Średniowiecze okres ciemnoty, zacofania czy może rozwoju??

Pierwszą dynastią panującą w Polsce byli Piastowie. Rządzili od powstania państwa polskiego (około 900 roku) do 1370, z krótką przerwą na panowanie Przemyślidów (1291-1305). W latach 1138-1320 miało miejsce tzw. rozbicie dzielnicowe, kiedy władza nad ziemiami polskimi należała równocześnie do wielu niezależnych książąt piastowskich.
Warka
Posty: 1570
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 16 paź 2010, 03:38

Średniowiecze okres ciemnoty, zacofania czy może rozwoju??

Post autor: Warka »

Średniowiecze okres ciemnoty, zacofania czy może rozwoju, postępu i rozkwitu?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba rozpocząć od ustalenia zakresu chronologicznego i terytorialnego naszych dywagacji. Jeśli chodzi o chronologie jak zwykle nie jest to proste. Różni badacze różnie podchodząc do zagadnienia doszli do różnych ustaleń. Poza tym, jeżeli nawet wobec tak wydawałoby się oczywistej sprawy jak początek (od poczęcia czy narodzin?) i koniec życia człowieka (śmierć jest końcem, czy też końca w ogóle niema?) są takie rozbieżności to tym bardziej muszą być one przy wyznaczaniu jakichś cezur dla ciągle żywej a przy tym podlegającej nieustannym przemianom zbiorowości, jaką jest społeczność ludzka. Ponieważ jednak człowiek ma niepohamowaną dążność do porządkowania otaczającej go rzeczywistości, (choć całkowite uporządkowanie oznacza bezruch i martwotę będącą zaprzeczeniem ruchu, czyli życia, które tak cenimy), więc ustalmy, że chociaż jako początek średniowiecza uznaje się np. podział cesarstwa rzymskiego na wschodnie i zachodnie (ostatecznie-395 r. n.e.) my opowiadamy się za datą oznaczającą upadek zachodniej części cesarstwa rzymskiego, tj. rok 476 n.e. Koniec tego okresu to np. wynalazek druku (1450 r.), czy upadek Konstantynopola, (1453 r.) my przyjmujemy jednak rok 1492 tj. odkrycie "Nowego Świata" przez Krzysztofa Kolumba. Terytorialnie interesować nas będzie kontynent europejski w jego współcześnie rozumianych granicach. Jeszcze kilka słów warto wspomnieć o samej nazwie "Średniowiecze", która powstała w XV-XVI w. wśród myślicieli Renesansu, którzy buntując się przeciw zastanym przez siebie kanonom kulturowym Średniowiecza, a jednocześnie z wręcz bałwochwalczą atencją odnosząc się do starożytności, (gł. grecko-rzymskiej) określili czas, jaki ich oddzielał od starożytności jako czas średni (łac. medium aevum-średni wiek) stąd Średniowiecze. Również im m. in. zawdzięczamy określenie tego okresu jako mrocznych czasów, w których zniszczono (lub zapomniano) wspaniałe osiągnięcia czasów starożytnych. Czas wreszcie przejść do sedna sprawy. W naszych rozważaniach będziemy się odnosić do szeroko pojętego dorobku kulturalnego Średniowiecza, czyli zarówno do jego osiągnięć duchowych jak i materialnych. Zacznijmy od spraw materialnych. Warto w tym miejscu chyba wspomnieć, że początek Średniowiecza to czasy, które wielu dzisiejszych domorosłych "proroków" i "wróżów" oznajmiających nam z wielkim przejęciem o kolejnym, ale zawsze "nieuchronnie" nadchodzącym "końcu Świata" musiałoby nazwać bez wahania "czasem Apokalipsy". Chodzi mianowicie o czas między IV a VII wiekiem n.e. nazwany "wędrówką ludów". W tym czasie Imperium Rzymskie jako całość, (choć gł. zachodnią jego część) zaatakowały wylewające się wręcz bez końca (przynajmniej w