Jędrzej Czerep
Rosja i Polska – historia nie przestaje ciążyć
Historia łączy, ale pamięć dzieli
Pierre Nora
W obliczu obchodów 70-tej rocznicy mordu popełnionego w Katyniu, Charkowie i Miednoje na polskich oficerach, także tych pochodzących z rezerwy – urzędnikach, lekarzach, nauczycielach, inżynierach, warto pochylić się nad niełatwym pytaniem o dziedzictwo stalinizmu. Spory wokół jego oceny do dziś wpływają na stosunki polsko-rosyjskie, czy na debatę publiczną w samej Rosji. W naszej części świata historia wciąż wywiera ogromny wpływ na to, jak opisujemy sami siebie, jak postrzegamy innych i jakie decyzje podejmujemy dziś. Rosja, a także stosunki polsko-rosyjskie wydają się być w szczególnie dużym stopniu obciążone bagażem historii. Okres stalinizmu stanowi wyjątkowo silne piętno, które nie pozwala definitywnie oddzielić historii od teraźniejszości. Inaczej kształtuje się w Polsce i Rosji pamięć zbiorowa. Gdzie indziej położone były i są akcenty tej pamięci, wreszcie odmienną funkcję spełniała pamięć historyczna w budowaniu relacji obywatel-władza w czasach komunizmu. Także współczesne zmaganie się z historią odbywa się w poszczególnych krajach postkomunistycznych inaczej.
Rozliczenie ze stalinizmem w Rosji
W grudniu 2008 roku odbyła się w Moskwie konferencja „Historia stalinizmu. Wnioski i problemy badawcze”, która zebrała zarówno radykalnych przeciwników jak i obrońców Stalina. Największym echem odbiło się wystąpienie przewodniczącego najbardziej zasłużonej w odkrywaniu ponurego oblicza okresu stalinizmu organizacji społecznej, stowarzyszenia Memoriał. Arsenij Rogiński zastanawiał się jak to się dzieje, że w czasach gdy ukazują się setki wydawnictw historycznych rzetelnie dokumentujących stalinowskie zbrodnie, gdy archiwiści docierają do kolejnych dokumentów i fakty historyczne nie są już skrywane, rynek rosyjski zalewany jest literaturą prostalinowską. Kioski i księgarnie wypełnione są gazetami, powieściami i różnymi publikacjami gloryfikującymi stalinizm. Podobnie w telewizji: świetnie przygotowane ekranizacje Sołżenicyna giną pomiędzy kiczowatymi serialami, których treść bezrefleksyjnie powtarza stalinowską propagandę. Zresztą sam Stalin wciąż zajmuje czołowe miejsce w popularnych plebiscytach na najwybitniejszą postać w historii Rosji. W zbliżonym tonie wypowiadała się ostatnio na łamach polskiej prasy publicystka Marietta Czudakowa pisząc o kondycji rosyjskiej pamięci w czasach nam współczesnych: Zjawiskiem, które wydaje mi się szczególnie niebezpieczne jest przepaść pomiędzy tysiącami opublikowanych morderczych dokumentów i rzetelnych analiz zbrodni sowieckiego reżimu a tym, że społeczeństwo w znakomitej większości nie przyjmuje do wiadomości tych publikacji. [1]
Skąd bierze się rozdźwięk pomiędzy dostępnością pogłębionej wiedzy na temat stalinizmu, do której każdy może sięgnąć, a niesłabnącym przywiązaniem do osoby Wodza, jaka udziela się znacznej części społeczeństwa, a która nie jest także obca części rosyjskich elit i aparatu władzy?
Memoriał skrupulatnie kompletuje, rozbudowuje i upublicznia w internecie listę rozstrzelanych, deportowanych, zesłanych do łagrów. W oparciu o informacje z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dane z Ksiąg Pamięci a także własne źródła dziś ta lista obejmuje ogromną liczbę przeszło 2 milionów 700 tysięcy osób, co jest ilością imponującą, choć jest wciąż bardzo daleką od ogarnięcia wszystkich ofiar państwowego terroru. Pośród rosyjskich muzeów nie ma, jak np. w Estonii, centralnej placówki poświęconej stalinowskiemu terrorowi, choć w około trzystu muzeach dotyczą tego tematu poszczególne ekspozycje albo w inne kolekcje wplecione są odpowiednie nawiązania. Terror stalinowski jest głównym motywem w około dziesięciu, głównie lokalnych muzeach. Nieźle rzecz się ma z pomnikami – tablic, figur, kapliczek i innych symboli upamiętniających ofiary stalinizmu jest ponad 800. W zdecydowanej większości powstały one dzięki staraniom społecznym, władze praktycznie nie uczestniczą w upamiętnianiu ofiar stalinizmu. Co jest charakterystyczne i znamienne, przejawiająca się w ten sposób pamięć dotyczy praktycznie wyłącznie ofiar, nie przekłada się na nazwanie zbrodni wprost i wskazanie zbrodniarzy. Rogiński zauważa, że przejawem tego mogłyby być procesy sądowe zbrodniarzy stalinowskich, tych jednak w nowej Rosji nigdy nie było. Brakuje zresztą podstawy prawnej, która by takie procesy umożliwiła. Co ważniejsze jednak, brak wyraźnego połączenia ofiar ze zbrodniami i zbrodniarzami dotyczy nie tylko polityki historycznej państwa, ale i pamięci zbiorowej, nawet tej, która pochyla się nad niewinnie poszkodowanymi przez państwowy terror. Wspomniane Księgi Pamięci, jedno z najważniejszych świadectw rzeczywistości stalinowskiej, dokumentują historie, relacje, nazwiska, fakty dotyczące ofiar stalinizmu w danym regionie. Dziś to razem około 300 tomów wydawanych także lokalnie, spontanicznie. Różnią się metodologią i wyborem źródeł, trudno zatem traktować je łącznie. Nie obejmują całości Rosji, jako inicjatywy lokalne nie mają zresztą takich ambicji. Księgi Pamięci są zresztą zbyt słabo rozpowszechnione, żeby ich treść mogła przebić się do świadomości społecznej, z reguły (i to nie zawsze) zalegają na półkach bibliotecznych. Niedostatki w upamiętnianiu terroru dotyczą też cmentarzy, budynków publicznych (np. lokalnych siedzib NKWD), czy budowli i założeń, które powstały rękami zmuszonych do katorżniczej pracy więźniów. Nie wymagające wielu nakładów tablice informacyjne zawieszane na tych budynkach mogłyby pomóc w upowszechnieniu się pamięci o tragicznej historii z nimi związanej. Osobnym tematem jest treść szkolnych podręczników historii, jeden z papierków lakmusowych polityki historycznej państwa, a zarazem jeden z najważniejszych elementów kształtujących pamięć zbiorową. Dla wielu osób przygoda z historią w szkole jest jedyną okazją do zdobycia jakiejś wiedzy w tej dziedzinie. Rogiński podkreśla, że stalinizm w podręcznikach ujęty jest systemowo, sporo miejsca poświęca się współczuciu dla ofiar, co trzeba odnotować za sukces. Stalinowski terror przedstawiany jest jednak jako zdeterminowany historycznie i jedyny możliwy instrument wypełniania zadań w państwie. [2]
Zastanawiając się nad problemami z rozliczeniem stalinizmu szef Memoriału mówił o problemie rozróżnienia, kto był katem, a kto ofiarą. Ci sami sekretarze komitetów obwodowych partii, którzy podpisywali wyroki śmierci na początku Wielkiej Czystki z 1937-1938 roku, pod jej koniec często ginęli od kul plutonów egzekucyjnych. Jednocześnie lokalnie ci sami sekretarze pamiętani bywają jako organizatorzy szpitali, działacze zatroskani o los „zwykłego obywatela”. Przemieszanie się roli sprawców, wykonawców zbrodni i ich ofiar powoduje zamęt, przez który ciężko jednoznacznie wskazać, kto był „dobry” a kto „zły”. Utrudnia to odcięcie się od stalinizmu jako całości.
