Powojenne granice Polski

Wszystko co nie pasuje do pozostałych sekcji, a dotyczy tego okresu.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Powojenne granice Polski

Post autor: Artur Rogóż »

Jestem ciekawy, jaka jest Wasza opinia na temat powojennej granicy Polski, czy skorzystaliśmy, czy bardziej straciliśmy.
Straciliśmy 66 059 km² terenu, ale wg mnie zyskaliśmy całkiem niezłe tereny, z dobrą infrastrukturą, długą linią brzegowa, bogate w rudy tereny na Śląsku. Oczywiście szkoda Lwowa i Wilna. Jednak uważam, że korzyści przeważają nad stratami.
Czekam na Wasze wypowiedzi, chciałbym wiedzieć dokładniej co konkretnie straciliśmy na tych terenach i co zyskaliśmy, jeżeli posiadacie takie informacje, to proszę o podzielenie się.
stach
Posty: 496
Rejestracja: 19 cze 2010, 03:48

Re: Powojenne granice Polski

Post autor: stach »

Nie będę się solidaryzował z kresowiakami. Wybaczcie :-)

Uważam, ze zyskaliśmy:
* infrastrukturę budowaną przez Niemców od minimum trzech stuleci (wystarczy spojrzeć chociażby na zagęszczenie linii kolejowych na "terenach uzyskanych")
* stabilną i naturalną granicę z Niemcami, naszymi od zawsze naturalnymi wrogami ("Jak świat światem, Polak nie będzie Niemcowi bratem")
* z kraju pół na pół przemysłowo-rolniczego staliśmy się bardziej przemysłowym
* Zyskaliśmy jednolitość narodową (liczba ludności w Polsce to 96 % Polaków)
* Wreszcie mamy od tamtego czasu dłuuugą linię brzegową z czterema ważniejszymi portami (Szczecin, Kołobrzeg, Gdynia i Gdańsk), przez co nie jesteśmy już uzależnieni od jednego portu
* Jesteśmy jednolici religijnie i kulturowo i (może) przez to uniknęliśmy losu Jugosławii
* Uważam także, że postanowienia 1945 roku spełniły dziejową sprawiedliwość, ponieważ zabrano Niemcom tereny na które ekspandowali od 1000 lat i które od początku nie były ich.
* Te same postanowienia, dopiero w 1990 roku, okazały się błogosławieństwem dla Białorusinów i Ukraińców, który mogli stworzyć jedno, nie podzielone państwo.

Z resztą uważam, że za Bugiem to II RP powinna dać autonomię. Z racji, że tam panowaliśmy, ale nie byliśmy w większości.

Dlatego też uważam, ze granice od 1951 roku są bardzo korzystne.
Pewu
Posty: 34
Rejestracja: 07 gru 2010, 22:12

Re: Powojenne granice Polski

Post autor: Pewu »

stach pisze:Z resztą uważam, że za Bugiem to II RP powinna dać autonomię. Z racji, że tam panowaliśmy, ale nie byliśmy w większości.
Na takiej Grodzieńszczyźnie, Wileńszczyźnie czy okolicach Lwowa też byliśmy w mniejszości? Ciekawe.
stach pisze:Te same postanowienia, dopiero w 1990 roku, okazały się błogosławieństwem dla Białorusinów i Ukraińców, który mogli stworzyć jedno, nie podzielone państwo.
O niepodległej Ukrainie można dyskutować - ale za Zbruczem i Styrem. Niepodległa Białoruś? Owszem - w okolicach Mińska, Homla i Orszy. Litwa? Tak, ale kowieńska. Jeśli bandyta bezprawnie wprowadza się do Twojego domu, zajmuje połowę, a Tobie w zamian daje prawo używania części posesji sąsiada, po jakimś czasie lokuje też u Ciebie kilku dzikich lokatorów, bo jest od Ciebie silniejszy fizycznie, to znaczy, że masz zaakceptować bezprawie?
stach
Posty: 496
Rejestracja: 19 cze 2010, 03:48

Re: Powojenne granice Polski

Post autor: stach »

Co do Lwowa i Grodna to masz rację, że powinny należeć do Polski. Natomiast sprawa Wilna trochę dyskusyjna, ponieważ było to miasto litewskie, ale spolonizowane.
historyk
Posty: 331
Rejestracja: 19 lis 2010, 20:35

Re: Powojenne granice Polski

Post autor: historyk »

stach pisze:Z resztą uważam, że za Bugiem to II RP powinna dać autonomię. Z racji, że tam panowaliśmy, ale nie byliśmy w większości.
Jesteś tego pewien? W niektórych obszarach Polacy stanowili znakomitą, bezwzględną większość. Nawet patrząc na Galicję Wschodnią - 30 kilka procent (do 10% procent za Ukraińcami) to nie jest tak mało. :)