pojęciu żyjących wtedy mieszkańców padającego pod ich ciosami Imperium Romanum) z olbrzymiego i zupełnie nieznanego wnętrza Azji kolejne hordy barbarzyńców. Ich odmienność (jak dziś mówimy) albo dzikość (jak mówiono wtedy) natychmiast przywodziła na myśl (schrystianizowanej już wtedy w znacznej większości Europie) "jeźdźców Apokalipsy" zapowiadających koniec Świata w formie, jakiej go znamy. Grozę potęgował jeszcze fakt, że w tyleż genialnym, co bardzo trudnym w odbiorze dziele św. Jana Ewangelisty tych jeźdźców było 4, a ludy barbarzyńskie, które jak muchy do gnijącej padliny ciągnęły do Italii trudno wręcz zliczyć. Dla porządku tylko wymieńmy kilka: Hunowie, Wizygoci, Ostrogoci, Wandale, Frankowie, Longobardowie i inni, a to wszystko na przestrzeni ledwie 300 lat. Każdy z tych ludów witał się ze zromanizowaną ludnością ziem zachodniego cesarstwa za pomocą miecza, topora i płonących głowni rzucanych na ich siedziby, świątynie i obiekty użyteczności publicznej. Nastrój tych czasów dobrze chyba oddaje piosenka współczesnego poety Jerzego Czecha śpiewana przez Przemysława Gintrowskiego "Idą barbarzyńcy, idą barbarzyńcy ich smród zatruje miasta całej Europy" Wszystko to doprowadziło oczywiście do olbrzymich zniszczeń materialnych. Legły w gruzach całe miasta, przestały funkcjonować nie konserwowane akwedukty, nie korzystano z term, czyli czegoś w rodzaju (jakbyśmy to dziś określili) łaźni publicznych połączonych z klubokawiarnią, a czasem też agencją towarzyską i biblioteką, (czyli coś dla ciała i dla ducha). Przestał też działać system przydrożnych zajazdów używanych głównie jako stacje kurierskiej poczty konnej. Podupadło rolnictwo, a wielokrotnie tratowane i często przez całe lata nie obsiewane pola przemieniły się w ugory. W tym, więc czasie sprawdza się opinia, że Średniowiecze to czasy upadku kultury, bowiem ludy najeżdżające cesarstwo nie tylko niszczyły wytwory kultury starożytnej, ale same nie były w stanie nic lepszego na to miejsce zaproponować. Były, bowiem na nieporównanie niższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego, który co prawda doskonale się sprawdzał w ich dotychczasowym koczowniczo-łupieżczym trybie życia, lecz nie nadawał się zupełnie do stworzenia jakiejś nowej, trwałej cywilizacji rolniczo-miejskiej, na miejsce tej, którą niszczyli. Trzeba jednak pamiętać, że okres, o którym mówimy to nie trzysta, ale bez mała tysiąc lat. Co więc działo się przez następne 700? Jak to zwykle bywa po uspokojeniu się sytuacji politycznej, (czyli gdzieś od VIII wieku naszej ery) rozpoczął się okres odbudowy, a z czasem (gdzieś w wieku X) również rozwoju. Rozwojem, bowiem nazywamy tworzenie nowych wartości, nowych sposobów tworzenia, nowych bardziej skomplikowanych form. Takiej definicji rozwoju odpowiadają z całą pewnością nowe stworzone w omawianym okresie style architektoniczne: romański (XI-XII wiek) i gotycki (od połowy wieku XII do XV). Nie chcąc wchodzić w szczegóły oddajmy głos specjaliście w dziedzinie historii sztuki (dziś można też chyba powiedzieć klasykowi) Karolowi Estreicherowi: "Kościoły romańskie opierają się na planach świątyń starochrześcijańskich. Opierają się, ale nie powtarzają ich...[...]. W konstrukcji (budowie sklepień, łuków, podpór), daje się zauważyć ogromna odkrywczość...[...]