. Opisuje on zwykłe, codzienne śniadania Zorina i jego otoczenia, tak wystawne,
iŜ zwykli mieszkańcy rejonu Puszczy Nalibockiej nie mogli sobie pozwolić na taki
„stół” nawet w czasie pokoju, w okresie świątecznym. Opisuje teŜ słynne wyjazdy Zorina w
teren w celu „Ŝenienia się”, które podejmował co kilka lub kilkanaście dni. Polegały one na
dokonaniu najazdu w kilkunastu - kilkudziesięciu uzbrojonych śydów na wybrany chutor, w
którym Zorin wykorzystywał dziewczyny, jakie „wpadły mu w oko”. Orgie trwały po dwa –
12
trzy dni, a rodzice „wybranki” musieli przy tym Ŝywić Zorina i jego ludzi. Bez wątpienia tego
rodzaju „wyczyny” przysparzały popularności „czerwonym” Ŝydowskim dowódcom jedynie
wśród ich zauszników, ale nie wśród uciskanej ludności.
Wielokrotnie cytowany dr Zygmunt Boradyn podaje w swym dziele: „Zachowanie się
grup i oddziałów Ŝydowskich w terenie wywoływało oburzenie nie tylko ludności miejscowej,
ale i partyzantów sowieckich i innych narodowości. Przysłany z Moskwy kpt. Kowalow, w
czerwcu 1943 r. meldował Czernyszowowi: „[...] Ludność śydów nie lubi. Kiedy grupa Ŝydowska
przechodzi przez Niemen były wypadki rozbrajania ich przez naszych partyzantów,
którzy oddają zabraną broń chłopom i wspólnie biją śydów wołając „Bij śydów – ratuj Rosję”.”
Kolejne pytanie na które musimy odpowiedzieć, to – czy udział obywateli polskich
pochodzenia Ŝydowskiego we wrogiej partyzantce sowieckiej – to nieuchronna konieczność,
czy wybór? MoŜna bowiem niekiedy napotkać pogląd, iŜ polscy, kresowi śydzi nie mieli innej
moŜliwości wyboru, niŜ przyłączenie się do bolszewików. Nic bardziej błędnego. W oddziałach
AK obowiązywało obywatelskie podejście do Ŝołnierzy – ochotników. KaŜdy obywatel
RP mógł ubiegać się o moŜliwość słuŜby w podziemnej armii. Licznie korzystali z niej
prawosławni – zarówno Polacy, Białorusini, jak i tzw. „tutejsi”. W niektórych oddziałach słuŜyło
po 30-40% prawosławnych. Co więcej - w kaŜdym batalionie partyzanckim AK na Nowogródczyźnie
znajdowali się jacyś obywatele sowieccy – najczęściej antykomuniści, dezerterzy
z formacji kolaboranckich w słuŜbie niemieckiej (Rosjanie, Kozacy, Ukraińcy, Azjaci).
Nie było więc tu jakiegoś szowinizmu narodowego czy religijnego. W wielu polskich oddziałach
AK słuŜyli teŜ i śydzi. Najwięcej chyba w 1943 r. w Batalionie Stołpeckim – operującym
na obszarach działalności Bielskiego i Zorina (znajdowali się głównie w słuŜbach pomocniczych:
kwatermistrzostwie, taborach, słuŜbie zdrowia). Dołączenie do polskiej partyzantki AK
było kwestią wyboru z ich strony – mogli pójść do bolszewików, wybrali jednak „białopolaków”.
Innego wyboru dokonał Bielski. Ciekawy opis rozmowy grupy śydów z oficerem AK,
por. Kacprem Miłaszewskim „Lewaldem” – dowódcą batalionu partyzanckiego zwanego potocznie
„legionem”, zawierają przytaczane juŜ wspomnienia Anatola Wertheima. Opisuje on
Ŝyczliwą postawę akowców wobec śydów. Ostatecznie o moŜliwości wstąpienia do AK decydował
stosunek śydów do państwa polskiego: „Panowie, powiedział [Miłaszewski], tych
spośród was, którzy pochodzą z centralnej lub zachodniej Polski przyjmiemy do Legionu bardzo
chętnie. Wiem, Ŝe jesteście patriotami. Nie moŜemy natomiast przyjąć nikogo z miejscowych.
Tutejsi śydzi sprzyjają Sowietom, nie mamy do nich zaufania”. Ale nawet odchodzą13
cym z jego obozu miejscowym śydom – zwolennikom bolszewizmu - wystawił przepustkę, w
której prosił wszystkie oddziały z terenu Puszczy Nalibockiej, by udzieliły im pomocy. To
dopiero późniejsze wydarzenia, zdradziecka napaść sowietów na polskie obozowiska i rozpętanie
otwartej wojny z AK, spowodowały iŜ przepaść pomiędzy Polakami i czerwoną partyzantką,
takŜe Ŝydowską – stała się nie do pokonania.
Dla współczesnych mieszkańców USA czy Europy Zachodniej skomplikowane realia
wojny na północno - wschodnich kresach II RP są kompletnie niezrozumiałe. Nie pojmą,
czemu postać Bielskiego i jego towarzyszy nie wzbudza wśród Polaków oczekiwanego entuzjazmu?