Gdy porównuje się niemieckie rozliczenie z nazizmem i rosyjskie ze stalinizmem, rzuca się w oczy szereg fundamentalnych różnic, które powodują, że procesy te poszły inną drogą. W Niemczech, państwie pokonanym, rozliczenie zostało po części wymuszone przez siły alianckie, jednak w społeczeństwie zadziałał mechanizm: ujawnić i zbadać całość zbrodni, przyjąć na siebie winy za ich popełnienie. W Niemczech system prześladował i zabijał przede wszystkim „obcych” – Żydów, Romów, Polaków. W doborze ofiar była pewna zbrodnicza konsekwencja. „Wrogów narodu niemieckiego” wskazywała doktryna hitlerowska i na podstawie ustalonych przez siebie kryteriów realizowała podjęty z góry plan. Łatwiej było zarówno w okresie nazizmu, jak i później, w procesie rozliczenia, o wyraźne rozgraniczenie „my – oni”. Wyznanie win i oczyszczenie odbywało się na zasadzie „tak, to byliśmy my, ale dziś jesteśmy już inni”.
W Związku Radzieckim system zabijał głównie własnych obywateli, w większości zresztą na podstawie absurdalnych, nieprawdziwych zarzutów. Ciężko wskazać na logikę kolejnych fal terroru, nie da się też pogodzić ich z oficjalnymi deklaracjami przywódców, ciężko o spójność teorii z praktyką. Wczorajsi bohaterowie stawali się następnego dnia zdrajcami. To wszystko powoduje, że dziś szalenie trudno jest wyraźnie określić, przeciwko komu występował system i dlaczego, kto był sprawcą Zła, a kto jego ofiarą. Podczas Wojny Ojczyźnianej wcieleniem Zła był hitleryzm, skoro zaś „występowaliśmy przeciwko hitleryzmowi to byliśmy po stronie Dobra”. Problem rozliczenia się Rosji z okresem stalinowskim w całej rozciągłości unaocznia złożoność fenomenu pamięci zbiorowej.
Pamięć zbiorowa a historia
Oddziaływanie historii na współczesność nie odbywa się tylko za pośrednictwem samych faktów historycznych, ale tego, jak chcemy je odczytywać, specjalnego filtra, przez który na fakty patrzymy. Wszystko, co wpływa na postrzeganie własnej przeszłości składa się na pamięć zbiorową. Gdyby spróbować ją zdefiniować, można za socjolog Barbarą Szacką powiedzieć o zbiorze wyobrażeń członków zbiorowości o jej przeszłości, o zaludniających ją postaciach i minionych wydarzeniach, jakie w niej zaszły, a także sposobów ich upamiętniania i przekazywania o nich wiedzy uważanej za obowiązkowe wyposażenie członka tej zbiorowości[3]. Na pamięć zbiorową składają się więc wszystkie świadome odniesienia do przeszłości, które występują w bieżącym życiu zbiorowym. Pamięć zbiorowa ma z historią związek tylko pośredni: oczywiście czerpie z niej, ale poddaje ją stale „twórczej obróbce”, przechowuje zarówno żywe wspomnienie przeszłości, jak i skazuje na zapomnienie niektóre jej części. W przywołanym wcześniej wystąpieniu Arsenij Rogiński mówił o „pamięci historycznej”, którą krócej i dobitniej definiuje jako retrospektywną formę świadomości zbiorowej. Pamięć taka zajmuje się, oczywiście, przeszłością: rzeczywistą lub wyobrażoną. Do niej dobiera fakty i porządkuje je według przyjętej zasady, budując z nich to, co chce uznać za genologię kształtowanej przez siebie zbiorowej tożsamości. Jak wylicza Lev Gudkov, w dziele kształtowania pamięci zbiorowej narodu, w tym przypadku rosyjskiego, na równych prawach z profesjonalnymi historykami funkcjonują i archiwa kronik filmowych, i środki masowego przekazu, i beletrystyka, i szkoła, i armia, demagogia polityczna, rytuały narodowe i wiele innych[4]. W sytuacji bujnego rozwoju nowych mediów, dostępu do różnych źródeł informacji, a także upowszechnienia się popkultury, pamięć ta może korzystać z różnych dopływów w sposób bardziej spontaniczny i oddolny niż w czasach sowieckich. Nie zmienia to jednak faktu, że proces jej formowania się jest bardzo długi i daleki od historycznego obiektywizmu.
Różne modele pamięci o komunistycznej przeszłości
W różnych częściach Europy da się wyróżnić dziś różne modele pamięci o komunistycznej przeszłości. Niektórzy naukowcy, jak Stefan Toebst, wyznaczają wręcz granice pomiędzy poszczególnymi regionami kontynentu, przyporządkowując im różne kultury pamięci. Państwa europejskie, które doświadczyły dominacji sowieckiej wyraźnie różnią się pod względem sposobów dźwigania tego bagażu. Kultury pamięci przekładają się z kolei na politykę historyczną państw, która wyraźnie różni się w poszczególnych krajach. Państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia to region, gdzie istnieje podstawowy konsensus wokół kategorycznego odrzucenia narzuconego z góry i określanego jako „obcy” reżimu komunistycznego[5]. Do drugiej kategorii Toebst zalicza Węgry, Polskę czy Czechy, gdzie taki konsensus nie istnieje, a wokół interpretacji autorytarnej przeszłości toczą się (lub toczyły – dop. J.C.) zażarte polityczne spory. Jeszcze inna sytuacja ma miejsce w Bułgarii i Rumunii, a także Macedonii, Serbii i Albanii (w tych ostatnich komunizm nie opierał się na obecności sowieckiej). W wymienionych krajach bałkańskich komunizm traktowany jest z jednej strony jako coś obcego, sprzecznego z miejscowym systemem wartości, jednak docenia się modernizację, jaką przyniósł, pamięta się, że „nie wszystko było takie złe”. W dyskusji nad przeszłością przebija ambiwalencja i apatia. Elity polityczne w równym stopniu są „stare”, co „nowe”. Ma to oczywiście daleko idące konsekwencje. Do czwartej, ostatniej kategorii kultury pamięci Toebst zalicza Rosję, a także Mołdowę i Republikę Naddniestrzańską. Autorytarne (lub wykazujące takie tendencje) struktury działają w nich na zasadzie kontynuacji, zaś elity pozostały w większości te same, co w czasach sowieckich. Trudno mówić o konflikcie pomiędzy elitami starymi a nowymi. Jeśli takowy daje się zaobserwować, to jest w dużym stopniu pozorny. W Rosji zachodzi też inny mechanizm, z którym nie mieliśmy do czynienia w krajach zdominowanych przez ZSRR: pomiędzy dawną „radzieckością”, a dzisiejszą „rosyjskością” często stawia się znak równości na polu pamięci zbiorowej. Toebst argumentuje, że mit założycielski oparty na zwycięstwie nad hitlerowcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, konsolidujący społeczeństwo radzieckie i jego pamięć, został płynnie przejęty przez państwo-sukcesora. Dziś więc występuje w roli mitu rosyjskiego.