. Romanizm cechuje powaga i wytworność form." Natomiast na temat stylu gotyckiego możemy przeczytać (w tegoż autora "Historii sztuki w zarysie."): "Widać w szkicowniku Villarda [jeden z architektów budujących w stylu gotyckim; przyp. autora] świeżość spojrzenia, krytycyzm, poszukiwanie ruchu, wszystko to, co sprawiło, że sztuka gotycka nie operowała martwymi schematami i nie zatrzymała się na przepisach jak bizantyńska lub dalekowschodnia, ale szła dalej aż do chwili, gdy przodownictwo objęły wielkie indywidualności.[...] Nie znamy dobrze genezy żebra [...] faktem jest, że zastosowanie tego elementu konstrukcyjnego w połowie 12 wieku zrewolucjonizowało architekturę." Jeśli chodzi o inne dziedziny kultury materialnej to o ile w rzemiośle nie było może wytworów zasadniczo rewolucjonizujących tę dziedzinę ludzkiej kultury to warto zanotować, że rewolucja dokonała się w wykorzystaniu wynalazku starożytnych, (którego nie potrafili jednak należycie zastosować), a mianowicie koła wodnego. W pełni docenili i wykorzystali go (w młynarstwie i nie tylko) dopiero ludzie Średniowiecza. Ważne zmiany i wynalazki dokonały się także w najważniejszej dziedzinie gospodarki ówczesnej tj. rolnictwie. Najważniejszy z nich to "trójpolówka", czyli system wykorzystania ziemi uprawnej polegający na podzieleniu całego posiadanego obszaru na trzy równe części, na których siano zboża jare, ozime i jedną część zostawiano ugorem, a każdego roku dokonywano zmiany w użytkowaniu każdej części tak, aby każda z nich raz na trzy lata była ugorem. W stosunku do używanej wcześniej dwupolówki (połowa pola obsiana, a połowa leży ugorem i co roku zamiana ugorującej części) był to niewątpliwy postęp gdyż zwiększał corocznie obsiewany areał pól, o 1/6 co musiało zwiększyć ówczesne zbiory. Widomym znakiem, że tak było jest znaczny wzrost liczby ludności zanotowany w drugiej połowie Średniowiecza. Warto też może zauważyć, że kosa też jest wynalazkiem tego okresu (przedtem posługiwano się tylko sierpami). Wszystkie te fakty pozwalają chyba postawić tezę, iż mówienie o zacofaniu i ciemnocie przynajmniej w odniesieniu do omówionej ( z powodu ograniczonej objętości tej pracy bardzo skrótowo) kultury materialnej jest delikatnie mówiąc mocno przesadzone. To prawda, że zaniechano np. budowy dróg, czy akweduktów, term czy też mostów, a rzeźba czy też malarstwo tego okresu nie wznosiło się być może na takie wyżyny artyzmu jak w czasach starożytnych, ale w omówionych przez nas dziedzinach postęp jest nie podważalny. Warto też pamiętać o poziomie, z jakiego startowano (wędrówka ludów) i o tym, że jak mówi stare polskie przysłowie "Nie od razu Kraków zbudowano." Przechodząc do kultury niematerialnej trzeba powiedzieć, iż zajmiemy się kolejno takimi dziedzinami jak: filozofia, ustrój społeczny (feudalizm), ustrój paneuropejski (koncepcja uniwersalistycznego cesarstwa), nauka i szkolnictwo, literatura. Zaczynając od filozofii trzeba powiedzieć, że była to w tym czasie filozofia wyłącznie religijna, a więc w tym względzie w stosunku do filozofii starożytnej ograniczona. Trzeba jednak pamiętać również, że systemy ateistyczne w filozofii starożytnych się pojawiały jednak był to zdecydowanie tylko wąski margines w stosunku do głównych nurtów filozoficznych tamtego czasu. Po tym zastrzeżeniu możemy próbować przyjrzeć się osiągnięciom tego okresu. Na plan pierwszy wysuwają się nam tu dwa nazwiska (a właściwie