Przypomnijmy – Bielski to dobrze sytuowany obywatel RP, podoficer rezerwy Wojska
Polskiego, który w czasie pierwszej okupacji sowieckiej 1939-1941 kolaboruje z władzami
okupacyjnymi (był pracownikiem aparatu sowieckiego), potem zaś wstępuje do partyzantki
sowieckiej, zwalczającej polską działalność niepodległościową i niszczącej polską społeczność
na kresach. Stanął po stronie sił niosących zagładę nie tylko Polsce, ale całemu „staremu
światu”. Amerykanin powie moŜe – to kwestia jego poglądów i konieczności, przed jaką stanął.
Ale ten sam Amerykanin, zapytany, jak sklasyfikować postawę obywatela USA, który z
powodów ideowych czy religijnych zdecydował się na zaangaŜowanie po stronie terrorystów
islamskich zwalczających Stany Zjednoczone AP – nie będzie miał wątpliwości. To człowiek,
który zdradził swój kraj.
I ostatnia kwestia – łatwo zorientować się, Ŝe „Opór” Zwicka to nie opis faktów historycznych,
ale barwna opowiastka dla „pokrzepienia” Ŝydowskich (amerykańskich) serc. A co
z ksiąŜką Głuchowskiego i Kowalskiego „Odwet. Prawdziwa historia braci Bielskich”? Pisana
pod z góry załoŜoną tezę, Ŝe Bielskich w Nalibokach nie było – jest przykładem, jak nie
naleŜy przygotowywać tego rodzaju publikacji. Nie zamierzam wdawać się w jej szczegółową
recenzję, podam kilka refleksji – odnoszących się do jej tendencyjności. W opisie Zagłady
kresowych śydów cały czas pojawiają się w „Odwecie” jacyś polscy policjanci, na ogół
okropnie zachowujący się. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” nie zdołali ustalić, Ŝe na terenie
obejmującego Nowogródczyznę Generalnego Komisariatu Białorusi nie było Ŝadnej polskiej
policji! Funkcjonowała tam natomiast białoruska policja pomocnicza, w której, podobnie jak
w kolaboranckiej terenowej administracji białoruskiej – nawet uŜywanie języka polskiego
było zakazane. Tymczasem Głuchowski i Kowalski doszukali się nawet formowanego pod
Mińskiem „polskiego” batalionu SS (chodzi im zapewne o sformowany w Generalkommisariacie
Białorusi 13 batalion SS – tyle – Ŝe był on białoruski). Eugeniusz Klimowicz, komendant
samoobrony w Nalibokach – poufale zwany przez Głuchowskiego i Kowalskiego śenią,
14
to ich zdaniem człowiek, który „najprawdopodobniej parał się szmalcownictwem”. Trudno o
bardziej haniebny zarzut – nie sformułował go nawet komunistyczny sąd, przed którym dwukrotnie
Klimowicz stawał. Informacja, Ŝe jako Ŝołnierz AK uczestniczył w zdobyciu Iwieńca
– jest kompletną bzdurą potwierdzającą niewiedzę autorów (to znaczy: AK rozbiło garnizon
w Iwieńcu, ale Klimowicz w akcji tej nie brał udziału). Autorzy „Odwetu” z właściwą sobie
lekkością podają: „W roku 1944 zniknął ...” Znów nie zauwaŜyli, Ŝe to tak spostponowany
przez nich śenia Klimowicz dowodził 2 kompanią VII batalionu 77 pp AK, którą wraz z legendarnym
por. „Ponurym” prowadził do ataku – pod ogniem cekaemów i granatników – na
niemieckie bunkry w Jewłaszach.
Podobne uwagi moŜna mnoŜyć na dziesiątki – trudno o bardziej tendencyjną, niechlujną
i nierzetelną ksiąŜkę jak „Odwet”. Najbardziej zaskakujący jest jednak finał historii
tej publikacji. Wkrótce po ukazaniu się jej na rynku „Gazeta Wyborcza” wycofała się z jej
promocji, a zaraz potem nakład poszedł na przemiał. KsiąŜka znikła. CzyŜby z powodu błędów
merytorycznych jakich dopuścili się jej autorzy? Raczej nie – „Sąsiedzi” Grossa byli
napisani w sposób jeszcze gorszy, a „Wyborcza” tego nie zauwaŜała. Okazało się natomiast,
Ŝe „Odwet” jest w znacznych partiach zbyt dalece „zapoŜyczony” z pracy izraelskiej badaczki
Nechamy Tec. Tak więc ksiąŜka o braciach Bielskich stała się dla osób piszących o historii –
przestrogą nie tylko na płaszczyźnie merytorycznej, ale i warsztatowej. A dyskusję nad nią
zamknął Leszek śebrowski opublikowanym w „Naszym Dzienniku” (z 16 II br.) artykułem –
„Od afirmacji do kompromitacji”.
Kazimierz Krajewski
ODPOWIEDZ

Wróć do „Artykuły historyczne”