Upamiętnianie przeszłości
Podziałowi Europy na Zachodnią, Środkową i Wschodnią odpowiadają nie tylko różne sposoby pamiętania, ale także państwowe strategie upamiętniania, a więc przykłady polityki historycznej. W jednoznacznie odcinających się od dziedzictwa stalinizmu i władzy radzieckiej państwach bałtyckich powstają wielkie projekty muzealne, które pamięć tę unaoczniają, konkretyzują. Na Litwie powstało Muzeum Ofiar Ludobójstwa. W łotewskiej stolicy wybudowano Łotewskie Muzeum Okupacji, a w Tallinie Muzeum Okupacji Estonii. Wyposażenie tego ostatniego podzielono na trzy działy: obejmujący okupację sowiecką z lat 1940-1941, okupację niemiecką 1941-1944 oraz drugą okupację sowiecką z okresu 1944-1991. Dyktatury nazistowska i stalinowska (czy radziecka w ogóle) zostały tu jednoznacznie zrównane w ocenie ich natury i w odniesieniu do ich relacji z państwem i społeczeństwem estońskim. Wypowiedzi w podobnym tonie, stawiających znak równości pomiędzy systemami stalinowskim i nazistowskim, można było usłyszeć miedzy innymi z ust Sandry Kalniete, łotewskiej minister spraw zagranicznych. Jej przemówienie z 2004 roku w Lipsku[6], w którym powiedziała to wprost, wywołało, zapewne nieświadomie, burzę. To, co oczywiste i przyjęte za pewnik w jednych częściach dawnego imperium, w innych wcale takim nie jest. W państwach rozdartych pomiędzy różne sposoby oceny przeszłości, takich jak Ukraina, ostry spór o pamięć wzbudza wiele emocji, rzadko kiedy jednak dochodzi do konstruktywnej dyskusji pomiędzy okopanymi na swoich pozycjach „obozami”. Dominująca na wschodzie kraju pamięć odwołująca się do tradycji radzieckiej funkcjonuje obok galicyjskiej tradycji narodowej ukraińskiej i rzadko kiedy komunikuje się z nią. Druga Wojna Światowa bywa więc zależnie od punktu widzenia „wspólną” Wielką Wojną Ojczyźnianą, wojną niemiecko-radziecką toczoną na ziemiach ukraińskich, ale bez udziału Ukrainy, czy wreszcie po prostu „konfliktem o Ukrainę”. Dziedzictwo radzieckie, w tym stalinowskie, przez część kraju uznawane jest za własne, podczas gdy inna część radykalnie się od niego odcina. Przedstawiony ostatnio przez komunistów projekt pomnika Stalina, który ma stanąć w 65 rocznicę Zwycięstwa w Zaporożu miałby być chroniony 24 godziny na dobę. Trudno o bardziej dobitny przykład braku porozumienia co do symboli, trudno więc o politykę historyczną, która zadowoliłaby wszystkich (lub przynajmniej większość). Sytuacja rozdarcia pamięci na Ukrainie pod pewnymi względami przypomina Polskę sprzed lat 1980-81. Lata te przyjąć można za cezurę, odkąd „nieoficjalna” kultura pamięci ostatecznie wyparła tę lansowaną przez władze PRL-u. W samej Rosji nowe państwo, które odziedziczyło pomniki upamiętniające radziecką przeszłość, z reguły akceptowało je w nowych realiach, tyle, że nadawało im rosyjski charakter. Ogromna statua Matki Narodu (Mat’ Rodina) z otwartego w 1967 roku kompleksu „Stalingrad” stała się po upadku ZSRR miejscem pamięci o rosyjskim charakterze. „Rusyfikacji” uległa sfera symboli drugiej wojny, zwłaszcza zwycięstwa. Zdarza się, że w debacie historycznej argumentacja „etniczna” jest na tyle wyraźna, że za złe strony reżimu sowieckiego obarcza się nie-Rosjan, dopasowując jedynie pozytywną pamięć do działań rodaków.
Pamięć oficjalna, pamięć prywatna
Jednym z problemów przywoływanych często w dyskusjach nad pamięcią w Rosji jest rozdźwięk pomiędzy pamięcią podbudowaną autorytetem państwa, współtworzoną przez państwo, a tą kultywowaną w przekazach rodzinnych. Kult zwycięstwa, „Pobiedy” zajmuje centralną pozycję w rosyjskiej pamięci o wojnie i okresie stalinowskim. Zwycięstwo przysłania koszty, jakie trzeba było (czy na pewno trzeba było?) ponieść, aby odeprzeć najazd niemieckiego agresora. „Pobieda” stawała się ponownym mitem założycielskim Związku Radzieckiego, a zarazem kulminacją jednoczenia się narodu wokół Stalina. Zwycięstwo po czasie dowodziło słuszności kierunku, jaki obrał Józef Wissarionowicz. Cytowany już Lew Gutkov twierdzi, że wobec dominacji pamięci o wielkich chwilach chwały praktycznie wypadła, wyparta ze zbiorowej pamięci warstwa przeżyć powszedniej, beznadziejnej wojny i powojennej egzystencji, niewolniczej pracy, chronicznego głodu i ubóstwa, przymusowej ciasnoty życia. Brutalny terror stalinowski oraz niesłychany koszt lat wojny, jaki był udziałem obywateli radzieckich, w dużym stopniu zawiniony przez Stalina, został nad wyraz skutecznie wyparty ze zbiorowej pamięci. Nina Tumarkin określiła pamięć o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jako „radziecką religię świecką”[7]. Nie można przy tym ulegać pokusie jednoznacznego tłumaczenia tego stanu rzeczy wpływem państwowej propagandy. Zwycięstwo w wojnie dawało autentyczne oparcie, poczucie spełnienia, celowości dotychczasowych działań (państwa i własnych). Dawało też poczucie przynależności do wielkiego zwycięskiego obozu, bynajmniej nie alianckiego, tylko właśnie radzieckiego, który udźwignął ciężar pokonania Hitlera. Zwycięstwo potwierdziło imperialną potęgę radzieckiego państwa. Przy tym dziele bledną wątpliwości, dotyczące przebiegu wojny czy natury systemu, a także jego pomniejszych przewin. Ogromny wysiłek ludzki, jakim okupione było przeprowadzenie industrializacji, budowa kolei i innych wielkich projektów okazywał się być poniesiony w słusznej sprawie. Wobec liczby ofiar radzieckich (odkupionych zwycięstwem) niepoważne wydają się też być straty „uboczne”. To samo odnosi się do ofiar systemu sowieckiego wśród innych narodów. Do dziś bywa, że zbrodnia katyńska, która pochłonęła ogromną liczbę około 20 tysięcy ofiar, nie wzbudza wystarczająco dużego zainteresowania po stronie rosyjskiej, właśnie ze względu na radziecką skalę. Rosjanie bez problemu wskazaliby liczne przykłady bez porównania większych tragedii, jakie dotknęły obywateli radzieckich.
Badania socjologiczne dowodzą wyrywkowej i pełnej sprzeczności pamięci Rosjan o faktach historycznych związanych z wojną. Często mitologizuje ona historię zgodnie z „heroiczną” państwową wykładnią utrwaloną w czasach Breżniewa, i bywa, że kłóci się z kultywowanym jednocześnie innym obrazem wojny. Sfera rodzinna jest tą, w której najczęściej przechowywana jest pamięć alternatywna, dotycząca ludzkiej, jednostkowej strony wojny i życia w reżimie stalinowskim. To od rodziców i dziadków, czy częściej babć słyszy się o ludzkich tragediach, nieludzkich warunkach, w jakich przyszło im żyć, konfliktach, o których nie słyszy się przy okazji kolejnych rocznic Zwycięstwa. W przekazach rodzinnych na pierwsze miejsce wybija się często cena, jaką ponieśli najbliżsi podczas stalinizmu i wojny. Najważniejsze oddolne, lecz zorganizowane instytucje przekazicieli pamięci o kosztach wojny i śmiertelnym żniwie czasów terroru, stowarzyszenie Memoriał i czasopismo „Pamiat” powstały dopiero w czasach pierestrojki.
Zatrzymując się nad stanem pamięci, rozdźwiękiem pomiędzy „pamięcią oficjalną”, a „pamięcią prywatną” trzeba zauważyć, że rodzina nie jest jedynym miejscem, które kultywuje wspomnienie o ludzkim wymiarze i ciężarze wojny. Warto wskazać przykłady powstających współcześnie filmów, które niosą w sobie niestandardowe ujęcie realiów wojny i poprzez popkulturę zasilają pamięć zbiorową w alternatywne spojrzenie. Obraz „Błogosławcie kobietę” z 2003 roku w reżyserii Stanisława Govoruchina przedstawiając (czy uosabiając) historię Rosji na przykładzie gorzkich losów kobiety, żony żołnierza, na pierwszy plan wysuwa kobiecy punkt widzenia, często nieobecny w dyskursie wojennym[8]. Film „Nasi” Dmitrija Maschijewa z 2004 roku wskazuje, jak skomplikowane motywacje popychają ludzi do działania w czasie wojny (oprócz wielkiej polityki są to też uczucia, namiętności, historie osobiste). Bohaterowie o różnych biografiach i pochodzeniu niejednoznacznie odnoszą się do zarówno władzy radzieckiej, jak i do siebie nawzajem. Z kolei „Czerwone niebo, czarny śnieg” z 2005 roku (reż. Valerij Ogrodnikov), swoją dziwną narracją, wielością charakterów i nietypowym ujęciem samej wojny, która dzieje się bardziej w tle, niż na pierwszym planie, wprowadza świeże, twórcze spojrzenie na rok 1943. Najgłośniejszym ostatnio filmem w Rosji jest „Car” Pawła Łungina z 2009 roku. Film opowiada historię cara Iwana Groźnego odwracając o 180 stopni kanon, jaki wyznaczył odnośnie tej postaci film Siergieja Eisensteina z 1944 roku. Podniesienie Iwana Groźnego do jednego z symboli potęgi Rosji było osobistym życzeniem Stalina i jednym z symboli epoki jego panowania. U Eisensteina Iwan Groźny, podobnie jak Stalin podczas wojny, był bohaterem, któremu wybaczano największe zbrodnie. W filmie Łungina odwrotnie – car Iwan to bezduszny tyran, a współczucie widza wzbudza jego ofiara, metropolita Filip. Co ważne, film promowała rosyjska Cerkiew prawosławna, która pod przewodnictwem metropolity Kiryła coraz wyraźniej odchodzi od modelu sojuszu tronu i ołtarza[9].