imiona) św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Pierwszy z nich (tj. św. Augustyn) chronologicznie należy jeszcze, co prawda do starożytności (354-430) jednak jest to po pierwsze sama końcówka tego okresu, a po drugie recepcja jego dzieł (pamiętając o możliwościach ówczesnych środków przekazu-ręcznie pisane zwoje papirusu) nastąpiła już zdecydowanie w Średniowieczu. Autor ten stworzył system filozoficzny tak doskonały, że w jego ramach porusza się i dziś pewna część myślicieli chrześcijańskich. Budując go oparł się, co prawda na systemie platońskim, lecz chcąc zobrazować ich wzajemną zależność (pamiętając jednocześnie jak ułomne są na ogół wszelkie porównania) można by Platona przyrównać do wynalazcy koła, a św. Augustyna do wynalazcy wozu, który się, co prawda kołem posługuje jednak, któremu nikt rozsądnie myślący nie odmówi miana w pełni oryginalnego wynalazcy. Drugi z myślicieli Tomasz z Akwinu także stworzył system filozoficzny (także opierając się na filozofie ze starożytności, tyle, że dla odmiany na Arystotelesie), który także jest do dziś aktualny i to jeszcze bardziej niż augustynizm. Tomizm, bowiem jest już od dłuższego czasu oficjalną doktryną Kościoła katolickiego (w dziedzinie filozofii). Jako ciekawostkę można dodać, że również wśród systemów filozoficznych zdecydowanie ateistycznych właściwie każdy także nawiązuje w swoich podstawach albo do Platona, albo do Arystotelesa. Myślę, że już przytoczenie tych dwóch tylko autorów zadaje zdecydowany kłam twierdzeniu o Średniowieczu jako czasach ciemnoty i zacofania (chyba, że zgodzimy się z dawno już zbankrutowaną tezą jednego z twórców równie zbankrutowanego komunizmu, że religia to "opium dla mas"). Na koniec rozważań o filozofii przytoczmy ocenę autorytetu w tej dziedzinie, Władysława, Tatarkiewicza, który podsumowując historię filozofii średniowiecznej tak o tym pisze "To zaś, co nowe, było związane z postawą religijną i chrześcijańską i tylko u tych, co ją dzielili mogło znaleźć zrozumienie i uznanie. Natomiast tej postawie dało wyraz nieprześcigniony." Przechodząc do ustroju społecznego trzeba zacząć od przypomnienia piewcom chwały starożytnych, że jednym z kamieni węgielnych ustroju starożytnego Rzymu (szczególnie), ale i starożytnych greckich "polis" było niewolnictwo. Oczywiście można mówić, że dla ludzi z tamtej epoki było to normalne, (choć np. Żydzi nie znali niewolnictwa dożywotniego, co oznaczało, że po upływie określonego czasu należało niewolnika uwolnić). Nie zmienia to jednak obiektywnej prawdy, iż zniesienie niewolnictwa (lub ograniczenie go do wyjątkowych przypadków), jakie się w Średniowieczu za sprawą chrześcijaństwa i Kościoła dokonało trudno nie nazwać wręcz rewolucyjnym postępem. Klasyczny dla omawianej epoki ustrój feudalny (lenny - łac. feudum-lenno), choć odnosi się właściwie tylko do warstwy rycerskiej i chłopskiej (mieszczaństwo stanowiło nieco odrębną grupę społeczną zwłaszcza po uzyskaniu autonomii przez miasta) to ustrój z założenia oparty, co prawda na hierarchicznej zależności, ale też ta zależność z kolei oparta być miała na dobrowolnej każdorazowo odnawianej (w razie śmierci jednej ze stron przez jej spadkobierców) dwustronnej umowie, ściśle wymieniającej wzajemne prawa i obowiązki. Podkreślić tu należy zwłaszcza dobrowolność, konieczność odnawiania umów przez spadkobierców i wzajemność obowiązków. Te trzy cechy