Uważam, że ciężko mówić o jakimkolwiek zysku czy stracie. Przejęliśmy terytorium bardziej rozwinięte ale niestety z dużym ciężarem odpowiedzialności na swoje barki. Z dzisiejszej perspektywy Wrocław wydaje się i jest bardziej polski niż kresowe miasta, lecz w 1945 roku mało kto wyobrażał sobie takie rozwiązanie. Można powoływać się na rekompensatę - pytanie czy miała ona miejsce za utracone terytorium na wschodzie czy za niemieckie zbrodnie. Uważam, że za pierwsze... Dlatego też nie zgadzam się z koncepcją ewidentnego zysku. Szkoda mi jeno tej kultury, którą tam zostawiliśmy częściowo, rodaków i kawałka duszy Polski.
Adambik
Posty: 497
Rejestracja: 24 lis 2010, 22:41

Re: Powojenne granice Polski

Post autor: Adambik »

Jeśli zignorować (to mocno wątpliwy punkt widzenia) całe tło wynikające z 6 lat wojny i okupacji na terenach polskich (zarówno tych utraconych, pozostałych w Polsce, jak i "odzyskanych") ekonomiczne korzyści przeważają nad stratami.

Kwestia narodowościowa NIE została rozwiązana przez zmianę granic, ale przez czystki etniczne przeprowadzane przez obie strony konfliktu odbywające się od początku wojny z różnym nasileniem aż do połowy lat 50-tych, a do pewnego stopnia (polityka PRLu względem autochtonów na ziemiach "odzyskanych") aż po lata 80-te. Gdyby nie to, wcale nie zaistniałoby te wymarzone 90-ileś tam procent rdzennych Polaków. Kiedy więc ktoś się zachwyca strukturą narodowościową współczesnej Polski, pośrednio (może nieświadomie) zachwyca się Holokaustem, wysiedleniami Niemców, Kresowiaków i Ukraińców/Rusinów.

Dlatego też trudno jest rozpatrywać samą kwestię granic w oderwaniu od kontekstu, który do tej "korekty" doprowadził. Oczywiście może pojawić się tradycyjny argument, że "mogło być gorzej", a "zwycięskiej" Polsce mógł być zafundowany odpowiednik Trianonu, ale to chyba marne pocieszenie?

To banalne stwierdzenie, ale Polska po DWS to zupełnie inna Polska niż przed wojną. A to, czy jest w czyjejś optyce lepsza czy gorsza warunkuje chyba światopogląd, bo trudno jest ekstrapolować jak Polska wyglądałaby gdyby w oryginalnych granicach, warunkach ekonomicznych i przedwojennej strukturze ludności pozostała.
stach
Posty: 496
Rejestracja: 19 cze 2010, 03:48

Re: Powojenne granice Polski

Post autor: stach »

Adambik pisze:Kwestia narodowościowa NIE została rozwiązana przez zmianę granic, ale przez czystki etniczne przeprowadzane przez obie strony konfliktu odbywające się od początku wojny z różnym nasileniem aż do połowy lat 50-tych, a do pewnego stopnia (polityka PRLu względem autochtonów na ziemiach "odzyskanych") aż po lata 80-te. Gdyby nie to, wcale nie zaistniałoby te wymarzone 90-ileś tam procent rdzennych Polaków. Kiedy więc ktoś się zachwyca strukturą narodowościową współczesnej Polski, pośrednio (może nieświadomie) zachwyca się Holokaustem, wysiedleniami Niemców, Kresowiaków i Ukraińców/Rusinów.
Tu nie zgodzę się z przedmówcą. Pożegnaliśmy się z gniazdem ukraińskiego nacjonalizmu czyli dawną Galicją Wschodnią oraz "tutejszych" czyli Białorusinów. To że walki z nie dobitkami UPA trwały do Akcji Wisła to tylko przedsmak tego co by się tam stało jak by tereny Wołynia i Podola był w Polsce. Sądzę wiec że koledze chodziło o to że zostawiliśmy to całe towarzystwo w ZSRR gdzie nawet NKWD-KGB nie zdołało do końca wytrzebić radykalnego nacjonalizmu ludzi.

Polityka unifikacji Polski prowadzona przez partie władzy (ten cały komunizm i socjalizm to fasada)wykluczała z obrotu publicznego wszelkie przejawy regionalizmu językowego i kulturowego. Chodzi mi tu o Kaszubów, Ślązaków czy Mazurów. Choć były wyłomy. Filmy Kutza, seriale o Śląsku, kółka kultury ludowej w DK, wyroby Cepelii, muzea regionalne czy Zespoły Pieśni i Tańca. Nie zmienia to faktu że ludzie ci byli dyskryminowani, a nawet wyśmiewani. U mnie w domu (w połowie kaszubi gdańscy w połowie desant warszawsko-kresowy) czy w mieście szydzono nawet z Kaszubów, a słowo Kaszub miało perioratywne znaczenie tożsame z Żydem. To się zmieniało już w latach 80-tych, a prawdziwy boom nastąpił w latach 90tych.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia PRL ogólnie”