ZSRR - pamięć legitymizuje system
Pamięć zbiorowa z reguły spełnia jakieś funkcje, jednoczy ludzi wokół danego celu. Może być nim samoakceptacja, potwierdzenie tożsamości, ale także przywiązanie do wspólnoty politycznej, związanie się z państwem. Państwo często podejmuje starania, żeby wzmocnić relacje z narodem; współkształtować pamięć tak, żeby pokierować ją na pożądane tory. W Rosji pod wieloma względami doszło do symbiozy pamięci zbiorowej i władzy radzieckiej, zwłaszcza, że przekształcenia społeczne w latach stalinowskich były tak głębokie, że pamięć o stalinizmie, chcąc nie chcąc, dotyka samych fundamentów założycielskich społeczeństwa. Zamysłem Stalina było zresztą ukształtowanie nowego „człowieka radzieckiego”. Wykorzenienie, zamęt, brak oparcia oraz doświadczenie głębokich zmian uformowały społeczeństwo radzieckie, co ma swoje konsekwencje do dzisiejszego dnia. Sergiusz Awierincew wspominał: W latach stalinowskich roztropnie było znajdować się możliwie najdalej od swojego naturalnego środowiska życiowego. Chłopi uciekali wówczas do miast, a stołeczni inteligenci – z Moskwy i Petersburga[10]. Władza Stalina jawiła się przy tym jako jedyny pewnik, punkt oparcia, co budowało szczególną i często autentyczną więź między obywatelem, a charyzmatycznym obrazem przywódcy. Jednocześnie Stalin umacniając swoją władzę na nowo budował aparat państwowy i partyjny, tak, żeby jedyną pamięcią, jaką uczestnik systemu znał była ta nowa, stworzona przez niego. „Krótki kurs historii Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików)”, wydana w 1938 roku pod redakcją Stalina jedynie słuszna wersja dziejów partii, stawała się oficjalną wykładnią procesów historycznych. Warto dodać, że po czystkach stalinowskich w 1940 roku partia w 60 procentach składała się z osób, które wstąpiły do niej po 1938 roku. Pośród etatowych pracowników partii współczynnik ten sięgał nawet 90 procent[11]. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że dziełem Stalina był demontaż społeczeństwa (i partii) wraz z jego pamięcią zbiorową, a następnie ponowne uformowanie go, czego kulminacją było zaopatrzenie go w mit założycielski. Zwycięstwo, dla którego ofiarę poniosła ogromna część społeczeństwa, a zarazem było udziałem milionów żołnierzy, dało ostateczną legitymację systemowi, potwierdziło jego potęgę i panowanie.
PRL – pamięć odbiera legitymację władzy
Zupełnie inaczej ukształtowały się relacje pamięć zbiorowa – władza – społeczeństwo w Polsce, odrodzonej po wojnie jako PRL. Mord w Katyniu i Powstanie Warszawskie w dramatyczny sposób pozbawiły społeczeństwo dużej części elit, które w innych okolicznościach mogłyby stanąć na czele odbudowy państwa po wojnie. Zwłaszcza w przypadku Katynia taka kalkulacja Stalina wydawała w swym okrucieństwie logiczna. Nowe władze zdominowanej przez ZSRR Polski starały się wymazać te niewygodne dla nich wydarzenia ze zbiorowej pamięci. Odsunięcie w niebyt dwóch największych współczesnych wydarzeń, w których ZSRR, państwo patron, występowało w złowieszczej lub nieszczerej roli było dla władz PRL koniecznością chwili. Społeczeństwo polskie przechowywało je jednak w pamięci z pełną mocą. Gdy dołączyć jeszcze pamięć o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku oraz utratę wschodnich terenów Drugiej RP i wynikające z nich powojenne przesiedlenia, również pomijane w oficjalnym dyskursie, okaże się, że tragedie te dotknęły bezpośrednio ogromną część społeczeństwa. Pamięć o nich miała siłą rzeczy mocny fundament.
W przypadku Polski nie można powiedzieć o dogłębnym przemodelowaniu społeczeństwa, które mogłoby znaleźć oparcie w jednoczącym charakterze przywództwa państwa. Poczucie budowy nowego świata, silne i pociągające we wczesnych latach powojennych z biegiem czasu słabło i kompromitowało się, co wzmacniało wydźwięk nieoficjalnych, niewygodnych prawd. Zwycięstwo wojenne nie przyniosło społeczeństwu poczucia spełnienia, ale przeciwnie, gorzkie rozczarowania, doznanie osamotnienia i bezsilności. Centralne miejsce w pamięci, odwrotnie niż w ZSRR, zajęły właśnie koszty wojny. Kultywowano pamięć o niewyobrażalnych ofiarach poniesionych nierzadko w wyniku decyzji politycznych zapadających ponad głowami Polaków, na które nie mieli oni wpływu. Spektakularny sukces militarny finału wojny ginął w obliczu ofiar poniesionych, jak się wydawało, bez potrzeby. Zwłaszcza, że głównej sile dźwigającej ciężar wojny w Polsce, Armii Krajowej, nie dane było cieszyć się owocami wygranej, do której się walnie przyczyniła. Rozpoczęcie nowego rozdziału zatytułowanego PRL było raczej dla cichej większości społeczeństwa koniecznością przetrwania, znalezienia sobie minimum miejsca do życia, podejmowaną bez entuzjazmu. Rozdźwięk pomiędzy przechowywaną pamięcią o Katyniu i Powstaniu, a oficjalną historiografią pomijającą je, na samym starcie postawił władze PRL-u i społeczeństwo po przeciwległych stronach barykady. Co więcej, podtrzymanie przez oficjalną Polskę Ludową sfabrykowanej przez NKWD w latach 1943-44 wersji o niemieckiej odpowiedzialności za Katyń, wielu określa mianem „kłamstwa założycielskiego” PRL[12]. Wysiłki władz w dziedzinie pamięci kierować się będą odtąd na poszukiwanie sposobów na uwiarygodnienie się. Początkowo wysiłki te kierowano na podkreślenie narodowego charakteru rządu.
W Manifeście PKWN z 1944 ponad 20 razy odwoływano się do „narodu”, zamiast „ludu pracującego” czy „proletariatu”. Potrzeba zdobycia legitymacji społecznej przez nowe władze odsunęła tymczasowo na boczny tor internacjonalistyczne hasła komunizmu. Dziedzictwem stalinizmu w Polsce było poczucie obcości wobec systemu i rządzących państwem, braku mandatu do sprawowania przez nich władzy. Dzierżycielem pamięci zbiorowej nie były władze, tylko społeczeństwo. Kluczowe miejsce w tej pamięci zajmowały wydarzenia, w których ZSRR występował w roli wrogiej Polsce. W Polsce nigdy nie doszło do symbiozy świętości kultywowanych przez władze, a tych zakorzenionych w pamięci zbiorowej. Rozdźwięk pomiędzy nimi podważał prawowitość sprawowania przez komunistów władzy w Polsce. Z czasem nawet tak spektakularne inicjatywy państwa jak odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie, czy pielęgnowany kult Mickiewicza, zaczęły tracić impet. Około lat 1980-81 szala zwycięstwa w zmaganiach o pamięć przechyliła się ostatecznie na stronę tej kultywowanej w „drugim obiegu”. W poszukiwaniu wiarygodności władzom pozostało dyskretnie czerpać z tej właśnie tradycji. Pamięć zbiorowa przeszła więc zupełnie inną drogę niż w Rosji, gdzie to właśnie głosy nawołujące do innego spojrzenia na stalinizm, demaskujące jego zbrodniczy charakter miały i mają trudności w zakorzenieniu się.