stosunków międzyludzkich, bowiem można uznać za istotne novum w stosunku do relacji międzyludzkich, jakie panowały w świecie starożytnym. W świecie greckim czy rzymskim niema mowy o dobrowolności. Grek czy Rzymianin z racji urodzenia w swoim "polis" czy republice rzymskiej przymusowo podlegał jej prawom, mając tylko ograniczony (wynikami głosowań Zgromadzenia Ludowego, w, których mógł brać udział) wpływ na rodzaj podległości państwu i jego urzędnikom. W Rzymie cezarów już go nawet tego ograniczonego wpływu na prawodawstwo zupełnie pozbawiono. W feudalizmie decydował sam czy w ogóle chce być podległy komukolwiek. Podlegało się, bowiem nie abstrakcyjnemu państwu, a konkretnemu człowiekowi. Zasada "wasal mojego wasala nie jest moim wasalem" o tym właśnie mówiła. Oczywiście każda decyzja niosła za sobą określone konsekwencje (często związane z utratą majątku czy pozycji społecznej), ale to przecież jest nieuniknione w każdym systemie społecznym. Konieczność odnawiania umów, (czyli brak automatyzmu w dziedziczeniu zobowiązań i praw) pomiędzy władzą zwierzchnią (a właściwie należy się zastanowić czy nie powiedzieć opiekunem), a osobą podległą musiał przyczyniać się do wytwarzania osobistych więzi międzyludzkich. Każdy, kto przypomni sobie jak wygląda załatwianie jakichkolwiek spraw z bezduszną biurokracją państwową, która znana była już starożytności, a ponownie zaczęła się rozwijać właśnie w okresie następnym po Średniowieczu, czyli Renesansie (lub przeczyta "Proces" F. Kafki) może czasem zatęsknić do czasów, gdy sprawy załatwiało się ze znanym sobie (i znającym nas) pojedynczym człowiekiem. Ważniejsze jest jednak to, że brak automatyzmu oznaczał zawsze możność ponownej renegocjacji umów w sferze dla człowieka przecież niezwykle ważnej, bo dotyczącej jego wolności (i osobistej i gospodarczej), co w połączeniu z zasadą dobrowolności znacznie poszerzało przynajmniej potencjalną niezależność jednostki (a właściwie najczęściej rodzin w imieniu, której dany człowiek występował). Wreszcie zasada wzajemności w zakresie obowiązków. Warto tu może porównać relacje jednostka - państwo (a właściwie władca), jakie rozwinęły się w Renesansie tj. w okresie, którego przedstawiciele przede wszystkim są autorami i propagatorami tezy o Średniowieczu jako okresie zacofania, a tymi samymi relacjami, (choć należy je określić jako relacje wasal - senior gdyż państwo było tu właściwie pojęciem o wysokim poziomie abstrakcji) w tymże Średniowieczu. Otóż właśnie w okresie Odrodzenia powstają teorie mówiące o nadrzędności nie tylko państwa nad jednostką, ale też o niczym nie skrępowanej woli władcy symbolizującego to super państwo. Poglądy Niccolo Machiavellego są tego najlepszym wyrazem. Zresztą nawiązuje on w tych poglądach do szeroko znanej w starożytności tezy o boskości władcy, który z tego powodu jest jedynym prawodawcą. Natomiast właśnie Średniowiecze stworzyło teorie mówiące, iż nad każdym władcą jest jeszcze prawo (gł. Boże), a więc bunt przeciw władzy łamiącej to prawo jest usprawiedliwiony, a nawet chwalebny. Przyjęcie tej zasady powoduje możliwość wzajemności w umowach między suwerenem, a wasalem, (bo obaj podlegają prawu). Gdyby władca był jedynym źródłem, a nie podmiotem prawa (jak to było w starożytności i w Bizancjum) nie mogłoby być mowy o żadnej dwustronności umowy, a tylko o jednostronnym (tj. władczym) akcie woli w stosunku do poddanego, który staje się właściwie niewolnikiem. Można, więc stwierdzić, iż to właśnie Średniowiecze z jego ograniczeniem absolutyzmu władcy było postępowe, bo dawało większe prawa jednostce. Powiedzieliśmy już o braku teorii państwa (w sensie państwa narodowego) w omawianym przez nas okresie. Nie oznacza to oczywiście, że państwo nie istniało w Średniowieczu. Istniały grupy feudałów połączonych zależnością lenną, które były substytutem dzisiejszych państw. Istniało też (i w praktyce i w teorii) cesarstwo (od 800 roku). Właśnie tej instytucji powierzano misję tworzenia idealnego państwa "państwa Bożego" (termin św. Augustyna), którego celem jest doprowadzenie jego obywateli do zbawienia. Uniwersalistyczne cesarstwo średniowieczne miało jednoczyć Europę na zasadzie wspólnoty celu i kultury. Miało też ująć w karby ludzki (również narodowy) egoizm prowadzący do konfliktów. Spoiwem łączącym te stany zjednoczone (w sensie zjednoczonych warstw społecznych, a nie państw czy narodów, których właściwie jeszcze nie było) Europy (a z czasem i Świata) miało być oczywiście chrześcijaństwo. Jednak teorie o jednoczeniu się Europy (na zasadzie dobrowolności i równorzędności poszczególnych jej części jak wskazują na to znane nam plany Ottona III) trudno nazwać wstecznymi dziś w dobie naszych marzeń o przystąpieniu do Unii Europejskiej. Na koniec naszych rozważań zajmijmy się nauką i szkolnictwem. Nauka w Średniowieczu rozwijała się w rzeczywiście w ograniczonym (gł. do teologii i filozofii) zakresie właściwie nie zajmując się naukami przyrodniczymi. Jednak w tych dziedzinach, którymi się zajmowała osiągnęła postęp niewątpliwy jak to już wspomnieliśmy w części poświęconej filozofii. Tu warto może dodać, że miała też swoje praktyczne osiągnięcia, a mianowicie uniwersytety, które właśnie wtedy powstają, a których znaczenie dla nauki trudno jest przecenić. Było to zresztą zwieńczenie długotrwałego procesu, którego genezy można się doszukiwać w powstaniu pierwszego zakonu na zachodzie Europy, tj. benedyktynów. Klasztory tego zakonu powstałego w VI w. n.e. od początku stały się miejscami gdzie kwitło szkolnictwo, a także przepisywanie dzieł autorów starożytnych często zupełnie nie związanych z religią. Ważnym krokiem na drodze rozwoju nauki i szkolnictwa był też tzw. renesans karoliński, kiedy to na dworze Karola Wielkiego zgrupowali się najwybitniejsi uczeni tych czasów i przeprowadzili dwie ważne dla dalszych prac naukowych i rozwoju szkolnictwa reformy. Pierwsza z nich to oczyszczenie łaciny z naleciałości języków barbarzyńskich, co przyczyniło się na pewno do większej precyzji i komunikatywności tego języka, który był przecież językiem uczonych. Druga to zupełna nowość, a mianowicie ustalenie wzorców pisma zwanego minuskułą. Warto wiedzieć, że krój tego pisma przeszedł do kroju czcionek drukarskich, które do dziś używamy. Ze szkół przyklasztornych bierze przykład cały Kościół i w ciągu Średniowiecza powstaje dość gęsta sieć szkół także przy niektórych parafiach oraz właściwie wszystkich katedrach, aż wreszcie pojawiają się pierwsze, "universitas" czyli wspólnoty (profesorów i uczniów) ludzi oddających się nauce, którzy nie tylko wspólnie się uczą, ale także razem mieszkają. Sam fakt powstania tych instytucji (Bolonia i Paryż - XII wiek potem następne) jest trudny do przecenienia w dziejach