70-ta rocznica Zbrodni Katyńskiej i 65-ta rocznica zakończenia II wojny światowej to dobry moment na podjęcie trudnych rozliczeń z przeszłością. Rosji i Polsce dużo łatwiej byłoby budować wzajemne stosunki gdyby były one wolne od bagażu historii. Ważne jednak, żeby zamknięcie pewnego rozdziału wspólnych dziejów dokonało się w atmosferze oczyszczenia.
O AUTORZE
Jędrzej Czerep – Research Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Absolwent Master In Euro Mediterranean Affairs (MEMA), międzynarodowego projektu akademickiego łączącego nauki polityczne, ekonomię i studia kulturoznawcze, organizowanego przez 16 uniwersytetów z 7 krajów basenu Morza Śródziemnego. Współpracował z brukselską organizacją lobbyingową Culture Action Europe, Amnesty International i telewizją Al-Jazeera English. Studiował i pracował m.in. w Barcelonie, Casablance, Brukseli. Specjalizuje się w analizach problemów międzynarodowych dotykających nowych procesów społecznych i zjawisk kulturowych. Publikował m.in. w wydawnictwach uniwersyteckich (Acta Albaruthenica), analitycznych (Komentarz Międzynarodowy Pułaskiego, EU Insider), jak i skierowanych do szerszego grona czytelników (Portal Spraw Zagranicznych).
Piotr Kuspys
Stosunki polsko-rosyjskie
Stosunki polsko-rosyjskie nigdy nie były łatwe. Wielowiekowe sąsiedztwo wiązało się z nieustanną walką o miejsce w Europie. Do historycznych zaszłości i żalów doszły trudne doświadczenia z okresu drugiej wojny światowej. Zmiany, które nastąpiły na arenie międzynarodowej, nie sprzyjały rozwijaniu dobrej współpracy. Dominująca pozycja Rosji oznaczała dla Polski zależność polityczną, ukrytą pod pozorem „bratnich stosunków”. Dopiero po zakończeniu zimnej wojny polsko-rosyjskie kontakty zaczęły zmierzać w kierunku partnerstwa. Dotychczasowa współpraca państw socjalistycznych, daleka od dobrosąsiedzkiej, nie była już spoiwem i każda ze stolic miała swoją wizję przyszłości. Procesy demokratyczne w Polsce i przemiany w Rosji nie służyły zacieśnieniu stosunków dwustronnych. Kreml nie mógł się pogodzić z upadkiem imperium radzieckiego i wciąż poszukiwał swojego miejsca na arenie międzynarodowej. Federacja Rosyjska, jako spadkobierczyni ZSRR, zamierzała utrzymać pozycję silnego i samodzielnego centrum gospodarczego i politycznego na arenie międzynarodowej. Dla Polski nie było odwrotu. Demokratycznie wybrane władze postawiły na integrację z instytucjami zachodnimi. Była to historyczna szansa na zacieśnienie kontaktów z Zachodem i uniezależnienie się od Moskwy[13]. Z drugiej strony Polacy liczyli, że upadek komunizmu doprowadzi do demokratyzacji Rosji i przemian gospodarczych w tym kraju. Kierując się tym przekonaniem uważano, że budowanie partnerstwa i współpracy trzeba zacząć od pojednania obu narodów. Stąd też, na początku lat dziewięćdziesiątych, oprócz wypracowania bazy prawnej, dużo uwagi poświęcano negocjacjom w sprawie wyprowadzenia wojsk radzieckich z Polski oraz ostatecznemu wyjaśnieniu zbrodni katyńskiej[14].
Wszystko wskazywało na to, że stosunki polsko-rosyjskie pójdą w dobrym kierunku. Zdaniem Siergieja Stankiewicza, doradcy Borysa Jelcyna, początek tych kontaktów napawał optymizmem[15]. Rosyjskie media pozytywnie pisały o wizycie Lecha Wałęsy w Moskwie, która miała miejsce 22 maja 1992 roku. Jego otwartość spodobała się także Jelcynowi, co miało przyczynić się do szybkiego podpisania traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy[16] oraz pomyślnego przebiegu negocjacji w sprawie wyprowadzenia wojsk radzieckich z Polski[17].
Traktat o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy między Polską i Rosją stworzył podwaliny pod nowe stosunki, które miały być oparte na poszanowaniu suwerenności, partnerstwie i dobrosąsiedztwie. Ponadto Warszawa chciała nadać temu dokumentowi znaczenia symbolicznego, zamykającego miniony okres stosunków dwustronnych. W trakcie prac nad traktatem strona polska zaproponowała, aby potępiono w nim zbrodnie stalinowskie wobec Polski i Polaków. Warszawa chciała także, aby traktat przewidywał możliwość odszkodowań dla ofiar represji. Strona rosyjska nie zgodziła się na te propozycje[18].
Na początku lat dziewięćdziesiątych Polska dążyła do tego, aby jak najszybciej wycofano z jej terytorium oddziały wojsk radzieckich. Jeszcze we wrześniu 1990 roku rząd Tadeusza Mazowieckiego zwrócił się do władz ZSRR z propozycją podjęcia rokowań w tej sprawie. Negocjacje trwały trzy lata. Moskwy nie przekonywały polskie argumenty. Obydwie strony wysuwały wzajemne roszczenia finansowe, co utrudniało osiągnięcie porozumienia. Polska oszacowała swoje straty z tytułu pobytu wojsk radzieckich na 4,5 mld USD, zaś Rosja wystawiła rachunek za wyzwolenie Polski spod hitlerowskiej okupacji na 26 mld rubli[19]. Podpisany w maju 1992 roku Traktat o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy w żaden sposób nie odniósł się do tej kwestii i nie spowodował przełomu w negocjacjach[20]. Dopiero przyjęcie tak zwanej „opcji zerowej” umożliwiło osiągnięcie kompromisu. Obydwie strony nie wysuwały już wobec siebie żadnych roszczeń finansowych i do września 1993 roku wycofano sprzęt i jednostki wojskowe[21].
Poczyniono także symboliczne kroki w celu wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. Jeszcze w kwietniu 1990 roku, prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow, u schyłku imperium radzieckiego, przekazał Polsce listę zawierającą 14589 nazwisk Polaków zabitych w Katyniu. W jego ślady poszedł Borys Jelcyn. Podczas moskiewskiej wizyty Lecha Wałęsy przekazał mu 18 teczek kserokopii dokumentów dotyczących tragedii katyńskiej[22]. W październiku tegoż roku przesłał do Warszawy kolejne akta w sprawie Katynia, w tym decyzje biura politycznego z dnia 5 marca 1940 roku o zabiciu polskich więźniów. Uczynił to, chociaż zdawał sobie sprawę z wagi tych dokumentów i ich ewentualnego wpływu na stosunki polsko-rosyjskie. Gdy w 1991 roku Gorbaczow osobiście przekazał Jelcynowi teczkę z aktami katyńskimi miał powiedzieć: Boje się, że mogą wyniknąć problemy w stosunkach międzypaństwowych. Decyzja jednak należy do ciebie[23].
Atmosfera zgodności i gotowości do rozbudowywania partnerskiej współpracy nie trwała długo. Gdy Warszawa wyraziła chęć wstąpienia do NATO, dla Kremla stało się jasne, że cele strategiczne obu państw różnią się. Warszawa nie chciała pozostawać w „szarej strefie” między Zachodem a Moskwą. Dla Rosji oznaczało to naruszenie porządku międzynarodowego. Świat miał nadal pozostawać dwubiegunowym, zaś Polska nie mogła opuścić rosyjskiej strefy wpływów. Zarówno prezydent Borys Jelcyn, jak i szef rosyjskiej dyplomacji Andriej Kozyriew dali do zrozumienia, że Rosja nie zgadza się na rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego na Wschód[24]. Mimo to, gdy w sierpniu 1993 roku prezydent Rosji przyjechał do Warszawy, Lech Wałęsa robił wszystko, aby przekonać go, że Polska może sama stanowić o swoich interesach strategicznych. Ku zaskoczeniu wszystkich Borys Jelcyn przyznał mu rację. Po raz pierwszy Rosja publicznie przyznała Polsce prawo do kształtowania własnej polityki zagranicznej, w tym także w zakresie bezpieczeństwa. Korzystając z okazji Warszawa określiła członkostwo w NATO swoim celem strategicznym. Do polskich placówek dyplomatycznych wysłano pilną depeszę, informującą o rosyjskim stanowisku. Było to bardzo trafne posunięcie, gdyż za kilka tygodni Moskwa zmieniła zdanie, otwarcie i skutecznie przeciwstawiając się rozszerzeniu NATO na Wschód[25].
Według strony rosyjskiej wspomniana wizyta prezydenta Rosji doprowadziła do pogorszenia personalnych relacji między Wałęsą a Jelcynem. Powodem miała być „nieszczerość i podstępność” prezydenta Polski. W konsekwencji stosunki polsko-rosyjskie zaczęły tracić na intensywności, zaś gospodarz Kremla nie przyjmował kolejnych zaproszeń. W ten sposób była to pierwsza i zarazem ostatnia wizyta Borysa Jelcyna w Polsce[26].
Na początku lat dziewięćdziesiątych, obok polskich planów wobec NATO, kością niezgody w stosunkach między Warszawą i Moskwą były także kontakty z Ukrainą. Kreml sprzeciwiał się bliskiej współpracy polsko-ukraińskiej. Polska więc musiała prowadzić bardzo ostrożną politykę, gdyż narażenie się Rosjanom mogło negatywnie wpłynąć na proces wycofywania radzieckich wojsk. Tym bardziej, że trwał ukraińsko-rosyjski spór wokół Floty Czarnomorskiej na Krymie. Moskwa, natomiast działała bez skrupułów. Aby bronić swoich interesów nad Dnieprem Rosja posunęła się do dyplomacji niekonwencjonalnej. Podczas spotkania z prezydentem Ukrainy, Jelcyn odtworzył Leonidowi Krawczukowi nagranie ze spotkania z Lechem Wałęsą, podczas którego Wałęsa miał powiedzieć, że dla Polski priorytetem jest Zachód, a nie Ukraina[27]. Nie wpłynęło to jednak na współpracę między Warszawą i Kijowem.
We wrześniu 1993 roku w Polsce odbyły się wybory parlamentarne. Po zwycięstwie lewicy i ludowców, to właśnie do Moskwy zostały skierowane pierwsze kroki szefa rządu Waldemara Pawlaka i marszałka Sejmu Józefa Oleksego. Brakowało natomiast podobnych gestów z drugiej strony. Rosja borykała się z problemami gospodarczymi i politycznymi. Na dodatek Jelcyn wysłał wojsko na rosyjski parlament, co jeszcze bardziej umocniło Polaków w przekonaniu, że nie ma innej drogi, niż integracja z NATO. Przekreślało to nadzieje na szybką poprawę relacji na linii Warszawa-Moskwa. Dopiero w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Rosja podjęła próbę ocieplenia tych stosunków. Borys Jelcyn zatwierdził program rozwoju współpracy polsko-rosyjskiej, który jednak nigdy nie doczekał się realizacji. Niemniej jednak ożywiły się kontakty polityczne. W marcu do Polski przyleciał premier Rosji Jewgienij Primakow, a w następnym miesiącu w Moskwie z wizytą przebywał nowy prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski. W konsekwencji pod koniec roku Kreml zaproponował powołanie strefy wolnego handlu. Przebywający w Moskwie Włodzimierz Cimoszewicz w listopadzie 1996 roku podpisał oświadczenie o strefie wolnego handlu. Po namyśle Polska jednak odrzuciła rosyjską propozycje, gdyż uznała ją za próbę storpedowania polskich planów integracji z Zachodem[28].
Gdy w 1997 roku władzę w Polsce przejęła koalicja AWS i Unii Wolności, współpraca z Rosją została odsunięta na dalszy plan. Stawiając na kontakty z Zachodem Polska robiła wszystko, aby wyraźnie odgraniczyć się od Rosji. Przyczyniła się do tego próba nawiązania bliskich kontaktów z Czeczenią. Kreml uznał takie działania za szkodzące polsko-rosyjskim stosunkom, co doprowadziło do zerwania dialogu politycznego między Warszawą i Moskwą. Dwukrotnie przebywający w Rosji (Miednoje i Katyń) premier Jerzy Buzek nigdy nie został zaproszony z wizytą do Moskwy[29].
Nie spełniły się słowa ekspertów, którzy zapowiadali poprawę stosunków dwustronnych po wejściu Polski do NATO. Wprawdzie rząd przyjął założenia polityki wobec Rosji, nie przyniosło to jednak oczekiwanego przełomu. Na dodatek pojawiły się nowe problemy w postaci skandali szpiegowskich. W 1999 roku Polska odmówiła udzielenia zezwolenia na zamieszkanie piętnastu rosyjskim przedsiębiorcom, co zostało uznane na Kremlu jako nieprzyjazny akt polityczny. Następnie polskie MSZ, pod zarzutem prowadzenia działalności szpiegowskiej, wydaliło z kraju dziewięciu rosyjskich dyplomatów. W odpowiedzi Moskwa uznała za personae non gratae dziewięciu pracowników polskiej ambasady[30].
Nie bez znaczenia była także demonstracja przeciwko wojnie w Czeczenii, podczas której uczestnicy protestu wkroczyli na teren konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu, niszcząc rosyjską flagę. Niemniej jednak oficjalne kontakty polityczne nie zostały zamrożone: w lipcu 2000 roku z jednodniową wizytą w Moskwie przebywał prezydent Kwaśniewski; w listopadzie wizytę w Polsce złożył minister spraw zagranicznych Rosji Igor Iwanow. Dopiero po wizycie w 2001 roku Władysława Bartoszewskiego w Moskwie nastąpiło ożywienie przerwanego dialogu. Udało się także doprowadzić do wizyty w Polsce Sekretarza Rady Bezpieczeństwa FR Siergieja Iwanowa, przewodniczącego Dumy Gienadija Sielezniowa i premiera Michaiła Kasjanowa[31]. W 2001 roku doszło do kolejnego spotkania prezydentów Polski i Rosji w Kijowie.
Wybory parlamentarne w 2001 roku przyniosły zwycięstwo lewicy. Rząd Leszka Millera, obok integracji europejskiej, postawił na normalizację stosunków polsko-rosyjskich. Chociaż poprawiła się atmosfera, nadal nie brakowało problemów. Moskwa sądziła, że wraz z otwarciem polskich cmentarzy wojskowych w Katyniu i Miednoje rozdział historycznych roszczeń ze strony Polski zostanie zamknięty. Tak się jednak nie stało. Śledztwo w sprawie mordu katyńskiego i kwestia odszkodowań dla ofiar stalinowskich represji pozostawały na porządku dziennym[32].
W styczniu 2002 roku do Warszawy po raz pierwszy przybył prezydent Władimir Putin. Była to zapowiedź nowej jakości w stosunkach dwustronnych. �wczesny prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski zajął postawę dyplomatycznego wyczekiwania, nie wysuwając zagadnień historycznych na pierwszy plan, co zostało docenione przez Kreml. Polska jednak kontynuowała strategie pojednania historycznego. Podczas wywiadu dla rosyjskiej agencji informacyjnej Interfaks Aleksander Kwaśniewski, w sposób bardzo wyważony, dał do zrozumienia, że Polacy oczekują przeprosin za Katyń. Nie uzależniał jednak dalszej współpracy z Rosją od postawy Kremla w tej sprawie[33].
Wizyta Putina w Polsce miała być sprawdzianem na ile polscy politycy wywiążą się ze swoich obietnic dotyczących poprawienia stosunków polsko-rosyjskich. Uprzedzenia i pretensje z obu stron rzutowały na współpracę bieżącą. Mimo to poczyniono szereg działań, aby to zmienić. W latach 2002-2004 utworzono Polsko-Rosyjską Komisję Międzyrządową ds. Współpracy Gospodarczej[34]. Powołano także Radę Biznesu Polski i Rosji oraz Polsko-Rosyjskie Forum Dialogu Obywatelskiego. Pierwsze takie forum odbyło się w 2003 roku w Warszawie, a drugie – w następnym roku w Petersburgu. Później, z powodu ochłodzenia w relacjach polsko-rosyjskich, nastąpiła przerwa. Prace forum wznowiono w 2008 roku z inicjatywy szefów dyplomacji Polski i Rosji, Radosława Sikorskiego i Siergieja Ławrowa. W ubiegłym roku w Moskwie odbyło się już czwarte tego typu spotkanie[35].