nauki. Tam przecież pracują i będą pracować wszyscy najwięksi luminarze nauki w Średniowieczu i następnych okresach. Ostatnią dziedziną kultury, jaką się zajmiemy (bardzo zresztą skrótowo) będzie literatura. Również w tej dziedzinie w okresie, który omawiamy wiele się działo, choć największe dzieła powstają (nieco inaczej niż w dziedzinie filozofii) dopiero na sam koniec tego okresu tj. w XIV i XV w. Literatura Średniowiecza kojarzy się nam głównie z tematyką religijną np. żywotami świętych. Rzeczywiście takiej literatury było pewnie najwięcej. Jednak w tym czasie kwitnie też całkiem świecka liryka trubadurów i truwerów francuskich, powstają chansons de geste z "Pieśnią o Rolandzie" na czele oraz są tworzone zupełnie nowe gatunki literackie jak np. sonet (w poezji) i nowela (w ramach prozy). Jeśli takich poetów jak Dante (z jego "Boską komedią") czy Petrarka (z szeregiem sonetów właśnie) i takiego prozaika jak Boccaccia (z jego "Dekameronem") uznalibyśmy za symbol ciemnoty i zacofania to, czym miałby być rozkwit? A przecież oni nie wzięli się z nikąd. Można powiedzieć (trywializując), że byli przecież w pełni wykrystalizowanym i uformowanym produktem swojej epoki. Podsumujmy, więc nasz rzut oka na literaturę tego okresu takim oto zdaniem "Finis coronat opus" (Korona wieńczy dzieło). Przechodząc do resume naszych rozważań musimy stwierdzić, że trudno jest obronić tezę o rzekomej ciemnocie i zacofaniu Średniowiecza. We wszystkich dziedzinach, którym się przyglądaliśmy można zanotować rozwój nowe elementy i arcydzieła. Przecież tylko ktoś kompletnie pozbawiony poczucia piękna może nie zachwycić się widokiem gotyckiej katedry. Ustroje społeczne zawsze mają wady i zalety niemniej jednak ogólnie można powiedzieć, że każdy następny poprawia coś, co było największą bolączką poprzedniego. Trzeba też jeszcze wspomnieć choćby, iż ustrój miejski, jaki znamy dziś (tzn. burmistrzowie, radni ogólnie mówiąc samorząd miejski) narodził się i ukształtował właśnie w Średniowieczu. Mieszczanie zaś (zwłaszcza włoscy) wynaleźli wtedy podstawy nowoczesnej bankowości, księgowości, obrotu bezgotówkowego. To wszystko są niezaprzeczalne osiągnięcia Średniowiecza. Na koniec warto sobie uświadomić, że część złej sławy, jaką cieszy się (niestety ciągle) Średniowiecze wynika z zupełnych nieporozumień takich jak np. sprawa osławionej inkwizycji. Otóż ta instytucja rzeczywiście powołana do życia w czasach nas interesujących swój największy "rozkwit" przeżyła w okresie następnym tj. Odrodzeniu, a i to głównie za sprawą władzy świeckiej (przede wszystkim hiszpańskiej). Jeszcze innym nieporozumieniem jest częste niestety (zwłaszcza u ludzi, którzy historię traktują czysto instrumentalnie tj. dla udowodnienia z góry założonej tezy) bezpośrednie porównywanie rzeczywistości dzisiejszej z rzeczywistością historyczną. Jest to błąd gdyż jest oczywistością, że porównywanie telewizora marki Neptun z przed lat 25 z dzisiejszym np. marki Sony musi wypaść źle dla tego pierwszego, ale jeśli porównamy ten sam telewizor z czasami, kiedy go w ogóle nie było to się okaże, że poczciwy Neptun był cudem techniki (w swoich czasach). Tak samo trzeba patrzyć na okresy historyczne. Każdy z nich wypada dobrze na tle poprzedniego, a źle na tle następującego po nim.

Henryk Jabłoński
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polska Piastów ogólnie”