W 2002 roku ruszyły prace Grupy ds. trudnych. Tematem przewodnim jej spotkań była tragedia katyńska i represje wobec Polaków. Brak postępów w tym zakresie zmusił do podjęcia działań na szczeblu krajowym. W 2004 roku Instytut Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w sprawie mordu katyńskiego. W Moskwie wówczas dobiegało końca postępowanie prokuratorskie. Na wiosnę następnego roku rosyjska prokuratura wojskowa zakończyła oficjalnie śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, uznając, że nie ma podstaw do traktowania jej w kategoriach ludobójstwa. Wydarzenia w Katyniu uznano za przestępstwo pospolite, które, zgodnie z rosyjskim kodeksem karnym, uległo przedawnieniu.
Pod koniec 2004 roku polsko-rosyjska współpraca została poddana kolejnej próbie. Przemiany polityczne na Ukrainie, która dla Polski jest strategicznym partnerem, wymagały poparcia ze strony demokracji zachodnich. Warszawa, podobnie jak w latach poprzednich, pośpieszyła z pomocą. Chociaż ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski starał się za wszelką cenę zachować bezstronność, polska opinia publiczna i establishment polityczny opowiedzieli się po stronie Wiktora Juszczenki, lidera „pomarańczowej rewolucji”. Z kolei Moskwa popierała namaszczonego przez Leonida Kuczmę prorosyjskiego Wiktora Janukowycza. W takim układzie polskie zaangażowanie w Kijowie zostało odczytane przez Kreml jako bezpośrednie wtrącanie się w sprawy „bliskiej zagranicy”, będącej przedmiotem szczególnego zainteresowania ze strony Rosji.
W obu krajach nadal panowała nieprzyjazna atmosfera. W Polsce doszło do pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów, w Rosji zaś pobito korespondenta „Rzeczypospolitej”. Obydwie sprawy, nagłośnione przez media, posłużyły do wzniecania antyrosyjskich nastrojów w Polsce i antypolskich w Rosji. Jakby tego było za mało, pod koniec 2005 roku Kreml wprowadził embargo na polskie wyroby mięsne i produkty roślinne. Rządząca wówczas Prawo i Sprawiedliwość przeniosła te nieporozumienia na płaszczyznę europejską. Odtąd Warszawa uzależniała zawarcie nowej umowy o współpracy między UE i Rosją od zniesienia embarga na polskie produkty. Przyjazd Siergieja Ławrowa do Polski w październiku 2006 roku nie przyniósł poprawy. Do porządku dziennego doszły także problemy energetyczne. Polska sprzeciwiała się budowie gazociągu Północnego, a po rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym, optowała za powołaniem wspólnej polityki bezpieczeństwa energetycznego UE. Na dodatek Warszawa zgodziła się na instalację na terytorium Polski elementów tarczy przeciwrakietowej, co jeszcze bardziej rozgniewało Moskwę.
Szanse na poprawę stosunków dwustronnych zapowiadało zwycięstwo Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych w październiku 2007 roku. Bezkompromisowa postawa polityków Prawa i Sprawiedliwości ustąpiła miejsca racjonalnej strategii przyjętej przez nowe władze. Rząd Donalda Tuska dał do zrozumienia, że jest gotowy do prowadzenia dialogu z Rosją. Zaszłości historyczne już nie decydowały o bieżącej współpracy. Z Warszawy popłynęły kompromisowe propozycje dotyczące rozwiązania sporu wokół dostaw polskich produktów do Rosji. Polska złagodziła swoje stanowisko w sprawie negocjacji nowego porozumienia o strategicznym partnerstwie między Rosją a Unią Europejską. W konsekwencji służby weterynaryjne obu krajów doszły do porozumienia i Rosja zniosła embargo na polskie produkty. Rozpoczęto także konsultacje w sprawie tarczy antyrakietowej.
Rosjanie zdawali sobie sprawę z polskiego przywiązania do spraw historycznych. Dlatego podczas telemostu zorganizowanego pod koniec 2007 roku doradca prezydenta Putina Siergiej Jastrzembski pytał o to, jakie miejsce będzie zajmować polityka historyczna w gabinecie Donalda Tuska. Reprezentujący w tych rozmowach Polskę wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski dał do zrozumienia, że trudna historia nie powinna mieć wpływu na stosunki dwustronne. Stwierdził także, że historię należy pozostawić historykom. W kontekście trwających rozmów na temat amerykańskiej tarczy przeciwrakietowej w Europie Niesiołowski wyraził przekonanie, że jest to problem nie tyle polsko-rosyjski, co rosyjsko-amerykański. To właśnie Waszyngton i Moskwa powinni porozumieć się w tej sprawie[36].
Rok 2008 to okres aktywizowania dialogu politycznego między dwoma państwami. W lutym do Moskwy przybył premier Donald Tusk, który spotkał się z premierem Rosji Zubkowem, prezydentem Władimirem Putinem i przyszłym gospodarzem Kremla Dmitrijem Miedwiediewem. Była to pierwsza wizyta polskiego premiera od siedmiu lat. Nikt nie spodziewał się przełomu w stosunkach polsko-rosyjskich. Sukcesem była już sama wizyta i podjęcie dialogu politycznego, tym bardziej, że tematów do rozmów nie brakowało. Należało uspokoić Rosję w sprawie tarczy antyrakietowej oraz zadbać o własne bezpieczeństwo energetyczne. Nie chodziło o przekonanie strony rosyjskiej do swoich racji, lecz o to, aby istniejące rozbieżności w zakresie bezpieczeństwa nie rzutowały na inne dziedziny współpracy dwustronnej[37]. Pod tym względem wizytę Donalda Tuska w Moskwie można zaliczyć do udanych. Wznowiono dialog polityczny i współpraca polsko-rosyjska zaczęła wracać do normalności. Wkrótce doszło do rozmów ministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji, którzy spotkali się w tym roku dwukrotnie. Reaktywowano prace Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej, Polsko-Rosyjskiego Forum Obywatelskiego oraz Grupy ds. trudnych[38].
We wrześniu 2009 roku, w ramach obchodów 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, w Polsce z wizytą gościł Władimir Putin. Było to ważne wydarzenie polityczne, gdyż po raz ostatni rosyjski przedstawiciel tak wysokiej rangi przebywał w Polsce siedem lat temu. Mimo prób podejmowanych przez rząd Donalda Tuska, nie udało się w pełni poprawić współpracy na szczeblu politycznym. Zdaniem niemieckiego politologa Aleksandra Rara stosunki polsko-rosyjskie w ciągu ostatnich lat znalazły się w ślepym zaułku. Brak politycznego dialogu i ciągłe pretensje historyczne rzutowały na kontakty bieżące. Premier Tusk chciał przełamać złą passę, czyniąc te stosunki pragmatycznymi. Wizyta Putina w Polsce miała być właśnie takim nowym początkiem starej współpracy. Podczas spotkania premierów podpisano kilka dokumentów międzyrządowych, między innymi na temat współpracy w sferze energii atomowej oraz porozumienie w dziedzinie kultury. Z tego też powodu rok 2009 można nazwać rokiem przełomowym dla stosunków polsko-rosyjskich[39].
W przededniu wizyty Putina w polskich mediach ukazało się wiele artykułów i prognoz dotyczących stosunków dwustronnych. W Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł Putina. Apel, nazwany Listem Putina do Polaków, miał charakter zachęty do pojednania. Powołując się na przykład kontaktów między Rosją i Niemcami, Putin wyraził nadzieję: że również stosunki rosyjsko-polskie wcześniej czy później osiągną tak wysoki, z prawdziwego zdarzenia partnerski poziom[40]. Z ust Putina wprawdzie nie padło słowo „przepraszam”, mimo to prezydent Rosji potępił Pakt Ribentrop-Mołotow.
Rzeczpospolita opublikowała wyniki badań społecznych, z których wynikało, że aż 76 proc. ankietowanych przez GfK Polonia oczekuje przeprosin ze strony Rosji za napaść sprzed 70 lat[41]. Rosyjska prasa, komentując te informacje ripostowała, że Polska też ma sporo na sumieniu, w tym chociażby napaść Józefa Piłsudzkiego w 1920 roku na zachodnie ziemie ZSRR. Wówczas do Polski zostały przyłączone część Ukrainy i Białorusi, które, po podpisaniu Paktu Ribentrop-Mołotow, wróciły do ZSRR. Rosyjska prasa, przy okazji polskich żądań wobec Katynia, zasugerowała, że Polska nie powinna zapominać o swoich grzechach wobec innych narodów, chociażby o obozach w Berezie Karuskiej i Tucholi[42].
Podsumowując wizytę Władimira Putina w Polsce rosyjski dziennik Prawda stwierdził, że oba kraje powinny pójść za przykładem Niemiec i Francji, dla których trudna historia nie jest żadną przeszkodą w budowaniu dobrych stosunków. Niekończące się przeprosiny to droga donikąd. W odpowiedzi na przeprosiny za Katyń Rosja może zażądać przeprosin ze strony Polski za obozy z 1920 roku czy też za okupację Moskwy w 1612 roku. W tysiącletniej historii stosunków polsko-rosyjskich powodów znajdzie się wiele[43].
Stosunki polsko-rosyjskie, z uwagi na różne priorytety w polityce zagranicznej, od początku lat dziewięćdziesiątych nie miały szans na to, aby stać się strategicznymi. Nie mniej jednak, gdy prezydentem RP był Aleksander Kwaśniewski, kontakty te cechował wysoki poziom wzajemnego zaufania. Chociaż zdarzały się różne incydenty, starano się je łagodzić bez odwoływania się do tematów historycznych, które wciąż kładą się cieniem na współczesne stosunki. Nie wyliczając ofiar, które miały miejsce po obu stronach, kwestie historyczne w Polsce niekiedy dominują nad sprawami bieżącymi i stąd, nie bez powodu, w krajach ościennych rozpamiętywanie się w historii jest uznawane za specjalność polskiej kuchni politycznej. Rosyjskie media, ilekroć komentują stosunki polsko-rosyjskie, piszą o „opętanych przez historię Polakach”. Wynika to z braku zrozumienia ze strony Rosjan, którzy albo nie znają wspólnej historii, albo nie chcą do niej wracać. Stąd też rozliczanie się z przeszłością jest obecnie poza kręgiem zainteresowań rosyjskiego społeczeństwa i polityków. Dla Kremla liczy się bowiem teraźniejszość, gdyż przeszłość nie stawia państwa rosyjskiego w najlepszym świetle. Z tego powodu trudno oczekiwać przeprosin ze strony Rosji. Ponadto kłóciłoby się to ze strategią przyjętą w Moskwie, według której Rosja jest mocarstwem światowym. Jak mówi rosyjski politolog Aleksiej Makarin dzisiejsza Rosja nie przeprasza, bo uważa to za przejaw słabości[44].
O AUTORZE
Piotr Kuspys – Research Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Komentator polityczny BBC World Service. Doktor wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Absolwent Szkoły Praw Człowieka przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Tłumacz dyplomatyczny języków ukraińskiego i rosyjskiego. Autor książki: „Współczesne stosunki polsko-ukraińskie 1991-2008. Polityka. Gospodarka. Wojsko. Sektor pozarządowy” (Instytut Studiów Strategicznych, Kraków 2009).
[1] Czudakowa M., Został nam Miedwiediew, „Gazeta Wyborcza” 27.03.2010.
[2] Rogiński A., Pamięć o stalinizmie, referat wygłoszony na konferencji „Historia stalinizmu. Wnioski i problemy badawcze” tłum: P. Mitzner, „Przegląd Polityczny” nr 95, Gdańsk 2009.
[3] Szacka B., Czas przeszły, pamięć, mit, Warszawa 2006.
[4] Gudkov L., Pam�t’ o vojne i massova� identičnost' rossi�n tłum: A. Bachórz, „Pam�t' o vojne 60 let spust�. Rossi�, Germani�, Evropa”, Moskwa 2005.
[5] Troebst S., Postkomunistyczne kultury pamięci w Europie Wschodniej: stan, kategoryzacja, periodyzacja, „Acta Universitatis Wratislaviensis” no 2788, Wrocław 2005.
[6] Kalniete S., Old Europe, New Europe, wystąpienie w Lipsku, 24.03.2004, za Troebst S., Postkomunisyczne…
[7] Tumarkin N., The Living & the Dead: The Rise and Fall of the Cult of Word War II In Russia, Nowy Jork, 1994.
[8] Bachórz A. Wielka Wojna Ojczyźniana we współczesnej rosyjskiej kinematografii. O nośnikach pamięci zbiorowej, „Przegląd Zachodni” nr 2, kwiecień-czerwiec 2009.
[9] 10 sprawiedliwych, wywiad W. Pięciaka z prof. A. Nowakiem, dodatek „Zbrodnia Katyńska”, „Tygodnik Powszechny” 12-21.03.2010.
[10] Inteligent po potopie, wywiad Elżbiety Sawickiej z Sergiuszem Awierincewem, „Przystanek Europa. Rozmowy nie tylko o literaturze”, Warszawa 1996.
[11] Baczko B., Stalin czyli jak sfabrykować charyzmę, „Przegląd Polityczny” nr 95, Gdańsk 2009.
[12] Mord założycielski, wywiad W. Pięciaka z Januszem Kurtyką, „Tygodnik Powszechny” 12-21.03.2010.
[13] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 56.
[14] Por. Ł. Polinceusz, Stosunki polsko-rosyjskie w 70. rocznicę II Wojny Światowej, Fundacja Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae, „Policy Papers”, nr 27/2009.
[15] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 59.
[16] Zob. Traktat między Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy, Moskwa, 22.05.1992, Dz. U. 1993, nr 61, poz. 291.
[17] Por. ???? ?????? ?????? ??????????? ??? ????????, „?????????”, 25.05.1992.
[18] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 60.
[19] Por. tamże, s. 62.
[20] Por. Traktat między Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy, Moskwa, 22.05.1992, Dz. U. 1993, nr 61, poz. 291.
[21] Por. P. Kuspys, Współczesne stosunki polsko-ukraińskie, Kraków 2009, s. 94.
[22] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 61.
[23] Katyn sin Auschwitz, “El Pais”, 22.10.2009.
[24] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 59.
[25] Por. Ł. Polinceusz, Stosunki polsko-rosyjskie w 70. rocznicę II Wojny Światowej, Fundacja Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae, „Policy Papers”, nr 27/2009.
[26] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 65.
[27] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 66.
[28] Por. tamże, s. 70.
[29] Por. tamże, s. 73.
[30] Por. ?.?. ???????, ?????????-???????? ?????????, ?????? 2007, s. 75.
[31] Por. P. Kuspys, Współczesne stosunki polsko-ukraińskie, Kraków 2009, s. 93.
[32] Por. Ł. Polinceusz, Stosunki polsko-rosyjskie w 70. rocznicę II Wojny Światowej, Fundacja Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae, „Policy Papers”, nr 27/2009.
[33] Por. ?????????-???????? ????????? ????? ?? ??????????? ????? ???????, ??????? ?????, NEWSru.com, 16.01.2002.
[34] Por. ?????????-???????? ???????????? ?????????, ???? ?????????? ?????????? ?????????,
http://premier.gov.ru/visits/world/6130/info/8213.
[35] Por. Polacy i Rosjanie wspólnie o Katyniu, „Gazeta Wyborcza”, 14.05.2009.
[36] Por. ????????? ??????-???????: '?????????-???????? ?????????. ????? ?????' ("??? ???????", ??????),
http://www.inosmi.ru/world/20071224/238634.html.
[37] Por. Tusk rozpoczął wizytę w Moskwie, „Gazeta Wyborcza”, 08.02.2008.
[38] Por. ?????????-???????? ???????????? ?????????, ???? ?????????? ?????????? ?????????,
http://premier.gov.ru/visits/world/6130/info/8213.
[39] Por. ?????????-???????? ????????? - ??????? ? ???????, „??????”, 02.09.2009.
[40] List Putina do Polaków, „Gazeta Wyborcza”, 31.08.2009.
[41] Por. Polacy chcą przeprosin za napaść, „Rzeczpospolita”, 29.08.2009.
[42] Por. ?????????-???????? ????????? - ??????? ? ???????, „??????”, 02.09.2009.
[43] Tamże.
[44] Por. Polacy chcą przeprosin za napaść, „Rzeczpospolita”, 29.08.2009.